Stołki zagrożone

Juliusz Stecki

I. Miłościwie nam panujący prezydent Rzeczpospolitej, Aleksander Kwaśniewski osobiście pobłogosławił ekipę polskich piłkarzy udających się na finały mistrzostw świata, najpierw do Korei, a może i potem do Japonii - jeśli na to koreańscy, amerykańscy i portugalscy rywale z grupy eliminacyjnej pozwolić zechcą. W rewanżu trener naszej narodowej selekcji futbolowej, Jerzy Władysław Engel podziękował za prezydencki wkład w budowę mocnej reprezentacji Polski, czyli przemalowanie Nigeryjczyka na białego inaczej Polaka znad Wisły, teraz dla uwiarygodnienia jeszcze męża blondwłosej warszawianki.
Prezydent, także na oczach milionów telewidzów, zawołał w kierunku bramkarza Jerzego Dudka i jego kolegów "Orły do boju" i zaprosił do skorzystania z prezydenckiego (służbowego? prywatnego?) samolotu pasażerskiego, celem udania się drogą powietrzną do Korei właśnie. Dzięki tej uprzejmości, wielu podopiecznych obywateli pana prezydenta dowiedziało się, jakim to samolotem szef państwa lata z Warszawy nie tylko do USA czy Sri Lanki, ale i do pobliskiego Krakowa. Jest to mianowicie - wycofany z użytkowania 10 lat temu nawet przez polskie lotnictwo cywilne - (radziecki?) TU-154 M, uważany za luksusowy. Jest to maszyna pozwalająca zabrać na pokład nawet i 110 osób, a zatem 53-osobowa (23 graczy i aż 30 osób towarzyszących) ekipa reprezentacyjna nie będzie podróżować w ścisku i zaduchu, zwłaszcza ta jej część, która rozgości się w salonie prezydenckim, długim na 10 metrów oraz w salonie dla jego najbliższych współpracowników, z bliskim obu dostępem do kuchni.
II. Także i z tej kuchni nadworny jeszcze od czasów poprzedniego selekcjonera, Janusza Wójcika ("kasza, misiu, kasza", o - pardon: "kasa, misiu, kasa") kucharz piłkarskiej reprezentacji Polski, Robert Sowa serwować będzie ulubione dania swoim kopiącym podopiecznym. A zaspokoić ich gusta wcale nie będzie łatwo i dlatego pan Sowa zadbał o wszystkie składniki potrzebne do przygotowania roztomaitych smakołyków, dzięki którym reprezentacyjni defensorzy zagrodzą wrażym piłkom drogę do polskiej bramki, natomiast nasi ofensorzy łatwiej pakować będą "gały" najpierw bramkarzom Korei, Portugalii i USA, a potem i innym.
Wożenie za piłkarzami po szerokim świecie (innych naszych sportowców nie stać na takie fanaberie) własnej kuchni z kucharzami i rozlicznymi wiktuałami wcale nie jest współczesnym wynalazkiem Engela czy jego niedawnych poprzedników. Już choćby w 1978 roku wielką furorę na mistrzostwach świata w Argentynie zrobiły polskie dania narodowe, z trenerskim "morszczukiem a? la Gmoch" na czele.
Teraz zamierzamy olśnić Koreę i Japonię takimi choćby kulinarnymi propozycjami:
1. Łosoś norweski z grilla marynowany w świeżych ziołach a? la Piotr Świerczewski.
2. Grillowane polędwiczki wieprzowe w syropie klonowym z podwójną porcją pieczarek a? ala Paweł Kryszałowicz.
3. Krewetki królewskie z sosem ziołowym na bukiecie kolorowych sałat a? la Jerzy Engel.
4. Marynowane eskalopki cielęce z awokado w sosie pesto a? la Jerzy Dudek.
5. Stek z polędwicy wołowej z cukinią i serem pleśniowym Gorgonzola a? la Tomasz Hajto.
III. Na te i wiele innych specjałów zabrano zapasy składników, które mają wystarczyć do końca czerwca, czyli meczu finałowego mistrzostw z udziałem Polski. A jeśli nasz zespół nie wyjdzie z grupy, wtedy...
- Nie chciałbym być w waszej skórze, gdy 15 czerwca wylądujecie na Okęciu - ostrzega reprezentantów w "Przeglądzie Sportowym" Jan Tomaszewski.
- Jeśli nasza drużyna nie wyjdzie w Korei z grupy, wówczas inaczej "zatańczymy" z prezesami PZPN - zapowiedział prezes jednego z klubów, rozsierdzony niedawną decyzją futbolowej centrali o zmniejszeniu I ligi do tylko 12 zespołów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska