Stop krzywdzie, czyli tańczące z dyskryminacjami

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
W walentynki zatańczą przed opolską filharmonią, tak jak w setkach  miejsc na całym świecie, by zwrócić uwagę na problem przemocy seksualnej.
W walentynki zatańczą przed opolską filharmonią, tak jak w setkach miejsc na całym świecie, by zwrócić uwagę na problem przemocy seksualnej. Sławomir Mielnik
Zaczęły od zamalowywania hejtów na ulicach i zastępowania ich radosnymi muralami. W niedzielę zatańczą, by świat usłyszał o gwałconych kobietach. MIR walczy z każdą krzywdą.

Zatrzęsło mną z oburzenia, gdy usłyszałam, jaki wyrok dostał Polak, który znęcał się nad żoną – wspomina Małgorzata Kulczycka. - Rzecz się działa w Portugalii. Przed sądem zeznawali ludzie, którzy mówili, że takie bicie kobiet jest u nas uwarunkowane kulturowo i że to jest normalne, jeśli chce się wychować kobietę. Da pani wiarę? Sąd uwierzył w te brednie i obniżył facetowi karę!

Małgorzatę takie rzeczy przejmują, nawet bardzo. Nie przejdzie obojętnie, gdy widzi, że słabszemu dzieje się krzywda. I nie ma to znaczenia, czy pomocy potrzebuje kobieta czy mężczyzna, wierzący czy ateista, biały czy ciemnoskóry. Ona tak ma i wiele lat temu przestała z tym walczyć.

Teraz razem z koleżankami społeczniczkami zaangażowały się w ogólnoświatową akcję Nazywam się Miliard, którą 14 lutego zamierzają przeprowadzić w Opolu. Na stronie Feminoteki, która jest krajowym koordynatorem przedsięwzięcia, można znaleźć credo akcji: „Powstaje nas miliard, by zatańczyć przeciwko przemocy wobec dziewcząt i kobiet. To światowa rewolucja”.

- Z badań przeprowadzonych w krajach Unii Europejskiej wynika, że różnych form molestowania seksualnego – od fizycznych po werbalne - doświadczyło od 45 do 55 proc. kobiet powyżej 15. roku życia. Ponad 80 proc. ofiar nigdy nie zgłosiło faktu molestowania policji. Chcemy zwrócić uwagę na ten problem – mówi Małgorzata Kulczycka. - To przerażające, ale w Polsce ciągle jeszcze istnieje ciche przyzwolenie na to, aby dramaty, które rozgrywają się w rodzinach nigdy nie ujrzały światła dziennego. Bywa, że dziecko jest gwałcone przez ojczyma, wujka czy dziadka, a matka - choć wie, co się dzieje - udaje, że problemu nie ma. Niektóre kobiety dopiero po latach nabierają odwagi, aby opowiedzieć, czego doświadczyły…

Akcja, która ma zwrócić uwagę na problem przemocy seksualnej wobec kobiet, odbędzie się w walentynki, ale – jak mówią opolskie działaczki – data raczej nie ma nic wspólnego ze Świętem Zakochanych. Punktualnie o 14 przed opolską filharmonią kilkadziesiąt kobiet zatańczy specjalnie przygotowany na tę okazję układ, który jest identyczny na całym świecie.
– Spodziewamy się, że w walentynki ludzie wyjdą w miasto. Liczymy na to, że nasz taniec zatrzyma ich choć na moment i skłoni do refleksji. Jeśli nawet co dziesiąta osoba zwróci uwagę na te przerażające statystyki i wyciągnie wnioski, uważam, że warto – mówi Kulczycka.

Opolskie działaczki nie zamierzają poprzestać na happeningu. Lada dzień po­wstanie stowarzyszenie, które ma zmieniać świat na lepsze. Feministki będą pomagały nie tylko paniom.

Jak swastykę przemalować w kwitnącą łąkę i zatańczyć w obronie krzywdzonych

Ludzie puszczają statystyki mimo uszu, dlatego musimy działać tak, by przykuć ich uwagę. By jednak ze­chcieli dostrzec problem, który przecież może do­tknąć każdą z nas – mówi Małgorzata Kulczycka. - Za tymi liczbami stoją miliony dramatów, złamanych żyć. Nie można nad nimi przejść do porządku dziennego.

Na niedzielnym happeningu pojawi się również Sabina Złotorowicz, terapeutka, trenerka antydyskryminacyjna i feministka. - Będę pewnie gdzieś z tyłu, bo taniec nie jest moją mocną stroną, ale dla takiej idei warto się przełamać – mówi. - Z badań wynika, że w każdym tygodniu na skutek przemocy giną w Polsce trzy kobiety. Zabójca zwykle nie czyha na nie w krzakach, ale w zaciszu domowym, gdzie najczęściej dochodzi do przemocy, również tej seksualnej. Morderca i gwałciciel, który czai się w ciemnym zaułku, to stereotyp. On najczęściej jest znacznie bliżej, niż nam się wydaje.

Akcja Nazywam się Miliard, znana na świecie jako One Billion Rising, odbędzie się już po raz trzeci. W 2013 roku, gdy zorganizowano ją po raz pierwszy, zatańczono w ponad 200 krajach i 30 miejscowościach w Polsce. W ubiegłym roku tańczyło już niemal 50 polskich miejscowości, a działaczki liczą, że w tym roku dołączą kolejne.

Akcję zapoczątkowała feministka i działaczka antyprzemocowa Eve Ensler, która jest autorką słynnych „Monologów waginy”. Po fali gwałtów w USA w 2011 roku napisała: „Mam dość mówienia o gwałcie pięknymi słówkami. To trwało zbyt długo; byłyśmy zbyt wyrozumiałe.

To nasza kolej, by GWAŁTOWNIE domagać się uwagi, w każdej szkole, w parku, w radiu, w telewizji, domu, biurze, fabryce, obozie dla uchodźców, bazie wojskowej, szatni, nocnym klubie, alejce, sali sądowej, ONZ. Ludzie muszą - raz na zawsze - zdać sobie sprawę z tego, jak to jest, gdy twoje ciało przestaje być twoje, gdy twój świat rozpada się jak domek z kart, a psychika zostaje rozdarta na strzępy. Musimy połączyć się we wspólnym buncie i pasji, by zmienić sposób myślenia o gwałcie... Żyjemy na planecie, na której w ciągu swojego życia około miliarda kobiet padnie lub padło ofiarą gwałtu. MILIARD KOBIET!”. Tak zrodził się pomysł zorganizowania Powstania Ofiar Gwałtu, czy One Billion Rising.

Mówi się, że kropla drąży skałę. Dlatego opolskie aktywistki podkreślają, że na przemoc - zarówno tę fizyczną, jak i tę werbalną - trzeba reagować, choć niekoniecznie agresją. - Pamiętam taką sytuację, gdy na ulicy natknęłam się na mężczyznę, który szarpał i wyzywał idącą z nim kobietę – wspomina Sabina Złotorowicz. - Widziałam, że jest pobudzony i gdybym zwróciła mu uwagę, to zapewne skierowałby swoją agresję na mnie. Podeszłam do niego i zapytałam, która jest godzina. Widać było, że nie spodziewał się takiego pytania i że wybiło go ono z rytmu, ale odpowiedział. Nie wiem, na jak długo to poskutkowało, ale widziałam, że spuścił z tonu i dał tej kobiecie spokój.

Feministki nie odpuszczają wszędzie tam, gdzie widzą zalążki dyskryminacji. Nawet jeśli są to z pozoru niewinne żarty. - Denerwuje mnie, gdy ktoś opowiada dowcipy o Żydach, blondynkach czy osobach ciemnoskórych. Nie śmieszą mnie takie żarty, bo zwyczajnie są krzywdzące i głośno o tym mówię. Być może skłoni to mówiącego do refleksji i następnym razem dwa razy się zastanowi? – ma nadzieję Sabina.

Małgorzatę również krew zalewa, gdy widzi przejawy nienawiści lub dyskryminacji. Dlatego wiosną ubiegłego roku skrzyknęła znajomych oraz nieznajomych i wspólnie ruszyli w miasto, by zamalowywać hejty, którymi ktoś upstrzył opolskie murki i bramy. Na pierwszy ogień poszła swastyka przy ul. Struga, którą błyskawicznie pokryły radosne kwiaty i motyle. Społecznicy, zanim zabrali się do pracy, wystarali się o zgodę zarządcy na stworzenie w miejscu nienawistnych napisów energetycznego muralu.

Osób takich jak Małgorzata i Sabina w Opolu jest znacznie więcej. Nieformalna działalność przestała im wystarczać, dlatego lada dzień ruszą ze Stowarzyszeniem MIR, co należy rozszyfrowywać jako Manufaktura Inicjatyw Różnorodnych. – Na razie chce z nami działać 20 osób, głównie kobiet. Ale nie zamykamy się na mężczyzn. Ich głos, szczególnie w temacie przemocy wobec kobiet, jest bardzo ważny. Bez tego mężczyźni nas nie posłuchają – mówi Małgorzata Kulczycka, która zostanie szefową stowarzyszenia.

Plan jest taki, by pomagać jeszcze skuteczniej. Dlatego w stowarzyszeniu mają dyżurować m.in. psycholożka i prawniczka, które będą służyły radą kobietom w potrzebie. – Ale nie tylko paniom chcemy pomagać – zastrzega Sabina Złotorowicz. – Mężczyźni nie mają łatwo, ponieważ kulturowo przyjęło się, że przez całe życie muszą nosić maskę twardziela. Nie wolno im płakać ani okazywać emocji, bo to niemęskie. To musi być obciążające. Mamy świadomość, że panowie też doświadczają przemocy, dlatego oni także dostaną od nas wsparcie. Na pewno nie muszą obawiać się pobłażliwych uśmiechów z naszej strony.

Z pobłażliwymi uśmiechami mierzą się natomiast feministki, do których przylgnęła łatka bojowych i agresywnych chłopczyc. - Ja jestem bardzo kobieca i delikatna w pojmowaniu świata, dlatego uważam, że takie szufladkowanie jest krzywdzące – mówi Sabina. – Część z nas faktycznie rezygnuje z rodziny i wybiera na przykład karierę bizneswoman, ale są też feministki, które są szczęśliwymi mamami. Jednym i drugim trzeba pozwolić żyć według własnego pomysłu.

- Feministki często są traktowane jak wariatki, które najchętniej chciałyby kastrowania mężczyzn – wtóruje Sabinie Małgorzata Kulczycka. – Zapewniam, że nie zamierzamy nikogo kastrować, dlatego chcemy walczyć z tym stereotypem. Ja też jestem matką, żyję w związku, w którym szanuję swojego partnera, i uważam, że da się to ze sobą pogodzić.

Stereotypy są wpisane w nasze życie, dlatego nawet zawodowcom zdarza się im ulegać. – Któregoś razu poszłam na zajęcia z grupą mężczyzn. Byli ubrani na sportowo, mieli ogolone głowy, a ja zwyczajnie poczułam się zagrożona - wspomina Sabina Złotorowicz, trenerka antydyskryminacyjna. - To normalne, że nasz mózg posługuje się skrótami, ważne jest jednak, żeby temu bezrefleksyjnie nie ulegać. Dlatego wtedy uśmiechnęłam się do siebie i pomyślałam, że przecież ta łysa głowa nie musi o niczym świadczyć. No i oczywiście szybko okazało się, że moje obawy były na wyrost.

Małgorzata Kulczycka od niedawna jest również instruktorką WenDo, czyli techniki samoobrony i przeciwdziałania przemocy wobec kobiet. – Wbrew pozorom to nie jest sztuka walki, ale właśnie samoobrony. Tu nie chodzi o to, żeby od razu bić, ale aby potrafić wyznaczyć granice, których innym nie wolno przekroczyć – mówi.

Kobietom brakuje asertywności, bo od dziecka wpaja im się, że mają być grzeczne. To sprawia, że nawet w sytuacjach krytycznych reagujemy nad wyraz uprzejmie. - Proszę wyobrazić sobie taką sytuację. Rzecz się dzieje w autobusie. Facet klepie kobietę w pupę, a ona się uśmiecha zakłopotana i mówi: „Przepraszam, czy mógłby pan przestać?”. Paradoksalnie tak zachowują się nie tylko słabe kobietki, ale również te, które na co dzień są stanowcze i asertywne – mówi trenerka WenDo.
Taka reakcja ofiary wbrew pozorom nie łagodzi sytuacji, ale wręcz ośmiela napastnika, który czuje, że ma nad nami przewagę.

- Osoby , które kończą WenDo, mają inną mowę ciała. Tu nie chodzi o to, aby lać przeciwnika, bo kobieta w starciu z rosłym mężczyzną ma niewielkie szanse. Uczymy natomiast panie, jak zastosować nieskomplikowaną technikę, by dać sobie kilka sekund przewagi, które pozwolą nam uciec. Czasami wystarczy ryknąć do ucha, aby zdezorientować przeciwnika – podpowiada Małgorzata Kulczycka. - W niektórych niemieckich landach dziewczynki co roku przechodzą takie kursy. Wystarczy kilka godzin, aby nauczyć się, jak sobie radzić, gdy zostaniemy zaatakowane.

Przemoc to jednak nie tylko bicie. Ojciec, który nie płaci alimentów na swoje dziecko tylko dlatego, aby zrobić na złość byłej partnerce, też stosuje przemoc, finansową. Takich przypadków, z którymi zamierzają walczyć opolskie feministki, jest znacznie więcej.

- To my, kobiety częściej kończymy studia, a stanowiska kierownicze obsadzają mężczyźni. Z badań wynika też, że zarabiamy o 18-20 proc. mniej od panów – wylicza Kulczycka. – To niezbyt poważne traktowanie widać również w polityce. Facet może opowiadać największe bzdury, ale nikt – komentując to – nie zwróci uwagi na to, jaki miał krawat albo garnitur. Gdy głos zabierają kobiety, często ważniejsze jest to, jakie miały buty, niż to, co powiedziały. Nie ma się co czarować - żyjemy w patriarchacie. Kobiety dopiero od 100 lat mogą głosować, więc wiele mamy jeszcze do zrobienia. Nie jesteśmy mniej wartościowe od mężczyzn, ale musimy zawalczyć o swoje.

Prezeska nowo powstającego stowarzyszenia zarabia na życie, prowadząc pracownię artystyczną. Jest trenerką rękodzieła: od ceramiki, przez biżuterię, po szycie.

- To pomaga w mojej działalności społecznej. Świetnie rozmawia się o poważnych problemach, dłubiąc na przykład makatki. Wtedy łatwiej opowiedzieć o tym, co kłopotliwe albo wstydliwe. Dopiero wtedy dużo osób się otwiera – uważa.
W szkole koledzy mówili o niej „Matka Teresa”, bo od najmłodszych lat stawała w obronie słabszych. - Całego świata nie zmienię, ale mogę poprawiać jakiś jego fragment. No przecież robię to również dla sobie, żeby i mnie, i moim bliskim żyło się lepiej – kwituje Małgorzata.

Feminoteka
Organizacja od ponad 10 lat działająca na rzecz likwidacji dyskryminacji ze względu na płeć we wszystkich sferach życia społecznego, publicznego i kulturalnego.Misję Feminoteki oddają słowa francuskiej filozofki Simone de Beauvoir „Nikt nie rodzi się kobietą, tylko się nią staje”.

WenDo
Jest to sztuka, która zrodziła się 30 lat temu w Kanadzie. W dosłownym tłumaczeniu oznacza „Drogę Kobiet”. WenDo nie jest szkołą walki, ale samoobrony, dedykowaną osobom najbardziej narażonym na przemoc, czyli dziewczynom i kobietom. Technika z Kanady zawędrowała do Europy Zachodniej, gdzie szczególną popularność zdobyła we Francji i w Niemczech.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska