Stopnie mają zniknąć ze szkoły. Żeby nie frustrować dzieci

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Oceny opisowe mają - zdaniem ministerstwa - zmniejszyć stres szkolny i rywalizację między uczniami. Ale nie chcą ich nauczyciele, bo już mają mnóstwo papierkowej roboty. Rodzice boją się, że nie zrozumieją, czego ich dziecko nie umie.
Oceny opisowe mają - zdaniem ministerstwa - zmniejszyć stres szkolny i rywalizację między uczniami. Ale nie chcą ich nauczyciele, bo już mają mnóstwo papierkowej roboty. Rodzice boją się, że nie zrozumieją, czego ich dziecko nie umie. Sławomir Mielnik
MEN chce, aby postępy uczniów nauczyciele oceniali jedynie opisowo.

- Taka zmiana wprowadzi więcej zamieszania niż pożytku - uważa Joanna, mama 8-letniego Olka, który we wrześniu pójdzie do trzeciej klasy. - Do tej pory syn dostawał ocenę opisową jedynie na koniec roku, ale dla mnie ona wcale nie była czytelna. Nauczyciel pisał na przykład, że mały nad daną umiejętnością musi jeszcze popracować, a ja nie byłam w stanie zgadnąć, czy jest dobrze, ale Olek ma pracować aby było jeszcze lepiej, czy może on sobie zupełnie z danym zadaniem nie radzi.

Do tej pory szkoła sama decydowała w jaki sposób w trakcie semestru ocenia uczniów klas I-III. Niekiedy były to słoneczka, które - w przypadku gdy uczeń poradził sobie z danym zadaniem gorzej - przesłaniała chmurka. Inne szkoły decydowały się na przyznawanie punktów albo literek. Argument za wprowadzeniem takiego rozwiązania był taki, że dla dzieci ten sposób oceniania jest mniej stresujący. Oceny opisowe pojawiały się jedynie na koniec roku.

Teraz Ministerstwo Edukacji Narodowej chce, aby nauczyciele zrezygnowali z buziek oraz słoneczek i przez cały semestr wystawiali oceny opisowe.

- W wielu przypadkach to robota durnego - mówi wprost Dorota, nauczycielka języka obcego, której szkoła testowała taki system w klasach 4-6. - Rodzic musiał za każdym razem opisową ocenę podpisać, abyśmy mieli pewność, że wie jakie zaległości ma do nadrobienia jego pociecha. Podpis prędzej czy później udawało się wyegzekwować, ale na poprawie nieraz się zdarzało, że uczeń wypadał jeszcze gorzej niż na pierwszym teście.

W PSP nr 20 w Opolu opisowe oceny nie będą nowością, bo i bez zaleceń MEN tak ocenia się tu uczniów. Anna Gudek, wicedyrektor szkoły rozumie jednak obawy rodziców.

- Wszystko rozbija się o to, że taką opisową ocenę można różnie interpretować - mówi Anna Gudek. - To, co nauczyciel miał na myśli przygotowując ocenę, niekoniecznie musi się pokrywać z tym, jak rodzic ją zrozumie.

Więcej na ten temat w środowym wydaniu Nowej Trybuny Opolskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska