Stowarzyszenie na rzecz Dzieci Niepełnosprawnych 'Tacy Sami'

Archiwum fundacji
Obecnie z różnych form rehabilitacji korzysta w Głubczycach 30 niepełnosprawnych dzieci.
Obecnie z różnych form rehabilitacji korzysta w Głubczycach 30 niepełnosprawnych dzieci. Archiwum fundacji
Niepełnosprawne dzieci z małych miasteczek mają mniejsze możliwości rehabilitacji i rozwoju. Trzy kobiety z Głubczyc pokazały, że można im oraz ich rodzicom skutecznie pomóc.

W większych miastach istnieją od lat placówki, które prowadzą rehabilitację niepełnosprawnych dzieci o ugruntowanej renomie. W małych miasteczkach takich miejsc brakuje i trzeba wielkiej determinacji, by je stworzyć.

Udało się to kilku dzielnym kobietom w Głubczycach, które niedawno obchodziły pierwszą rocznicę powstania Stowarzyszenia na rzecz Dzieci Niepełnosprawnych "Tacy Sami". Kiedyś istniała tam organizacja pod tą nazwą, ale poza nią nic nie zostało po tamtej inicjatywie.

Urszula Garnczarska, mama niepełnosprawnego Łukasza opowiada, jak trudno było jej i innym rodzicom rehabilitować dzieci przed powstaniem głubczyckiego stowarzyszenia.

- Raz w tygodniu staraliśmy się dowieźć synka do fundacji w Opolu - wspomina. - To niby tylko 50 km, ale jeśli doliczy się drogę powrotną, to trzeba przeznaczyć na podróż dwie godziny. Trudno było zorganizować wspólny dojazd z innymi rodzicami, ponieważ cotygodniowa synchronizacja była praktycznie niemożliwa. Nierzadko zdarzało się, że synek, gdy dotarliśmy do Opola, był już zmęczony podróżą, ospały, zniechęcony i nie bardzo chciał ćwiczyć.

Wtedy cały nasz wysiłek szedł na marne. Nie bez znaczenia dla mnie i innych rodziców była samotność, której każdy z nas doświadczał w podobny sposób. Wydawało nam się, że los skrzywdził tylko nas. Nie można było liczyć na zrozumienie problemów takich rodzin, jak nasza, u ludzi mających zdrowe potomstwo. Mimo całej empatii, oni nie są w stanie pojąć skali dramatu.

Głubczyckie Stowarzyszenie "Tacy Sami" postanowiła reaktywować Elżbieta Małko (dziś prezeska), mama niepełnosprawnego Adasia. Swoją inicjatywą zaraziła na początku jeszcze dwie kobiety: Annę Pawliszyn-Strychaniecką, która jest neurologopedą i Martę Pirch - terapeutkę. Obie były doskonale zorientowane w potrzebach niepełnosprawnych dzieci i entuzjastycznie przystąpiły do realizacji pomysłu.

Przebrnięcie przez etap urzędowych formalności wprawdzie nie było łatwe, ale okazało się niewielkim problemem w porównaniu do tych, które należało pokonać później. Pierwszym okazał się brak lokalu.

- Burmistrz bardzo starał się nam pomóc, ale niestety, nie mógł przydzielić na naszą działalność takiego lokalu, w którym można byłoby ją prowadzić - tłumaczy pani prezes.

Założycielki stowarzyszenia tym się jednak nie zniechęciły i szukały dalej. Ich samozaparcie zostało nagrodzone. Firma TOP- Farms użyczyła im (bezpłatnie) odpowiedniego pomieszczenia w dobrym punkcie, gdzie kiedyś była przychodnia.

Kolejnym etapem do pokonania była konieczność odnowienia pokoi i wyposażenia ich w odpowiedni do rehabilitacji sprzęt. W remoncie pomogły lokalne firmy. Rodzice dzieci, które miały korzystać z zajęć, też pracowali solidnie.

Dziś w czystych pomieszczeniach jest sprzęt do rehabilitacji ruchowej z elementami integracji sensorycznej oraz gabinet logopedyczny. Wyposażenie to pozyskało stowarzyszenie dzięki projektowi, z którym zarząd zwrócił się do warszawskiej fundacji “Rosa".

- Obecnie z różnych form rehabilitacji regularnie korzysta ponad 30 niepełnosprawnych maluchów.

- Nie jeździmy już do Opola i uważamy, że powstanie takiego ośrodka jest ogromną pomocą dla naszych dzieci i dla nas - mówi Urszula Garnczarska.

Na razie zajęcia odbywają się regularnie dzięki ludziom, którzy je prowadzą w ramach wolontariatu. Na dłuższą metę utrzymanie takiej sytuacji jest raczej niemożliwe. Starania kierownictwa stowarzyszenia idą w kierunku pozyskania pieniędzy, by zatrudnić rehabilitantów na etatach.

Stowarzyszenie nie ma jeszcze statusu organizacji pożytku publicznego, ale jego zarząd o to zabiega. Gdy go otrzyma, będzie mógł starać się m.in. o kontrakt w NFZ, pozyskać pieniądze od podatników (1 proc.) i z innych źródeł.

- Żeby uzyskać zadowalające efekty, rehabilitacja musi być prowadzona systematycznie - mówi Anna Strychaniecka. - Liczę, że w przyszłości stowarzyszenie stanie się pracodawcą dla rehabilitantów. Dzięki temu zyskamy poczucie stabilności i bezpieczeństwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska