Strach nadchodzi z deszczem

Witold Żurawicki
- Nad rzekę chodzę codziennie, a gdy pada - nawet dwa razy na dobę. Lepiej samemu sprawdzać poziom wody - przyznaje Waldemar Nowok.

Jego dom leży kilkadziesiąt metrów od Lublinicy - niewielkiej rzeczki, która leniwie płynie przez Pietraszów koło Dobrodzienia. Leniwie, bo jest już wyregulowana: jej dno wyczyszczono i poszerzono, koryto okrywają dodatkowo potężne wały.
- Tej zimy spaliśmy spokojnie, po raz pierwszy od wielu lat. Ale gdy przyszły roztopy, a potem deszcze, które nie mogą się skończyć - spać znowu nie można - mówi Nowok.
Lublinica nie zawsze była spokojna. Gospodarstwa rodzin: Nowoków, Kuców, Rzepczyków, Swobodów leżą w zakolu rzeczki. W tym miejscu 30 lat temu zmieniono bieg jej koryta. Natura nie zaakceptowała tej zmiany i Lublinica wylewała. Pierwszy raz zaatakowała w roku 1997. Woda wdarła się nawet do pomieszczeń na piętrze. Całe zakole stało się wielkim rozlewiskiem.

Drugi raz Lublinica zaatakowała w środę, 18 lipca zeszłego roku. Wcześniej, gdy z nieba lalo się strumieniami, a woda w rzece ciągle przybierała, ludzie chodzili nad brzeg i ciągle mierzyli stan rzeczki. Nocą i rankiem poziom rzeki rósł leniwie, jednak przed południem Lublinica zaczęła przybierać gwałtownie i wylewać. Woda najpierw wdarła się na podwórza, następnie do piwnic, a w końcu do pokojów na parterze. Gdyby nie szybka reakcja władz gminy, które między innymi ściągnęły do pomocy strażaków - straty byłyby znacznie większe. To właśnie władze gminy doprowadziły do przebudowy koryta rzeczki i budowy wałów.
- Jak kilka dni temu woda znowu się podniosła i zaczęła wymywać obramowanie nurtu, obrazy sprzed roku stanęły mi przed oczami tak, jakby to było wczoraj - podkreśla Waldemar Nowok.

- Ten strach zostanie już nam do końca życia. Liczymy, że nowe wały wytrzymają, ale lepiej samemu sprawdzać, bo strzeżonego... - dodaje Halina Nowok.
Po powodzi w roku 1997 jedna z firm zabrała się za regulację Lublinicy. Jednak robotę sfuszerowała - najlepszym dowodem na to była powódź zeszłoroczna. Rok temu mieszkańcy Pietraszowa mieli już więcej szczęścia: Wojewódzki Zarząd Inwestycji Wodnych i Melioracji ściągnął ciężki sprzęt i dzisiaj Lublinica sprawia wrażenie spokojnego strumyka. Jednak mieszkańcy zakola wiedzą, że to tylko pozory.
- Wały jeszcze nie stwardniały, wytrzymałe będą dopiero wtedy, gdy zarośnie je trawa. Na razie są miękkie, gdyby woda je podmyła - rozpłyną się - zastrzega Waldemar Nowok. W ten sposób próbuje wytłumaczyć stałe sprawdzanie rzeczki i zerkanie w niebo.

- Po 30 metrów własnego gruntu pod wały daliśmy za darmo, to niewielka strata wobec spowodowanych powodziami - mówi Józef Kuc. - Kilka dni temu przyjechała jakaś komisja i wszystko oglądała. Widać i oni są w strachu, że po tak wielkich roztopach Lublinica wyleje.
Jednak nie trzeba powodzi, by - ze względu na położenie terenu - gospodarstwa borykały się z wodą. Zalega ona ciągle w starym korycie Lublinicy. Dostaje się też do piwnic.
- To gruntówka, która przesiąka nam przez ściany. Na szczęście rzadko wzbiera wyżej kostek - zastrzega Józef Kuc.
- Ale po ostatnich roztopach potrafiła podejść w piwnicy nawet pod piec tak wysoko, że nie można go było uruchomić - wspomina Nowok.

- Ze względu na roztopy i obfite opady deszczu poziom wód gruntowych jest tak wysoki, że rzeczywiście może ona wdzierać się do piwnic tych gospodarstw - przyznaje Ewald Zajonc, zastępca burmistrza Dobrodzienia. - I tutaj niewiele da się zrobić, bo ten teren to taka mała depresja. Poza tym po powodzi zeszłorocznej izolacja ścian domów została przerwana i nie chroni już w należyty sposób.
- Siać i orać tutaj już nie będziemy, trudno - wzdycha Kuc. - Najważniejsze, żeby tylko wały wytrzymały.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska