Stracił nogę, teraz za darmo pomaga remontować mieszkania. "Kiedyś mi też ktoś pomógł"

x-news/TVN24
Wodzisław Śląski (woj. śląskie). - Jak człowiek pracuje, to w tym relaksie przynajmniej nie myśli, że nie ma nogi - mówi pan Krzysztof, który za darmo pomaga remontować dom rodzinie z czwórką dzieci. Robi to, bo sam kiedyś otrzymał pomoc. Wtedy też obiecał, że odwdzięczy się w ten sam sposób. Został wolontariuszem, pomaga innym. - Jak człowiek pracuje, to w tym relaksie przynajmniej nie myśli, że nie ma nogi - mówi pan Krzysztof.

Gdy pojawił się w domu pani Dagmary, od razu wiedziała, że dadzą radę. Mama czwórki dzieci, żyli normalnie, dopóki ojciec nie usiadł na wózku inwalidzkim. Stracili mieszkanie. Pan Krzysztof pomaga im wyremontować nowy dom. Za darmo. Bo sam kiedyś otrzymał pomoc.

Poznali się przez "Piękne Anioły". Stowarzyszenie, które pomaga ubogim rodzinom w remoncie dziecięcych pokojów, najpierw trafiło z taką propozycją do Krzysztofa Polnika ze Skrzyszowa, wsi pod Wodzisławiem Śląskim. - Baliśmy się, co powiedzą sąsiedzi, skąd nagle mamy pieniądze. W końcu zgodziliśmy się - opowiada mężczyzna.
Pech chciał, że zachorował. Półpasiec, zakażenie krwi, miażdżyca, amputacja. Najpierw palców stopy, potem nogi aż po kolano.Nie mógł wytrzymać w szpitalu, z bezczynności. Przywykł do roboty. Po wyjściu, na drugi dzień zabrał się za skręcanie mebli razem z wolontariuszami "Pięknych Aniołów". Po remoncie obiecał im, że odwdzięczy się w ten sam sposób. Został ich wolontariuszem.
Tak trafił do Śpiewaków."To było jak wygrana w totolotka"- Żyliśmy z Jarkiem normalnie, wynajmowaliśmy mieszkanie, oboje pracowaliśmy, dzieci do szkoły, do przedszkola, najmłodsze u mamy - opowiada Dagmara Śpiewak z Wodzisławia Śląskiego.
Aż pan Jarosław spadł z drabiny. Niby nic się nie stało, lekarze mówili, że będzie dobrze. Po trzech latach mężczyzna spadł ze stołka. Niewinny uraz i koniec. Pani Dagmara: - Już nie wstał. Lekarz stwierdził, że to uszkodzenie rdzenia kręgowego. Przecierał się od upadku z drabiny, bo pan Jarosław cały czas pracował fizycznie. Wyrok: wózek inwalidzki.
Musieli zamieszkać u mamy pani Dagmary. W jednym pokoju z czwórką dzieci i ich niepełnosprawnym ojcem, którego trzeba nosić do łazienki. - Szukałam pomocy, gdzie się da. Ktoś powiedział: uderz do "Pięknych Aniołów". Napisałam, ale nie wierzyłam w odzew.
To było jak wygrana w totolotka. "Piękne Anioły" powiększają im teraz dom - o sąsiedni garaż.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska