Strajk czerwonych autobusów

Joanna Forysiak
Pracownicy Miejskiego Zakładu Komunikacji w Nysie grożą protestem, jeżeli rada miejska nie odda MZK 300 tysięcy złotych z tytułu dopłat do ulgowych przejazdów.

Miejski Zakład Komunikacji miał z budżetu gminy dostać dwa miliony czterdzieści trzy tysiące złotych z tytułu refundacji za przejazdy osób uprawnionych do korzystania z pięćdziesięcioprocentowej ulgi. W prowizorium budżetowym na bieżący rok zaplanowano tylko milion siedemset pięćdziesiąt tysięcy. Co prawda umowę między nyską gminą a przedsiębiorstwem podpisano na tę pierwszą kwotę, radni rady miejskiej w czerwcu tego roku wstrzymali jednak wypłatę 300 tysięcy złotych i pozostawili tę kwestię do rozpatrzenia w czwartym kwartale. Pracownicy firmy postanowili upomnieć się o swoje i zagrozili strajkiem, obawiając się, że bez wspomnianych pieniędzy firma pod koniec roku wpadnie w olbrzymie tarapaty finansowe.
Wczoraj odbyło się spotkanie prezesa MZK i przedstawicieli związków zawodowych z zarządem miasta. - Zakład bardzo dobrze wywiązuje się ze swoich zadań statutowych, ale gmina prowadzi względem niego błędną politykę, zmniejszając należną dotację - podsumował rozmowy burmistrz Janusz Sanocki. - Postanowiliśmy naprawić tę krzywdę i na najbliższej sesji przedstawimy projekt zwiększenia dotacji do pierwotnego poziomu. Skąd będą pochodziły te pieniądze? Odstąpimy od budowy zbędnego Nysie kompleksu sportowego przy ulicy Brodzińskiego, o co tak usilnie zabiega radny Wiesław Tokarz z SLD.

Według burmistrza personalnie za wstrzymanie wypłat MZK odpowiada były wiceburmistrz Nysy, Stanisław Arczyński. Także w ostatnim numerze tygodnika "Nowiny Nyskie" poprzedniemu zarządowi, w skład którego wchodził Arczyński, zarzucono, że zamiast przeznaczyć pieniądze na dopłaty do biletów ulgowych, wydatkował je na Klub Sportowy "Nysa" i budowę boiska sportowego przy szkole podstawowej nr 12. - Nie bardzo rozumiem, na jakiej podstawie prezes zakładu komunikacji, Krzysztof Głowacki, ciągle domaga się z budżetu pieniędzy na swoją działalność - twierdzi natomiast Stanisław Arczyński. - Jej przyznanie byłoby bezpodstawne. Przeznaczenie 100 tysięcy złotych na klub sportowy było niezbędne. Pozwoliło mu wyjść z finansowego dołka, a przypominam, że jest to jasny punkcik na mapie promocyjnej gminy. Niezbędna jest także budowa boiska do piłki ręcznej przy gimnazjum nr 3, a nie szkole podstawowej, jak poinformowano opinię publiczną, gdyż zgodnie z ustawą każda szkoła powinna posiadać salę gimnastyczną - tłumaczy decyzje poprzedniego zarządu miasta były wiceburmistrz. Stanisław Arczyński równocześnie zauważa, że spółka MZK jest źle przygotowana do działalności na wolnym rynku i prowadzona sprzecznie z zasadami gospodarności. - Pracownikom od początku zaoferowano w moim rozeznaniu zbyt wysokie premie, kupiono tablice świetlne, a każdemu kierowcy telefon komórkowy - wylicza Arczyński. - Ekonomicznemu gospodarowaniu nie służą także wyjazdy prezesa na szkolenia i konferencje. Zamiast się szkolić, trzeba pracować - dodaje.
O tym, czy powtórnie zostanie przyznane 300 tysięcy złotych, by ratować czerwone autobusy, zadecydują w praktyce radni rządzącej poprzednio Nysą koalicji SLD i AWS, gdyż to oni mają większość w radzie miejskiej. Dlatego to ich zarząd firmy będzie się starał przekonać do swoich racji podczas spotkania w najbliższy poniedziałek. Szef Związku Zawodowego "Solidarność" Miejskiego Zakładu Komunikacji, Dariusz Ogiełło, nie wierzy jednak w przychylność radnych. - Znam sytuację w radzie miejskiej i w cuda nie wierzę. Tymczasem te 300 tysięcy złotych słusznie się nam należy. Skoro gmina szasta ulgami, to powinna zwracać za nie pieniądze, bo nikt nam za darmo paliwa nie daje. Czujemy się ofiarami przepychanek politycznych, bo od dłuższego czasu trwają awantury wokół firmy, a z miesiąca na miesiąc jej sytuacja jest coraz gorsza.
W nyskim MZK pracuje 120 osób, w tym 58 kierowców. Dariusz Ogiełło mówi, iż ludzie czują się zagrożeni utratą pracy, co byłoby dla nich katastrofą, zważywszy na wysokość bezrobocia w gminie i powiecie. Brakuje pieniędzy na części zamienne do samochodów, rosną długi w CPN, pracownicy od czterech miesięcy nie dostają zagwarantowanych premii. - W ten sposób dołożyliśmy już do istnienia przedsiębiorstwa miliard złotych - podlicza Ogiełło.

Czy Nysie grozi strajk czerwonych autobusów? Stanisław Arczyński ma nadzieję, iż pracownicy MZK powstrzymają się od tej decyzji i zrozumieją, że całe zamieszanie jest akcją propagandową burmistrza Sanockego wymierzona w poprzedni zarząd SLD - AWS. Janusz Sanocki nie przejmuje się perspektywą strajku. - Jeśli radni nie przegłosują zwiększenia przyznanej dotacji, pracownicy zakładu powinni wyciągnąć wnioski i doprowadzić do tego, by podczas najbliższych wyborów samorządowych ci, którzy rujnują ich firmę i gminę, zostali usunięci z rady miejskiej - powiedział "NTO". Natomiast sami związkowcy w wypadku niekorzystnej dla nich decyzji zapowiadają akcję protestacyjną . - Przez pierwsze trzy dni będziemy zaczynać pracę o 9.00 rano. Jeżeli to nic nie zmieni, definitywnie przerwiemy pracę, a urząd miejski obstawimy autobusami. Będziemy protestować do skutku - informuje Dariusz Ogiełło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska