24 października 2020 r. przez centrum Nysy przeszedł marsz protestu przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ograniczenia prawa do aborcji. Uczestnicy tzw. Strajku Kobiet – około tysiąca ludzi - zebrali się spontanicznie pod Halą Nysa i przeszli pod urząd miasta, zatrzymując się też pod biurem poselskim Kamila Bortniczuka.
Policja wylegitymowała część obecnych, a kilka dni później przesłała do sanepidu w Nysie notatkę wskazującą kobietę, która według ich ustaleń była organizatorem zgromadzenia. Sanepid ma prawne możliwości prowadzenia postępowań administracyjnych i nałożenia kar pieniężnych na uczestników zgromadzeń w okresie pandemicznym. Wobec „zwykłych” uczestników marszu policja kieruje wnioski do sadu o ukaranie za wykroczenie.
Rzekoma organizatorka Strajku Kobiet w Nysie zaprzecza, że pełniła taką rolę. Kobieta z własnej inicjatywy, bez żadnego wezwania, przekazała do sanepidu pisemnie swoje wyjaśnienia oraz nagranie filmowe z rozpoczęcia akcji protestacyjnej. Na nagraniu widać jak głośno instruuje innych uczestników marszu, jakie wymogi sanitarne należy przestrzegać, aby „spacer” mógł się odbyć legalnie. Obok niej stoi spokojnie policjant i strażnik miejski.
Nyski Sanepid ostatecznie sam nie wszczął żadnego postępowania w tej sprawie, ale wysłał do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przez kobietę przestępstwa z art. 161 paragraf 2 kodeksu karnego. Ten artykuł zagraża karą nawet do 5 lat więzienia osobom, które wiedząc, że są dotknięte chorobą zakaźną, narażają bezpośrednio inne osoby na zakażenie.
Prokuratura w Nysie sprawy jeszcze nie zarejestrowała, ale sanepid ma zwrotne potwierdzenie, że korespondencja w tej sprawie dotarła do śledczych.
- Zawiadomienie jest oczywistym elementem represyjności państwa. Działanie Sanepidu jest nakierowane na nękanie osoby, która mogła protestować w słusznej sprawie – uważa Tomasz Hankus, prawnik współpracujący z wrocławską kancelarią prawną, która pro bono broni obywateli w takich sprawach.
– Mieszkanka Nysy nie mogła popełnić tego przestępstwa, ponieważ po pierwsze nie była zakażona koronawirusem ani podejrzana o zachorowanie. Przepis jasno stanowi, że odpowiedzialność karną może ponieść osoba, która "wiedząc", że jest dotknięta chorobą zakaźną. Z żadnego dokumentu zgromadzonego w aktach sprawy nie wynika, żeby nasza klientka była choćby podejrzana o zachorowanie - argumentuje Tomasz Hankus.
Prawnicy z wrocławskiej kancelarii ze swojej strony wysłali do nyskiej prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa przez pracowników sanepidu. W ich opinii mogli się dopuścić fałszywego oskarżenia (art. 234 KK) co jest karane pozbawieniem wolności nawet do 2 lat.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?