Strajk kobiet w Kędzierzynie-Koźlu. Na ulice miasta we wtorek wyszło jeszcze więcej osób niż w poniedziałek

Na wtorkową manifestację przyszło około 600 osób. Najwięcej od niedzieli, kiedy mieszkańcy zebrali się po raz pierwszy.

Atmosfera początkowo była nerwowa, bo pojawiły się informacje, że w niektórych miejscach gromadzić się będą kibice Chemika. Mieli oni pilnować wejścia do kościołów.

Tłum z dworca PKP udał się pod krzyż na Rondzie Milenijnym. Tam faktycznie stali kibice Chemika i wiele innych osób. Manifestanci przeszli jednak obok, nikt nikogo nie zaczepiał. W pewnym momencie manifestanci krzyczeli nawet do mężczyzn stojących pod krzyżem, żeby dołączyli się marszu.

Wśród manifestujących pojawiły się sugestie, że nie ma sensu demonstrować pod kościołami. Pod dwoma świątyniami: na osiedlu Pogorzelec oraz w Śródmieściu zgromadziło się ponad 20 osób, które przekonywały, że nie wpuszczą tam demonstrantów.

Jedna kobieta próbowała wejść na mszę z kartonem na którym był napis nawiązujący do strajku kobiet. Została jednak poinformowana, że na mszy jest już 90 osób i więcej nie może się tam pojawić ze względu na przepisy antycovidowe.

Dzień wcześniej demonstranci przeszli przez dwa place kościelne: w parafii pw. św. Eugeniusza de Mazenod oraz św. Mikołaja. Pojawiły się race i świece dymne.

Organizatorzy protestów mówili nieoficjalnie, że nie chcą już przychodzić pod kościoły i niepotrzebnie eskalować emocji. Zwoływali się jednak również na kolejny protest, w środę o godzinie 17.00.