Złośliwi twierdzą, że mieszkańcy Opola są ospali i wiele ich nie interesuje, że daleko im do wyrażania swoich poglądów. Jednak orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, który uznał możliwość usuwania ciąży ze względu nieodwracalne wady płodu za niezgodną z konstytucją, najwyraźniej przelało w ludziach czarę goryczy. Protesty odbywają się regularnie. I przybierają na sile, nie tylko w stolicy regionu, ale i innych jej miastach.
Przyznaję, że do tej pory na protesty organizowane przez Strajk Kobiet nie chodziłem. W środę (28 października) uznałem, że jednak wypadałoby się ruszyć. Choćby z dziennikarskiego obowiązku, by nie tylko śledzić relacje koleżanek i kolegów, ale i samemu zobaczyć, jak te protesty w Opolu wyglądają.
Nos mnie nie zawiódł. Środowa manifestacja miała bowiem skalę, jakiej w mieście nie oglądaliśmy od dłuższego czasu. Pochód był bardzo długi. Rozciągał się na setki metrów, choć trzeba zaznaczyć, że wynikało to głównie z faktu, iż manifestanci trzymali się chodników, zazwyczaj wchodząc na jezdnię tylko w miejscach do tego przeznaczonych. Ale jak to robili, to i tak wstrzymywali ruch na dłuższy czas. Przemieszczenie się takiej masy ludzi przez przejście dla pieszych wymaga jednak czasu.
Uwagę oczywiście zwracały hasła. W dużej mierze dosadne, o wydźwięku, z którym się nie identyfikuję. Ale pojawiło się też kilka bardziej kreatywnych i prześmiewczych. Przykład? "Introwertycy tu są. Jest źle".
Obecność kobiet na proteście nie zaskakiwała. W końcu to ich strajk. Jednak równie licznie stawili się mężczyźni.
Dlaczego? Oczywiście każdy ma swoją motywację i w przypadku innych facetów na proteście mogę się genezy udziału tylko domyślać. Zakładam, że dla sporej części była to po prostu okazja ku temu, aby sobie pokrzyczeć, skanalizować gniew wobec władzy w grupie ludzi, którzy myślą podobnie jak oni. Że ten gniew narastał, a postanowienie TK oraz słowa przedstawicieli obozu władzy o osobach okazujących swoje niezadowolenie i pozwalających sobie na krytykę tegoż, przelały czarę goryczy.
Ja, jak już wspomniałem, wybrałem się z dziennikarskiej ciekawości. Ale nie tylko. Równie istotne było okazanie zwykłej solidarności z kobietami, którym postanowienie TK odbiera możliwość decydowania o samych sobie. A także świadomość, że istnieje ryzyko wykonania przez władzę innego kroku ograniczającego jakąś swobodę, którą traktujemy jako oczywistą i daną na zawsze, a która wcale taka ugruntowana nie jest.
Byłem też, by dać oparcie najbliższym. Tym, którzy postanowili pójść w środowym strajku, bowiem nie chcą, by władza decydowała za nich w sprawach, które powinny zależeć od ich sumienia, a które nie pozostają bez wpływu na zdrowie i życie. I zakładam, że inni mężczyźni pojawiają się na protestach także dlatego. Bo idą ich żony, matki i córki. Kiedy, jak nie w takich sytuacjach okazywać, że mogą na nas polegać?
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?