Strajk włoski w marketach?

Tomasz Gdula [email protected] 77 48 49 528
W razie fiaska negocjacji, 22 września w sklepach wielkopowierzchniowych czterech sieci niewykluczony jest nawet strajk włoski. (fot. Daniel Polak)
W razie fiaska negocjacji, 22 września w sklepach wielkopowierzchniowych czterech sieci niewykluczony jest nawet strajk włoski. (fot. Daniel Polak)
Związkowcy z Biedronki, Reala, Carrefoura i Makro żądają poprawy warunków pracy. We wtorek (7 września) odbędą rozmowy ostatniej szansy z pracodawcami.

Byłem kilka dni temu w Realu na Wrocławskiej i przez kilkanaście minut szukałem pracownika, który wskaże mi, gdzie są artykuły dziecięce, bo potrzebowałem pieluch - opowiada Piotr Wójcik z Opola. - Gdy w końcu dorwałem panią z personelu, tylko w biegu odburknęła mi że „gdzieś tam” i wskazała kierunek palcem. Po ułamku chwili już jej nie było.

Zobacz: Ozimek. Pracownicy huty Małapanew nadal czekają na wypłaty. Będzie pikieta?

Pracownicy marketów przyznają, że często nie mają czasu odpowiedzieć klientom nawet na proste pytania, gdyż przez całą dniówkę muszą gnać od jednych obowiązków do kolejnych. Według danych komisji zakładowej Solidarności w innym opolskim Realu, przy ul. Sosnkowskiego, niegdyś pracowało tam 250 osób, a dziś personel liczy 199 pracowników.

- Ludzi ubywa, ale obowiązków nie, wręcz przeciwnie - mówi Dorota Juwa, przewodnicząca związku w tym markecie. Pani Dorota podkreśla, że tempo pracy wymuszone uszczupleniem personelu staje się trudne do wytrzymania, szczególnie na dłuższą metę.

Oprócz obsługi kas pracownicy mają też masę obowiązków na zapleczu

I wszystkiemu muszą podołać w godzinach pracy, bo firma niechętnie zgadza się na nadgodziny. W tej sytuacji nawet niezłe zarobki nie są w stanie zrekompensować wysiłku wkładanego w obowiązki zawodowe.

- Jako kasjerka zarabiam ponad dwa tysiące złotych i podobnie jak inni mam świadomość, ze to bardzo przyzwoite pieniądze - przyznaje Dorota Juwa. - Nie mogę też powiedzieć, by w naszym markecie były łamane prawa pracownicze, bo tak nie jest. Ale nie zmienia to faktu, że jako personel jesteśmy obciążeni zbyt dużą ilością obowiązków.

M.in. ta sprawa będzie tematem zaplanowanych na wtorek rozmów „ostatniej szansy” między pracodawcami a związkami zawodowymi pracowników marketów. Te ostatnie stawiają sprawę jasno: albo lepsze warunki pracy, albo protest, a nawet strajk.

Swoje niezadowolenie otwarcie wyrażają pracownicy sieci Real, Biedronka, Carrefour i Makro. Nie wszyscy narzekają jedynie na zbyt duże przeciążenie pracą. Wśród związkowych postulatów jest też podwyżka płac oraz odstąpienie przez pracodawców od szykan wobec związków zawodowych.

Pod tym ostatnim względem wciąż nie jest najlepiej, gdyż mimo że na Opolszczyźnie działa kilkadziesiąt sklepów o wielkiej powierzchni handlowej, tylko w nielicznych funkcjonują organizacje związkowe.

- A musimy zmagać się z bardzo ciężkimi ładunkami, siedzenia przez wiele godzin przy kasach bez prawa skorzystania z toalety, płacą psie pieniądze i jeszcze do tego kantują ma wypłatach, potrącając z pensji za co się da - opowiada kasjerka jednego z marketów w Kędzierzynie-Koźlu. - Jasne, że dziś jest dużo lepiej niż kilka lat temu, bo media narobiły szumu wokół naszej sieci i właściciele się wystraszyli, ale ciągle dochodzi do wielu nieprawidłowości.

Zobacz: Ozimek. Pracownicy Huty Małapanew wstrzymali pracę

Jeśli wtorkowe negocjacje związkowców z pracodawcami zakończą się fiaskiem, 22 września odbędzie się pikieta przed warszawską siedzibą grupy Makro Cash and Carry Polska. Związkowcy rozważają równocześnie na ten dzień jakąś ogólnopolską formę protestu, np. strajk włoski. Oznaczałoby to bardzo staranne i drobiazgowe wykonywanie obowiązków zawodowych przez personel, a co za tym idzie znacznie większe niż zwykle kolejki do kas i irytację klientów.

- Realizacja naszych postulatów, zgłaszanych pod adresem pracodawców leży również w interesie klientów - twierdzi Dorota Juwa z Reala przy Sosnkowskiego.

Jej zdaniem mniej przeciążony pracą personel będzie robił lepsze wrażenie na osobach odwiedzających markety.

- My też chcielibyśmy móc doradzić każdemu klientowi, czy z uśmiechem wskazać drogę do właściwego stoiska. Dziś nie zawsze jest to możliwe, ponieważ pracodawca rozlicza nas głównie z wykonywania podstawowych obowiązków, a tych jest tyle, że na nic innego nie starcza już czasu. Mam nadzieję, ze niebawem ta sytuacja ulegnie poprawie - kończy przedstawicielka Solidarności.

Tak było

Właściciele sieci handlowych muszą liczyć się z siłą pracowniczych związków. 26 października 2007 roku właśnie pod ich naciskiem zaczęła w Polsce obowiązywać ustawa o zakazie handlu w święta, która objęła zarówno Wielkanoc i Boże Narodzenie, jak również 1 i 3 Maja, Boże Ciało, święto Matki Boskiej Zielnej jak również dzień Wszystkich Świętych i Narodowy Dzień Niepodległości.

Zakaz handlu w te dni powoduje wprawdzie handlowy paraliż kraju, lecz na jej mocy obarczeni nawałem pracy pracownicy marketów mogą wypoczywać wtedy, gdy robi to większość Polaków.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska