Nie jest to proste, ale można liczyć na pomoc.
Zbigniew Kądziołka z Żędowic ma 52 lata, pracę traci nie po raz pierwszy. Mieszkańcy gminy Zawadzkie znajdują się w szczególnie trudnej sytuacji. Przez całe lata nikt tu się o pracę nie martwił, bo dawała ją huta.
Zobacz: Opolszczyzna. Pracowali za granicą. Wracają i zakładają własne firmy
Dawniej zatrudniała nawet 6 tysięcy osób, a teraz kilkaset. Małych firm było tu niewiele, więc kto odchodził z huty, nagle znajdował się w trudnym położeniu.
Kiedy Kądziołka pierwszy raz stracił pracę, postanowił założyć firmę budowlaną
Po pewnym czasie nawet nieźle prosperowała. Ale huta znowu grupowo zwolniła ludzi i wszyscy musieli się jakoś ratować. Nagle pojawiła się więc wielka konkurencja tych, co robili na czarno. Na szczęście Kądziołka dostał wtedy pracę w wyuczonym zawodzie ślusarza.
- Nigdy nie czułem się bezpiecznie, więc zanim pojawiły się widoczne oznaki pogarszania się kondycji firmy, zacząłem budować własny warsztat, bo przecież to umiałem - mówi Zbigniew Kądziołka.
Zajęło mi to 3 lata, ale mogę sobie pogratulować, że przewidziałem, jak może się moje życie ułożyć. Jakiś czas temu zauważyliśmy, że szef powoli redukuje zespół. Zwalniano najpierw po 3, 4 pracowników. Aż przyszła kolej na mnie.
Zobacz: Milionerzy na Opolszczyźnie. Ich liczba spadła
- Tym razem ze świadectwem pracy poczułem się już jak weteran. Poszedłem się zarejestrować do PUP i mogłem tam powiedzieć, że jestem prawie przygotowany do prowadzenia działalności. Prawie, bo budowa warsztatu ślusarskiego była na ukończeniu. Żeby zaczął funkcjonować, trzeba go było wyposażyć w niezbędne maszyny i urządzenia.
W PUP skierowano Kądziołkę do osób prowadzących unijny projekt "Klucz do biznesu”
Pojawiła się szansa pozyskania z puli przeznaczonej na realizację projektu 40 tys. zł. Kądziołce nie sprawiło problemu napisanie biznesplanu, bo od kilku lat przecież przemyśliwał, jak będzie funkcjonować jego firma, a w PUP ukończył jeszcze kurs, który mu to ułatwił.
- Doszedłem do wniosku, że potrzebny mi kurs spawania wyższego stopnia i na taki mnie skierowano - mówi pan Zbigniew. Spawanie i obróbka skrawaniem będzie głównym profilem firmy. Myślę, że pozyskam klientów, bo dotąd tylko huta była na rynku głównym usługodawcą.
Marzy o tym by ściągnąć z Zachodu syna, kupić wypalarkę laserową, podnieść poziom usług i skorzystać potem ze środków unijnych na rozwój firm. - Co będzie, jeśli nie dostanę tych 40 tys. dotacji? - I tak założę firmę. Ale później.
Andrzej Kruszyński ma 53 lata. Jest technikiem budowlanym
Pracował w firmie, która zajmuje się dystrybucją gazu płynnego. Od dwóch lat jest formalnie jest bezrobotnym. Formalnie, bo tak naprawdę imał się każdej nadarzającej się okazji do zarobienia. - Z czegoś trzeba przecież żyć.
Próbował szczęścia na Zachodzie
Te umiejętności, które posiada, wszędzie są przecież cenione. Czy w kraju, czy za granicą ludzie potrzebują co pewien czas pomalować mieszkanie, odnowić łazienkę, wycyklinować podłogi.
- Kiedyś - mówi Andrzej Kruszyński - była specjalizacja.
Ktoś układał parkiety, a inny kafelki. Teraz trzeba umieć wszystko. Ale w Nysie wszyscy się biorą do remontów. Pracy w tym rejonie od lat jest za mało. - Gdybym został za granicą, zapewne z tym zawodem nieźle bym prosperował. Ale ja chcę żyć w kraju! - stanowczo mówi Kruszyński.
Ostatnio zauważył symptomy korzystnych zmian
Wokół Nysy więcej się buduje. Dużo młodych ludzi wyemigrowało za chlebem. Tu pozostawiali domy i mieszkania. Teraz w nie inwestują, a Kruszyński widzi pole do działania dla firmy budowlanej, którą chce założyć.
- Jeśli dostanę dotację, od razu kupię narzędzia do układania parkietów, mieszadło do klejów, szlifierki oraz inne niezbędne akcesoria. Mam zamiar oferować jak najszerszy zakres usług budowlanych, łącznie z instalacjami, bo klienci nie chcą szukać fachowca do każdej roboty.
Nie przewiduję kłopotów związanych z prowadzeniem firmy, bo w czasie szkoleń w WUP uzyskaliśmy wiele cennych informacji. - Wiem już, jak prowadzić dokumentację i rozliczać się z fiskusem. Jeśli mi się powiedzie, dam pracę innym.
Zaczną pod kontrolą
Katarzyna Pankiewicz,asystentka kierownika projektu "Po klucz do biznesu”:
– To największy w kraju projekt związany z dystrybucją unijnych dotacji. Objęto nim 405 osób - kobiet i mężczyzn, które w ostatnich 12 miesiącach nie prowadziły działalności gospodarczej, a teraz z założeniem własnej firmy wiążą swoją zawodową przyszłość. Ponad 370 osób ma szansę otrzymać pomoc finansową w kwocie do 40 tys. zł. W październiku będziemy je wypłacać, ale wcześniej uczestnicy przeszli cykl szkoleń i zdobyli wiedzę o tym, jak sporządzić biznesplan, obliczyć opłacalność przedsięwzięcia, prowadzić dokumentację. Przez rok urzędnicy będą sprawdzać, jak wydane zostały pieniądze na start.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?