Straż miejska ściga polityków, ale plakaty i tak są na ulicach

Artur  Janowski
Artur Janowski
Plakat Jarosław Pilca leży na skrzyżowaniu ulic Ozimskiej i Katowickiej w Opolu.
Plakat Jarosław Pilca leży na skrzyżowaniu ulic Ozimskiej i Katowickiej w Opolu. Arti
Wyborcze plakaty i banery nadal można spotkać w Opolu. Straż miejska wysłała kilkanaście wezwań do kandydatów.

Od wyborów minęły niemal trzy tygodnie, a mimo to część startujących nie posprzątała po sobie. Plakaty kandydatów do sejmu i senatu wciąż wiszą na ulicach i to nawet w centrum Opola, gdzie patroli straży miejskiej jest sporo.

Największy problem jest jednak w dzielnicach peryferyjnych, dlatego straż miejska wysłała kilkanaście wezwań, w których podano komitetom konkretne lokalizacje. Na razie tylko tyle można zrobić.

- W tym roku postanowiliśmy zareagować szybciej, mamy nadzieję, że plakaty znikną wcześniej, niż to się zdarzało do tej pory - przyznaje Krzysztof Maślak, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Opolu.

Formalnie komitety wyborcze mają aż 30 dni po dniu wyborów, aby posprzątać po sobie. Dopiero po przepisowym miesiącu reklamy mogą być ściągane przez urząd miasta, który potem kosztami obciąża komitet.

Przepisy pozwalają także na wlepianie mandatów w wysokości 500 złotych za zaśmiecanie miasta, a jeśli pełnomocnik wyborczy go nie przyjmie, to sprawa ląduje w sądzie, gdzie grozi już grzywna do 5 tysięcy złotych.

Co ciekawe, straż miejska część plakatów sama usuwa, choć nie są one zrywane. Chodzi o te materiały, które spadły np. z tablic reklamowych i leżą na chodnikach. Są często usuwane w ramach bieżącego utrzymania ulic.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska