Na służbie piło się alkohol. Zrzutki na wódkę organizował szef zmiany - opowiada pan Józef Długosz. - Poza tym handlowano tam benzyną, która była przeznaczona do samochodów na wypadek akcji.
Długosz tłumaczy, że nie chciał brać udziału w tym procederze. Jak twierdzi, to właśnie dlatego został zwolniony z pracy.
- Stało się to w styczniu tego roku. Teraz nie mam za co żyć - mówi były strażak.
Dziś (czwartek) rozpoczął się proces przed Sądem Pracy w Opolu. Pan Józef domaga się przywrócenia do pracy.
Przed sądem zeznawali dziś obecni pracownicy, w tym m. in. szef zmiany, którego Długosz oskarża o rozpijanie załogi.
- To nieprawda, nikt na służbie nie pił alkoholu, ani nie handlował benzyną - zeznał przed sądem.
Podobnie mówił drugi ze świadków. Przekonywali oni, że Józef Długosz źle wykonywał swoją pracę i że bali się z nim jeździć na akcje.
To kolejna sprawa przed sądem, w której byli pracownicy zakładowej straży w Blachowni opowiadają o nieprawidłowościach, do jakich rzekomo miało dochodzić w jednostce. Jej szefostwo przez cały czas zapewnia,że na służbie nie dochodzi do łamania prawa.
Więcej czytaj w piątek w papierowym wydaniu nto
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?