Strażak z Blachowni: - Zwolnili mnie, bo nie chciałem pić w pracy

fot. Daniel Polak
fot. Daniel Polak
Józef Długosz z Kędzierzyna-Koźla sądzi się z firmą Serwis Blachownia, która pełni rolę dawnej straży zakładowej na terenie kombinatu chemicznego w Kędzierzynie-Koźlu.

Na służbie piło się alkohol. Zrzutki na wódkę organizował szef zmiany - opowiada pan Józef Długosz. - Poza tym handlowano tam benzyną, która była przeznaczona do samochodów na wypadek akcji.

Długosz tłumaczy, że nie chciał brać udziału w tym procederze. Jak twierdzi, to właśnie dlatego został zwolniony z pracy.

- Stało się to w styczniu tego roku. Teraz nie mam za co żyć - mówi były strażak.

Dziś (czwartek) rozpoczął się proces przed Sądem Pracy w Opolu. Pan Józef domaga się przywrócenia do pracy.

Przed sądem zeznawali dziś obecni pracownicy, w tym m. in. szef zmiany, którego Długosz oskarża o rozpijanie załogi.

- To nieprawda, nikt na służbie nie pił alkoholu, ani nie handlował benzyną - zeznał przed sądem.
Podobnie mówił drugi ze świadków. Przekonywali oni, że Józef Długosz źle wykonywał swoją pracę i że bali się z nim jeździć na akcje.

To kolejna sprawa przed sądem, w której byli pracownicy zakładowej straży w Blachowni opowiadają o nieprawidłowościach, do jakich rzekomo miało dochodzić w jednostce. Jej szefostwo przez cały czas zapewnia,że na służbie nie dochodzi do łamania prawa.

Więcej czytaj w piątek w papierowym wydaniu nto

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska