Stringi pod dżudogą - rozmowa z Urszulą Sadowską

Beata Dżon
Wicemistrzyni Europy w dżudo najbardziej lubi w  Opolu spacerować nad Odrą, tam, gdzie jest sporo uspokajającej zieleni.
Wicemistrzyni Europy w dżudo najbardziej lubi w Opolu spacerować nad Odrą, tam, gdzie jest sporo uspokajającej zieleni.
Rozmowa z Urszulą Sadkowską, wicemistrzynią Europy w dżudo

Sylwetka

Sylwetka

Urszula Sadkowska ma 25 lat.Pochodzi z Mazur, od niedawna trenuje w Gwardii Opole. Właśnie wywalczyła srebrny medal mistrzostw Europy w Tbilisi, w kategorii powyżej 78 kg. Jest największą nadzieją polskiego kobiecego dżudo od czasu Beaty Maksymow. Uznawana jest też za najwyższą dżudoczkę świata (193 cm wzrostu).

- Od kiedy jest pani opolanką?
- Od półtora roku reprezentuję Gwardię. Nie spędzam w Opolu zbyt wiele czasu, większość przebywam na obozach treningowych, ale mam tu swój pokój w bursie dla sportowców. Chyba trochę jestem już opolanką, bo kiedy po odpoczynku po mistrzostwach Europy wróciłam pociągiem z Olsztyna, opolski taksówkarz mnie poznał i usłyszałam: "To pani jest tą naszą dżudoczką z Gwardii". To było miłe. Lubię Opole - szczególnie okolice Rynku oraz nadodrzańskie parki. Ale, niestety, nie byłam jeszcze w zoo. Może po kolejnych zawodach to nadrobię.

- Jest pani ponoć najwyższą kobietą na macie w świecie, jest jeszcze podobnie wysoka Chinka… Czy trudno jest być "większą"?
- Cóż, czasem brakuje mi dziewczyn do wspólnych treningów, walczę z chłopakami, ale kobiety walczą bardziej statycznie i to nie to samo. Kiedy chcę kupić buty, takie niesportowe, to jest kłopot. Jeśli mam sobie kupić jakiś kostium, to zostają mi sklepy xxl z wyborem odzieży raczej dla starszych pań. Na szczęście mam ratunek - moja chrzestna z Ełku jest krawcową. Jak trzeba, kupujemy materiał i mnie "obszywa". Poza tym mam trochę nietypową budowę, więc trudniej mi dobrać dżudogę, w której bym się dobrze czuła. Ale mam dwie treningowe, białą i niebieską, i dwie na zawody. Dla wyjaśnienia - musimy mieć w dwóch kolorach, bo pierwszy wywołany na matę zawodnik wkłada niebieską dżudogę, a drugi - białą, dla odróżnienia.

- Do półfinału mistrzostw Europy dostała się pani bez walki, bo Brytyjka zrezygnowała. Czemu? Przestraszyła się pani?
- Nie, na zawodach tak wysokiego szczebla - nikt się nie wycofuje od tak, ze stachu. Zresztą z tą Brytyjką nieraz już walczyłam. Tym razem zrezygnowała z powodu kontuzji - zerwania mięśnia.
- Co zawodniczki mają pod dżudogą?
- Co chcą. Biustonosz, top sportowy, sportowe majteczki, czasem getry. Dziewczyny mają też stringi. Nie zapomnę, jak podczas walki złapałam zawodniczkę za dżudogę i zobaczyłam stringi. Nie wiedziałam co zrobić: walczę z dziewczyną, spodnie spadają, a tu różowiutkie stringi, zdziwiłam się...

- Biżuteria, ozdoby?
- Tu też nie ma reguły, każda nosi, co chce. Ja lubię srebro, kiedyś nosiłam łańcuszek i bransoletę, taką męską, teraz nie noszę nic. Na palce też nic nie nakładam. Podobał mi się kolczyk w języku, ale tylko tam. Nie mam (pokazuje ze śmiechem język). Mam pewną "biżuterię" - tatuaż, od 8 lat. Pięknego czarno-białego smoka chińskiego. Może gdybym miała kilka wolnych tygodni, jeszcze bym się na jakiś element skusiła, ale musiałabym mieć co najmniej 3 tygodnie, by spokojnie ciało zaakceptowało te zmiany. To w końcu rodzaj ranienia.
- Jesteś fanką fantastyki, prawda? Czy stąd ten smok?
- Uwielbiam fantasy, polską fantastykę, szczególnie Sapkowskiego. Czytam Tolkiena i opowieści w jego stylu. Jestem też fanką informatyki, komputerów, gier w sieci. Chętnie grywam w grę Wiedźmin, to jedna z najlepszych polskich gier rpg, bardzo fajna grafika; daje wybór w kreowaniu losów bohaterów.

- A jak z pani własnym losem, jakie plany?
- Chodziłam do integracyjnego liceum w Olsztynie, co prawda nie miałam w klasie osób niepełnosprawnych, ale bardzo dobrze się dogadywałam i lubiłam z niepełnosprawnymi kolegami z innych klas. Wtedy planowałam przyszłość jako pracownik socjalny, w ośrodku pomocy społecznej, studiowałam w tym kierunku. Przerwałam po trzech semestrach, trudno było mi połączyć naukę ze szkołą, zwłaszcza, że jestem dyslektyczką i dysortografką. Potem studiowałam wychowanie fizyczne w Olsztynie, miałam indywidualny tok, ale mimo życzliwości rektora niektórzy wykładowcy wymagali obecności - wybrałam więc dżudo. Od 18. roku życia płacę składki emerytalne, traktując sport jako mój dzisiejszy zawód. Aneta Szczepańska stawała na macie jako 35-latka, Beata Maksymow też do 31 lat, o ile pamiętam. Poza tym jestem instruktorką dżudo, które uprawiam od 13 roku życia…

- Uchodzi pani za dziewczynę z Mazur, z temperamentem.
- Wyróżnianie się z tłumu nie jest łatwe, mam różne doświadczenia, sporo wycierpiałam. Wielu chłopców prowokowało mnie, namawiało do walki, zachowywali się przy tym bez klasy. Ale dżudo nauczyło mnie cierpliwości i tego, że zamiast się bić, lepiej rozmawiać. Generalnie więc nie daję sie prowokować.

- Marzenia?,/b>
- Pewnie kiedyś rodzina, dom. Na dziś koncentruję się na konkretnym marzeniu - złoto olimpijskie w Londynie. Przed tym medal na mistrzostwach świata w Holandii w sierpniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska