Strzelce Opolskie nie zachwyciły księżnej (część 2)

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Mieszkańcy zamku nie narzekali na nudę. Mieli do dyspozycji m.in. kort tenisowy, palmiarnie, konie i ogromny park.
Mieszkańcy zamku nie narzekali na nudę. Mieli do dyspozycji m.in. kort tenisowy, palmiarnie, konie i ogromny park.
Sybilla von Reuss napisała niezwykły pamiętnik, który ukazuje życie w strzeleckim zamku. Była bardzo dokładna w opisach, ale też bardzo krytyczna wobec wystroju i służących.

Księżna Sybilla von Reuss była niezwykle silnie związana ze swoim mężem Wolfgangiem zu Castell - Castell. Ale kompletnie nie akceptowała tego, że po ślubie trafiła do Strzelec, gdzie mieszkała krótko z rodziną Brühl (wujostwa). Upust negatywnym emocjom dawała w swoim pamiętniku, który jest dziś chłodną oceną tego, co działo się na zamku w latach 20-tych ubiegłego stulecia. Po latach pamiętnik księżnej ujrzał światło dzienne, dzięki Markowi Gaworskiemu - autorowi książek o zamkach, pałacach i dworach.

Księżna Sybilla opisała w pamiętniku każdy zakątek zamku. O klatce schodowej pisała tak: "Była naprawdę brzydka. Na ścianach położony brązowy plusz, wypełniający przestrzeń między listwami stiukowymi (tynkiem ozdobnym - przypis red.). Na środkowej ścianie wisiał piękny, stary, włoski obraz. Ale niestety w brązowej, pluszowej draperii. Sufit był przykryty ciężkim stiukiem w kolorze kawy z mlekiem. Na początkach balustrady po obu stronach stały dwie postacie kobiece, które trzymały szklane kule będące oświetleniem gazowym. W ogóle nie było wtedy w Strzelcach oświetlenia elektrycznego. Dom był oświetlany gazem i ogromnymi lampami żarowymi na spirytus." - pisała Sybilla.

Rodzina Brühl, która gościła księżną z mężem użytkowała na górnej kondygnacji zamku tylko jadalnię. Całość była tak duża, że górne pomieszczenia nie były im po prostu potrzebne i otwierano je tylko na specjalne okazje.

"Obok jadalni był żółty salon. (...) Na ścianie wisiał ogromny obraz olejny przedstawiający siostry zakonne w trakcie posiłku. Naturalnie w grubej, złotej ramie. Poza tym wisiał tam również obraz Mortimera Tschirschky w całej postaci. Hrabia był przedstawiony w mundurze. (...) Ściany w salonie, jak również ciężkie rzeźbione duże rogowe sofy i inne meble, obite były żółtym adamaszkiem."

Księżna opisywała, że w rogach pokoju stały kopie antycznych rzeźb i kilka popiersi Renardów. Był także kominek.
Obok znajdował się salon niebieski. "Na ścianie granatowa imitacja aksamitu, srebrny, ciężki stiuk na plafonie. Meble w stylu "mauvais gout" (z fr. niegustowność), ciemne drzewo ze srebrnymi wstawkami, obite bawełnianym adamaszkiem w kolorze caca-dauphin. Wszędzie stały niekończące się stoły i stoliki, mnóstwo okropności m.in. szklana skrzynia z 5000. wypchanym bażantem, którego ustrzelił Wilhelm II. Tutaj stał również stary fortepian. (...) Stamtąd przechodziło się do pokoju bilardowego, który później był naszą biblioteką. Wokół bilardu stały ciężkie, rzeźbione krzesła z oparciami w herbach, zdobionymi perłami. Na ścianach wisiało wiele obrazów olejnych (...)." - wspominała Sybilla.

Mieszkańcy zamku nie narzekali na nudę. Mieli do dyspozycji m.in. kort tenisowy, palmiarnie, konie i ogromny park.

W zamku znajdował się ponadto salon czerwony, gdzie stało łóżko do poobiednich drzemek. Był także pokój srebrny i pokój z łukami, gdzie zapraszano gości. Generalnie w nowej części zamku znajdowały się pokoje gościnne, a w starym skrzydle mieszkali służący. Była tam także pralnia, prasowalni i garderoba. Jak wspomina księżna, mimo kiczowatego wyglądu całość była dobrze utrzymana, co było zasługą wielu służących. Na ich temat Sybilla także się rozpisała.

"Kucharz gotował bardzo dobrze, ale to był prawdziwy oszust. To co przychodziło do zamkowej kuchni, a było tego dużo, sprzedawał w większej części w mieście. Połowy cielaków, świń, baranów, znikały. Dzięki temu zrobił się bardzo bogaty. Był wielkim panem i prowadził surowe rządy. Wszyscy się go bali". Kucharz miał trzech pomocników. Jak wspomina księżna dzięki temu stoły aż uginały się od ogromnych szynek. Rodzina Brühl lubiła jednak dobrze zjeść.

O czystość na zamku dbało pięć pokojówek ubranych w różowe fartuchy. Podczas spotkania zawsze nisko się kłaniały się domownikom. Służba podlegała pannie Idzie, która starała się, żeby wszystko było zapięte na ostatni guzik.

"Do tego był jeszcze pokojowy Gustaw - okropny typ, oraz dwóch służących Friedrich i Paul Lippok. Dozorca Martin służył dobrze swojemu państwu i prowadził tak jak wszyscy bardzo wygodne życie. Generalnie nikt nie musiał się wysilać." - twierdziła księżna.

Tuż obok zamku znajdowała się stajnia z cegły. Karl Brühl i jego żona Agnes lubili jeździć konno, dlatego zatrudniali dodatkowo 5 osób, które zajmowały się końmi m.in. jeźdźca i stangreta.

"Większa część z nich kradła i oszukiwała. Wujek Karl o tym wiedział, ale był zbyt wygodny, by z tym coś zrobić". - pisała księżna. O finanse rodziny Brühl dbał ekonom Dieterici, który razem z kilkoma urzędnikami zamieszkiwał budynek Dyrekcji Dóbr stojący po sąsiedzku. Tuż obok był jeszcze kort tenisowy, ogród z kwiatami, szklarnie, a nawet palmiarnia.
"Czymś wspaniałym za to był strzelecki park. Po przyjeździe do zamku, razem z wujem Karlem zrobiliśmy rundę. Później bardzo polubiłam ten park. O każdej porze roku był bardzo ładny."

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska