Strzeleccy działkowicze mają dość złodziei

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Złodzieje kradną wszystko, co wartościowe w altanach. Wandale z kolei niszczą to, co rośnie w ogródkach - mówi Edward Mularczyk, działkowicz z „Oazy”.
Złodzieje kradną wszystko, co wartościowe w altanach. Wandale z kolei niszczą to, co rośnie w ogródkach - mówi Edward Mularczyk, działkowicz z „Oazy”.
Działkowicze z "Oazy" w Strzelcach Opolskich mają dość złodziei i wandali. Sami postanowili się przed nimi bronić. Skutecznie.

Powyginane ogrodzenie, poniszczone zamki, wybite szyby w altanach, rozgrabiony sprzęt to skutki działalności wandali i złodziei. Działkowicze ze Strzelec Opolskich walczą z nimi od lat.

- Włamania są każdego roku. Z mojej działki zginęło już tyle rzeczy, że trudno byłoby mi policzyć. Kosa, radio, sprzęt AGD, grill... - mówi Edward Mularczyk.
Do zniszczeń i kradzieży najczęściej dochodzi późnym wieczorem i nocą. Złodzieje i chuligani nie muszą forsować ogrodzenia, bo do ogródków można się dostać przez dwie bramy główne i cztery furtki. Wszystko otwarte przez 24 godziny na dobę.
- Kiedyś idę chodnikiem, patrzę, a po działkach przemykają jakieś cienie - opowiada Mieczysław Misztal - Miałem złe przeczucia i... się sprawdziło. Na drugi dzień okazało się, że na działce u sąsiada ktoś wyrządził duże szkody. Skrzydła ozdobnego wiatraka leżały aż na ulicy.

O większości zniszczeń właściciele działek informują policję dopiero na drugi dzień. Policjanci traktują każdy przypadek osobno.
- Jeżeli zgłoszone przez działkowiczów szkody przekraczają 250 zł, sprawcy ścigani są z kodeksu karnego. Jeżeli poniżej tej kwoty, to jest wykroczenie i sprawa trafia do sądu grodzkiego - wyjaśnia Marcin Jastrzębski, rzecznik prasowy policji w Strzelcach Opolskich.

Sprawców schwytać nie jest jednak łatwo. Ogródki sąsiadują jedynie z lasem i polami. Wkoło nie ma zabudowań. Ale miesiąc temu dwóch łobuzów wpadło w ręce policji. Pomógł ich schwytać jeden z działkowiczów.
- Grupka młodych ludzi szła działka za działką. Nie wiadomo dlaczego niszczyli wszystko, co stanęło im na drodze. Zdewastowali altany, prywatne huśtawki, nie oszczędzili nawet oczka wodnego u sąsiada - opowiada Piotr Fedyczkowski, prezes "Oazy".

Zauważył ich mężczyzna, który też ma działkę w "Oazie". Rzucił się za nimi w pogoń, ale złapać nikogo nie zdołał. Zaalarmował policję.
- To była godzina 1:30 w nocy. Policjantom udało się wtedy namierzyć dwóch wyrostków. Poniszczyli nam ogródki, a potem szli sobie jak gdyby nigdy nic ulicą - mówi prezes. - Do wszystkiego się przyznali i będą musieli naprawić szkody.
Po tym zdarzeniu działkowicze postanowili, że sami muszą się bronić.
Od miesiąca po "Oazie" krążą patrole złożone z właścicieli ogródków.
- Wszyscy się dobrze znamy i robimy to dla własnego dobra. Patrole sprawuje kilka osób. Nocą przychodzą albo przyjeżdżają na rowerach. Uzbrojeni są jedynie w latarki i telefon komórkowy. W razie potrzeby od razu dzwonią na policję - mówi Piotr Fedyczkowski.

Działkowicze mobilizują się zwłaszcza w piątki i soboty. Wtedy kontrole są częstsze,
a patrol szczególnie czujny. Bo w te dni przez "Oazę"przewija się najwięcej ludzi z zewnątrz.
Ci właściciele ogródków, którzy ich nie patrolują, zadeklarowali, że gdy będą grillować do późnego wieczora - przed powrotem do domu - zrobią obchód po ciemnych alejkach.
Od momentu, gdy działkowicze wzięli sprawy w swoje ręce, w "Oazie" zapanowała cisza i spokój. W ciągu ostatniego miesiąca nie było tu ani jednej kradzieży ani dewastacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska