Strzelecki Zakład Pracy Chronionej "Zorza" będzie zlikwidowany

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
"Zorza” zatrudniała przede wszystkim krawcowe i krajaczy. To oni w pierwszej kolejności musieli odejść z firmy.
"Zorza” zatrudniała przede wszystkim krawcowe i krajaczy. To oni w pierwszej kolejności musieli odejść z firmy.
36 niepełnosprawnych już straciło etaty.

Przedsiębiorstwo zatrudniało osoby z różnym stopniem niepełnosprawności jako krawców i krajaczy. Zajmowali się oni produkcją specjalistycznych rękawic ochronnych. Jeszcze kilka miesięcy temu produkcja szła pełną parą - dziś firma stoi pusta, a siedziba została wystawiona na sprzedaż.

- Z powodu kłopotów finansowych musieliśmy zwolnić załogę i wstrzymać produkcję - tłumaczy Justyna Szostek, członek spółdzielni "Zorza". - Obecnie zakład jest w stanie likwidacji. Do pracy przychodzi tylko administracja, żeby pozamykać wszystkie sprawy i sprzedać majątek. Jak skończymy, to sami będziemy musieli poszukać nowej roboty.

Przedsiębiorstwo ze Strzelec Opolskich borykało się z problemami finansowymi od 2010 r., odkąd po zmianie przepisów Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych zmniejszył dotacje do miejsc pracy dla inwalidów. W ubiegłym roku firma stanęła przez kilka miesięcy na nogi, ale ostatecznie nie poradziła sobie na rynku.

- Rząd miał dziurę budżetową, więc żeby ją załatać, ograniczył dotacje dla takich firm jak nasza - uważa Szostek. - To zabiło "Zorzę", bo nie byliśmy w stanie konkurować z innymi przedsiębiorstwami, zatrudniającymi zdrowe osoby. Trzeba pamiętać, że niepełnosprawni pracują od nich wolniej, a przez to mniej wydajnie. Ponadto rynek wypełniły tanie chińskie rękawice. Choć są one dużo gorszej jakości, to nasi klienci woleli je kupować ze względu na niższą cenę.

"Zorza" nie jest jedynym zakładem pracy chronionej, który upadł w ostatnim czasie. W 2011 r. splajtowała m.in. strzelecka spółdzielnia "SIPS", która zajmowała się szyciem ubrań roboczych dla szpitalnego personelu oraz medycznych pościeli i ręczników - pracę straciło wtedy 40 niepełnosprawnych, a budynek także poszedł pod młotek.

Z danych Urzędu Wojewódzkiego w Opolu wynika, że w ciągu zaledwie 3 lat liczba tego rodzaju zakładów zmniejszyła się z 29 do 21. Część przedsiębiorstw splajtowała, a inne zwolniły inwalidów, żeby na ich miejsce zatrudnić zdrowe osoby - uznały, że tylko w ten sposób są w stanie przetrwać na rynku.

- To pokazuje, jak trudne czasy przyszły dla firm, które zatrudniają osoby niepełnosprawne - uważa Mariusz Markowski, wiceprezes zarządu "Odry" z Opola, jednego z największych zakładów pracy chronionej w regionie. - Nasza sytuacja na razie jest stabilna. Ale nie wiemy, co będzie za rok lub dwa.

Zwolnione krawcowe i krajacze ze Strzelec Opolskich zarejestrowali się w miejscowym pośredniaku. Szukają pracy, ale ofert dla niech nie ma prawie wcale, przyznaje Norbert Jaskóła, dyrektor urzędu.

- W mieście działały dwa zakłady zatrudniające osoby niepełnosprawne i oba zostały zamknięte - tłumaczy Jaskóła. - Dziś byli pracownicy żyją tylko ze skromnych rent albo są na utrzymaniu opieki społecznej lub rodziny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska