Super Bowl 54 dla Kansas City Chiefs. Patrick Mahomes odpalił w czwartej kwarcie

Filip Bares
Filip Bares
TIMOTHY A. CLARY/AFP/East News
FUTBOL AMERYKAŃSKI. Kansas City Chiefs potrzebowali 50 lat, żeby wrócić na szczyt NFL. W niedzielę nic jednak nie wskazywało na to, że przełamią tą serię. Przez pierwsze trzy kwarty defensywa San Francisco 49ers trzymała w ryzach Patricka Mahomesa i spółkę, ale w ostatniej odsłonie już nie dali rady.

Najlepsza ofensywa ligi kontra najlepsza defensywa - tak reklamowano Super Bowl 54. Stare, amerykańskie porzekadło mówi "atak zapełnia trybuny, a obrona wygrywa tytuły" i choć w niedzielę tak nie było, to przez długi czas wszystko wskazywało na to, że wyświechtany frazes po raz kolejny się sprawdzi.

San Francisco 49ers rozpoczęli mecz w sposób jaki wielu przewidywało - oddanie piłki rywalom na samym początku spotkania i zaufanie swojej defensywie. Chiefs nie mieli futbolówki przez nawet minutę, a już musieli ją oddać. W ofensywie wyglądało to jednak trochę inaczej. W finale konferencji NFC przeciwko Green Bay Packers rozgrywający Niners Jimmy Garoppolo podawał zaledwie osiem razy, a trener Kyle Shanahan aż 42 razy decydował się na akcje biegowe. W niedzielę ich gra była zdecydowanie bardziej zbalansowana, a wg. niektórych nawet za bardzo, bo po co zmieniać coś co działa. Z ich pierwszych sześciu zagrań, pięć było biegowymi, ale w całym meczu było ich już tylko 22. Natomiast Garoppolo miał 30 prób (22 celne).

Defensywa Niners była w świetnej dyspozycji nie pozwalając drużynie Andy'ego Reida na wiele. Mahomes był cały czas pod presją i musiał uciekać od obrońców rywali lub forsować niecelne podania przez co ofensywa Chiefs nie była w stanie złapać jakiegokolwiek rytmu. Atak 49ers nie dał rady na tym skorzystać i po dwóch kwartach mieliśmy remis 10:10.

O ile do przerwy spotkanie było całkiem wyrównane to po występach Jennifer Lopez i Shakiry lepiej zaprezentowali się Niners. Wydawało się, że swoją grą w trzeciej kwarcie, wygrali to spotkanie, gdy wyszli na prowadzenie 20:10. Chiefs po prostu nie mieli na nich odpowiedzi. Mahomes co chwila musiał improwizować co w efekcie skończyło się dwoma przechwytami rywali, a ich jedyne przyłożenie było dzięki jego akcji biegowej.

Chiefs pokazali już w tym sezonie, że nie ma sytuacji beznadziejnych. W Divisional Round przegrywali już 24. punktami z Houston Texans, ale odrobili straty i wygrali 51:31. W finale konferencji AFC zrobili to po raz kolejny, niwelując 17- punktową przewagę Tennessee Titans. Super Bowl to jednak inna bestia, a 10- punktowa przewaga to nie mała przeszkoda. Wcześniej tylko czterem zespołom się to udało, w tym dwukrotnie New England Patriots, którzy w Super Bowl 51 odrobili 25- punktową stratę.

- Nigdy nie straciliśmy wiary. To było kluczem do zwycięstwa. Nikt z naszej drużyny nie miał spuszczonej głowy. Wszyscy wierzyliśmy w siebie nawzajem i to nam towarzyszyło prze cały rok - powiedział po spotkaniu Mahomes.

W czwartej kwarcie Mahomes przypominał siebie z ostatnich dwóch sezonów. Dwa świetne podania na 44 jardy do Tyreeka Hilla i 38 do Sammy'ego Watkinsa spenetrowały defensywę Niners i dały Chiefs szansę na powrót do gry. Mahomes dał swojej ekipie prowadzenie 24:20 na 2:41 przed końcem meczu, dzięki dwóm podaniom na przyłożenia do Travisa Kelcego i Damiena Williamsa.

2:41 w NFL to jednak bardzo dużo czasu, ale Niners i Garoppolo nie dali rady wejść nawet na terytorium rywali. Tytuł mistrzowski dla Chiefs przypieczętował swoim drugim przyłożeniem Williams na 1:12 do końca.

Super Bowl MVP poszło w ręce Mahomesa (26/42, 286 jardów, 2 przyłożenia, 2 straty, 29 jardów biegowych i jedno przyłożenie biegowe) choć nie był to oczywisty wybór. Przez pierwsze trzy kwarty rozgrywający Chiefs był największym zawodem wieczoru, ale w czwartej wziął sprawy w swoje ręce. Podobnie uczynił Williams, który przebiegł 104 jardy i zdobył dwa przyłożenia.

Niedzielne zwycięstwo nie tylko przerwało czarną serię Kansas City, ale ich szkoleniowca Andy'ego Reida. W ciągu ostatnich 20 lat Reid był jednym z najlepszych trenerów w lidze, ale nigdy nie sięgnął po upragnione Super Bowl, wielokrotnie przegrywając w finałach konferencji i tylko raz na największej scenie NFL. Mistrzowskiego pierścienia nie zapewnili mu ani Donovan McNabb, ani Michael Vick czy Alex Smith, a zrobił to Mahomes,dla którego jest to dopiero drugi rok rzeczywistego grania na najwyższym poziomie.
- Jestem szczęśliwy. Teraz kupię sobie największego cheesburgera jakiego świat widział. Może nawet podwójnego - zażartował Reid.

Pod ostrzałem będzie za to pewnie Shanahan, dla którego jest to druga bolesna porażka w Super Bowl, bowiem to on był koordynatorem ofensywy Atlanty Falcons, gdy ci roztrwonili 25-punktową przewagę przeciwko Patriots. W pierwszej połowie Shanahan w głupi sposób zabrał drużynie szansę na punkty- nie wziął czasu na żądanie, kiedy Chiefs jeszcze mieli piłkę. W efekcie zabrakło im po prostu czasu. Podobnie jak w Super Bowl 51 znów zgubiła go jego agresja w wyborze zagrywek - wówczas Patriots wypchnęli Falcons z pozycji do kopnięcia, a teraz z przewagą trzech punktów na 4 minuty przed końcem, ponownie zdecydował się na podania zamiast akcji biegowych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Super Bowl 54 dla Kansas City Chiefs. Patrick Mahomes odpalił w czwartej kwarcie - Portal i.pl

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska