Targi nto - nowe

Superbelfer nie odpoczywa

Józef Szczupał
Na biurku w opolskim mieszkaniu Wojciecha Dindorfa leży ponad dwieście prac maturalnych z fizyki. Przysłali je uczniowie z różnych krajów półkuli południowej, gdzie właśnie teraz odbywają się egzaminy dojrzałości. Między innymi z Argentyny, Australii, Chile, Ekwadoru, Kolumbii i Nowej Zelandii.

Wprawdzie sześć lat temu przeszedłem na emeryturę, ale nadal jestem egzaminatorem międzynarodowej matury z fizyki. Czytam i oceniam prace napisane w języku angielskim, francuskim i hiszpańskim. Prace te nie tylko dostarczają mi umysłowej przyjemności - bowiem z reguły stoją na wysokim poziomie - ale i skłaniają do humanitarnych refleksji. Na przykład ostatnio miałem kilka prac z Ramallach w Palestynie, a jedna z uczennic napisała na pierwszej stronie: "trudno się skupić nad prawami przyrody, gdy co chwilę słychać świst kul" - mówi Wojciech Dindorf.

Absolwenci Wojciecha Dindorfa rozsiani są po całym świecie. Przez sześć był bowiem nauczycielem fizyki w Szkole ONZ w Nowym Jorku, a następnie 16 lat uczył tego przedmiotu w Międzynarodowej Szkole ONZ w Wiedniu. (Wcześniej był asystentem na Opolskiej WSP. Niejako "po drodze" zrobił doktorat z fizyki).
W Wiedniu został po Dindorfie napis uwieczniony na metalowej tablicy znajdującej się u wejścia do szkoły: "Rozpoznaj, co w uczniu jest najcenniejsze, i angażując serce i rozum, rozwijaj w nim te cechy".
- Było to moje motto w nauczycielskiej pracy. Uważam, iż nauczyciel powinien być przyjazny uczniom, odkrywać w nich to, co najlepsze, dawać im wiarę w ich możliwości umysłowe, a także skłaniać młodzież do poszukiwania prawdy, piękna i dobra, a nie przynosić na "talerzu" gotową wiedzę - przekonuje Wojciech Dindorf.
W Austrii pan Wojciech wciąż jest ceniony, lubiany i szanowany. Znają go w tym kraju wszyscy nauczyciele fizyki. Mimo że przebywa na emeryturze, od sześciu lat prowadzi na Uniwersytecie Wiedeńskim zajęcia z nauczycielami fizyki. Na te spotkania przyjeżdża z całego kraju około 600 osób. Przez te lat uzbierało się kilka tysięcy pedagogów, których zarówno wiedzę z tego przedmiotu, jak i metody pracy z uczniami wzbogaca i urozmaica ten znakomity - zwany pieszczotliwie superbelfrem - nauczyciel rodem z Opola.

- Spotkania te są bardzo interesujące i dają mi dużo satysfakcji. Ogromny natomiast zaszczyt przynoszą mi zajęcia ze studentami fizyki czwartego i piątego roku Uniwersytetu Wiedeńskiego. Tymi, którzy wybrali nauczycielski zawód. Kiedy w sali wykładowej stoję za tą samą katedrą , za którą kiedy stali tacy wybitni uczeni jak Dopler, Mach, czy Einstein - czuję wręcz wzruszenie - uśmiecha się Wojciech Dindorf.

Dr Dindorf otrzymuje listy z całego świata. Od uczonych, uczniów, pasjonatów fizyki. Ostatnio najwięcej listów przychodzi z Australii. W jednym (przysłanym pocztą elektroniczną) przeczytał: "Panie Dindorf, jak Pan siedzi w Opolu przy swoim biurku i wymyśla Pan takie różne cuda z fizyki, to przez to ma Pan wielki wpływ na podniesienie poziomu nauczania fizyki na kontynencie australijskim".
W Australii kochają Wojciecha Dindorfa za jego teksty zamieszczane w czasopiśmie "The Physics Teacher". Czasopismo ukazuje się w Nowym Jorku, skąd w wielotysięcznym nakładzie rozprowadzane jest po całym świecie.
Dindorf opisuje w swych tekstach własne doświadczenia fizyczne. Wzbudzają one ogromne zainteresowanie. Wypowiadają się w tej kwestii uczeni. Na przykład profesor z uniwersytetu w amerykańskim Santa Barbara na pięciu stronach tekstu z wykresami, wzorami, rysunkami opisał w "The Physics Teacher" Dindorfa doświadczenie z kulkami (jedna stalowa, druga gumowa, nie spadającymi z dłoni niemal pionowo skierowanej ku ziemi).

Doświadczenie - pod nazwą "kulki Dindorfa" - szybko zyskało rozgłos w całym świecie, a uczniowie australijskich szkół analizowali je i opisywali. Wzrosło zainteresowanie tekstami Dindorfa i w ogóle fizyką. I za to pokochali go na Antypodach. A pewien uczeń w bliższym nam (geograficznie) Trieście pisze właśnie prace dyplomową z "Dindorfowych kulek".
Opolski superbelfer nie odpoczywa. Napisał także podręcznik do nauczania fizyki i astronomii w szkołach ponagimnazjalnych. Z pierwszego tomu "Mojej fizyki" już korzystają uczniowie niektórych polskich szkół. Jest to bardzo ciekawa książka, w której sporo jest opisów doświadczeń.
- Uważam, że fizyki powinno się uczyć bez wprowadzania wzorów, bez straszenia i zamęczania uczniów skomplikowaną matematyką, lecz na podstawie zainteresowania młodzieży doświadczeniami wziętymi z życia. Na przykład o rezonansie możemy mówić na podstawie kołysanych w palcach paciorków czy wsłuchiwania się w rechot żab. Doświadczenie, empiria prowadzi do rozwiązywania tajemnic bytu fizycznego. Niezbędne wzory powinny być jedynie dodatkiem. Wówczas fizyka stanie się dla młodych wspaniałym światem, w którego daje się wnikać coraz głębiej - dowodzi Wojciech Dindorf.
Wzbogacona o przewodnik metodyczny dla nauczycieli (którego współautorką jest żona Dindorfa - Elżbieta) "Moja fizyka" jest już tłumaczona na język ukraiński i niedługo ma znaleźć się w szkołach naszego wschodniego sąsiada.
Od niedawna superbelfer prowadzi w opolskim Młodzieżowym Domu Kultury zajęcia z fizyki, w których uczestniczą uczniowie i nauczyciele opolskich sdzkół.
- Dwie moje wielkie pasje to fizyka i nauczanie. Cieszę się więc, że w moje ślady poszły moje dzieci. Syn (po Harvardzie) uczy w Anglii, córka w Kanadzie - dodaje Wojciech Dindorf.

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska