Św. Wojciech. Czy to on wyczarował studnię z wodą życia w Opolu?

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Prof. Anna Pobóg-Lenartowicz: - Ta studnia to dowód na mocny kult świętego Wojciecha.
Prof. Anna Pobóg-Lenartowicz: - Ta studnia to dowód na mocny kult świętego Wojciecha. Krzysztof Świderski
Jest wielce prawdopodobne, że święty biskup z Pragi ewangelizował mieszkańców Opola, nauczając z miejsca, gdzie dziś stoi kościół „na górce”. Kamień z odciskiem jego stóp jest falsyfikatem. Ale atrakcją turystyczną pozostaje.

Bezspornych dowodów po upływie tysiąca lat na obecność św. Wojciecha w Opolu oczywiście nie mamy. Ale argumenty za tym, że tu był, są bardzo silne.

- Śląsk, a z nim Opole, podlegał aż do roku 1000, czyli do powołania biskupstwa we Wrocławiu, biskupstwu praskiemu, którego zwierzchnikiem był Wojciech - mówi prof. Anna Pobóg-Lenartowicz, historyk z Uniwersytetu Opolskiego i prezes Polskiego Towarzystwa Historycznego w Opolu. - Był znany ze swojej gorliwości i... z pasji do podróżowania. Podczas niedawnego Złotego Wykładu w UO prelegent obliczył, że św. Wojciech spędził w podróżach (większość z nich odbył pieszo) około 3 lat swego życia, przebywając łącznie około 12 tysięcy kilometrów. Na pewno przynajmniej raz w czasie sprawowania urzędu odwiedził Śląsk. Jednym z powodów, dla których mógł, a nawet powinien tu przybyć, było zajęcie Śląska przez Mieszka I (według najnowszych badań archeologicznych stało się to w 985 roku). Biskup na pewno jakoś się z nowym władcą musiał układać w sprawie traktowania duchownych i warunków pełnienia misji przez Kościół.

Trudno się spodziewać, że Mieszko pojechał wówczas do Pragi, skoro zajął Śląsk w wyniku wojny z Czechami. Zresztą większą motywację do spotkania miał biskup niż książę. We Wrocławiu był na pewno. Wiele wskazuje na to, że w Opolu także.

- Zaginiona kronika dominikanów opolskich, którą cytuje w swojej XIX-wiecznej „Historii miasta Opola” Franz Idzikowski, notowała, że Wojciech był w Opolu około 984 roku - dodaje prof. Lenartowicz. - Często ją podważano, sądząc, że Wojciech, jeśli w Opolu był, to albo na początku biskupiej posługi, czyli wcześniej, albo na końcu - w drodze na misję do Prusów, czyli później. Uważano wówczas, że Mieszko zajął Śląsk w 990 roku. Wtedy się spotkać z Wojciechem nie mógł, bo ten przebywał w tym czasie w Rzymie. Najnowsze ustalenia dotyczące daty zajęcia Śląska przez Mieszka o pięć lat wcześniej czynią Wojciechowy pobyt w Opolu w czasie opisanym przez kronikę bardzo prawdopodobnym, a przynajmniej możliwym.

W czasach Idzikowskiego dwie średniowieczne kroniki opolskich dominikanów znajdowały się w archiwum we Wrocławiu. W czasie II wojny światowej zaginęły. Prof. Anna Pobóg-Lenartowicz odtworzyła ich treść, badając dzieje dominikanów, na podstawie kopii znajdujących się zarówno w archiwach polskich, jak i czeskich. Jest to jedyny dokument nazywający Wojciecha apostołem Słowian i apostołem Śląska.

Jak na czasy średniowiecza przystało, w relacjach z pobytu świętego w naszym mieście historia miesza się z pobożną legendą. Zgodnie z tą ostatnią Wojciech miał nie tylko nauczać ze wzgórza, gdzie dziś stoi kościół mający za patrona - obok Matki Bożej - świętego biskupa z Pragi (nazywany jest potocznie kościołem „na górce”). Święty miał uderzeniem pastorału spowodować wytryśnięcie wody potrzebnej do udzielania chrztu swoim słuchaczom. Śladem po tamtym źródełku jest istniejąca do dziś studnia św. Wojciecha.

- Wszystkie elementy składające się na tę opolską legendę Wojciechową są wielce prawdopodobne - uważa prof. Lenartowicz. - W jego czasach wzniesienia były powszechnie używane przez misjonarzy jako miejsce ewangelizacji. Takich misjonarskich górek jak opolska mamy w Polsce setki. Kaznodzieję stojącego wysoko było dobrze widać i słychać, bo głos niósł się z góry. Zgromadzenie dużej grupy ludzi w ciasnej zabudowie grodu nie było wygodne i - przy drewnianej zabudowie - groziło zaprószeniem ognia. Z żywotów św. Wojciecha wiemy, że z podobnej do opolskiej górki ewangelizował mieszkańców Gdańska. Na tej gdańskiej górce do dziś znajduje się klasztor dominikański.
Czy Wojciech pobudził do życia źródełko uderzeniem pastorału w ziemię? Wykluczyć tego nie można, ale to mieści się w poetyce pobożnej legendy. Dużo bardziej prawdopodobne jest, że po prostu skorzystał w czasie chrztu ze źródła, które tam płynęło.

Zdaniem prof. Lenartowicz istnienie w Opolu Wojciechowej studni jest potwierdzeniem, że kult świętego ma tutaj bardzo dawną tradycję. Zwyczaj budowania takich studni sięga bowiem roku tysięcznego i wiąże się ze zjazdem gnieźnieńskim i pobytem w Polsce, przy grobie św. Wojciecha, cesarza Ottona III.

- Jak wiemy z historii, Otton zabrał ze sobą, udając się w drogę powrotną, ramię świętego Wojciecha - przypomina pani profesor. - Wszędzie, gdzie się zatrzymał, zostawiał fragment tej relikwii, tym samym tworząc miejsce kultu świętego apostoła Słowian. Ale we wszystkich tych miejscach budował także studnie. Kiedy na końcu swojej podróży dotarł na Wyspę Tyberiadzką w Rzymie, została mu tylko dłoń świętego. Ufundował tam kościół pod wezwaniem św. Wojciecha (dziś nosi on imię św. Bartłomieja) i do dziś jest tam studnia św. Wojciecha i jest relikwiarz z jego szczątkami. Otton przez Opole pewnie z Gniezna nie wracał. Ale istnienie u nas Wojciechowej studni potwierdza, że pamięć o świętym i jego cześć była tu żywa od samego początku jego kultu związanego z tysięcznym rokiem.

Można zatem zakładać, że albo studnia w Opolu „na górce” rzeczywiście św. Wojciecha pamięta, albo przynajmniej - że została zbudowana (zgodnie ze zwyczajem wprowadzonym przez Ottona na pamiątkę jego obecności w mieście) u kresu X lub na samym początku XI wieku, czyli o kilka stuleci wcześniej, niż pobyt Wojciecha w Opolu opisali w swej krótkiej kronice opolscy dominikanie.

Duże cechy prawdopodobieństwa ma ta część relacji o pobycie Wojciecha w Opolu, która każe przebywać tu świętemu przez kilka tygodni, aż zbudowana zostanie przynajmniej prowizoryczna świątynia poświęcona Matce Bożej. Skoro biskup ochrzcił tutaj nowych wiernych, musiał im zostawić jakieś miejsce kultu, coś, co będzie ich wiązać z nową wiarą. Zwłaszcza że podczas niezbyt długiego pobytu święty nie miał szans, by nauczyć ich gruntownie zasad, które przyjęli. Ten proces musiał być kontynuowany.

- 20 lat po chrzcie Mieszka bardzo prawdopodobne jest, że w Opolu byli ludzie, którzy potrzebowali chrystianizacji (nawet jeśli na Śląsk chrześcijaństwo, przynajmniej w postaci obecności duchownych, dotarło nieco wcześniej) - uważa prof. Lenartowicz. - Ilu misjonarzy mógł Kościół czeski posłać na Śląsk? Niezbyt wielu. Jednych przyjmowano życzliwie, innych przepędzano. Chrystianizacja była długim procesem, zdaniem niektórych teologów nie skończyła się do dziś. Formalnie trwała aż do początku XIII w., kiedy sobór laterański z 1215 r. nakazał tworzenie sieci parafii i wiązał wiernych z nimi, m.in. nakazując spowiedź przynajmniej raz w roku w okresie wielkanocnym. W tamtych czasach należało ją odbyć u swojego proboszcza, co dodatkowo wiązało wiernych z parafią.

Gorzej broni się ta część Wojciechowej opolskiej historii, która wiąże z jego pobytem w mieście istnienie kamienia z odciskiem jego stóp. Nie tylko dlatego, że ani słowa o tym nie mówi dominikańska kronika z XV wieku. Najwyraźniej zakonnicy w tę część historii Wojciecha nie wierzyli albo jej nie znali.
- Zajmowaliśmy się tym zagadnieniem z prof. Bogusławem Czechowiczem, historykiem sztuki z naszego instytutu - wyjaśnia Anna Pobóg-Lenartowicz. - Według legendy w czasie głoszenia Ewangelii Wojciech przemawiał z takim zapałem, z taką ekstazą, że odcisnął ślady stóp w kamieniu. Wiemy, że w 1460 roku kamień z odciskiem stóp św. Wojciecha dostał specjalne przywileje odpustowe od biskupa wrocławskiego Jodoka z Rożemberka. Kamień ten był wmurowany w jeden z filarów wrocławskiej katedry. Kiedy na początku XX w. kamień wymontowano i przeniesiono do archiwum i muzeum archidiecezjalnego, miał on napis informujący, że jest to opolski kamień św. Wojciecha. Kamień opolski może być równocześnie wrocławski. Prawdopodobnie opolski książę biskup Jan Kropidło ofiarował go w darze swemu kuzynowi, Konradowi Oleśnickiemu, kiedy ten został biskupem wrocławskim.

Przeciwko hipotezie, że na opolskim kamieniu odcisnął się ślad stóp świętego, świadczy nie tylko to, że takie zdarzenie musiałoby się wiązać z radykalnym przekroczeniem praw fizyki. Jej wiarygodność bardzo osłabia fakt, że - jak szacuje pani profesor - w samej tylko Wielkopolsce jest kilka kamieni Wojciechowych różniących się nie tylko wielkością bryły, ale i długością odciśniętych w nich śladów. Jan Kropidło, mający kontakty z Wielkopolską, mógł tradycję kamieni przenieść z tamtejszego Trzemeszna do Opola. Nie zmienia to faktu, że nawet święty biskup i apostoł nie miał stóp zmiennej długości. To wskazuje, że mamy do czynienia raczej z falsyfikatem uczynionym ludzką ręką. Zresztą dziś kamień św. Wojciecha nie jest przedmiotem religijnego kultu. Pozostaje turystyczną atrakcją i niczym więcej.

- Profesor Czechowicz twierdzi - dodaje Anna Pobóg-Lenartowicz, że podobne kamienie w połowie XV wieku funkcjonowały w Czechach jako kamienie św. Wolfganga. To jest raczej charakterystyczne dla tamtych czasów zjawisko kulturowe niż religijne.

Prawdziwy jest niewątpliwie nieprzerwany kult św. Wojciecha w Opolu i tradycja Dni Wojciechowych, które jako miejskie święto kultywowała rada miasta nawet w czasach reformacji, gdy tworzyli ją - nie uznający kultu świętych - protestanci. Trwa do dziś, choć niektórzy narzekają na kwietniowy termin tego świętowania. Głównie z powodu wiosennych chłodów.

Święty Wojciech

Urodził się ok. 956 roku w możnej rodzinie Sławnikowiców w Lubicach (Czechy). W 981 przyjął święcenia kapłańskie, od 3 kwietnia 983 stał na czele diecezji praskiej. Wobec wywołanych swą bezkompromisowością konfliktów z wiernymi ok. 989 wyjechał do Rzymu, gdzie zrzekł się urzędu biskupa Pragi. Wrócił do niej w 992. Prowadził działania misyjne na podbitej przez Węgry Słowacji. Zginął jako męczennik 23 kwietnia 997 podczas misji chrystianizacyjnej wśród Prusów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska