Świat kręci się wokół kręgli. Grają całe rodziny. W kręgielni się plotkuje oraz dobija targu

Fabian Miszkiel
Fabian Miszkiel
Magdalena Leśnik, Janusz Leśnik i Iwona Kosmal tworzą drużynę Magnolia-Malina.
Magdalena Leśnik, Janusz Leśnik i Iwona Kosmal tworzą drużynę Magnolia-Malina. Fabian Miszkiel
To dyscyplina, którą może uprawiać każdy. I stary, i młody. Zarówno osoba o wielkiej tężyźnie fizycznej, jak i emeryt. Kręgle są znakomitą grą, która integruje zawodników i nie wymaga wielkiej sprawności. To piękne, że przychodzą tu rodzice ze swoimi dziećmi i razem grają - zauważa Arkadiusz Kosmal, jeden ze sponsorów Nyskiej Ligi Bowlingowej.

Nysa oszalała na punkcie kręgli. W drugim co do wielkości mieście na Opolszczyźnie działa prawdopodobnie największa w kraju amatorska liga bowlingowa. W jednym z nyskich lokali regularnie, według skrupulatnie ułożonego grafika, spotyka się kilkuset miłośników kręgli.

Przychodzą mężczyźni i kobiety. Żony z mężami, rodziny z dziećmi, szefowie ze swoimi pracownikami, partnerzy biznesowi, a nawet samorządowcy i lokalni politycy.

Kręgle łączą, bo jak mówią ci, którzy na nie przychodzą, to nie tylko dobry sposób na spędzenie wolnego czasu ze znajomymi. W Nysie kręgle są fenomenem.

To się nie uda

Nyska Liga Bowlingowa powstała z inicjatywy Krzysztofa Centnera, nieformalnego ojca chrzestnego miejscowych bowlingowców. To on w 2011 roku udał się do nowo otwartego w Nysie lokalu, którego jedną z atrakcji były tory do gry w kręgle, i zaproponował właścicielowi przybytku prowadzenie rozgrywek w zorganizowany sposób. Początki przedsięwzięcia nie były jednak łatwe.

- Cztery lata temu zgłosiłem się do Artura. Ten na początku miał opory i do mojego pomysłu podszedł z dużą ostrożnością. Co tu opowiadać. Nie wierzył, że inicjatywę uda się rozkręcić - opowiada Krzysztof Centner.

- To prawda. Otwierając kręgielnię, nie myślałem od razu o uruchamianiu regularnych rozgrywek, a co dopiero tworzeniu ligi. „Liga? To się nie uda” - pomyślałem. Nastawiałem się raczej na organizowane sporadycznie, co jakiś czas turnieje. A tu taka niespodzianka - przyznaje Artur Wąsowicz, właściciel pubu „Pod Zielonym Kogutem”.

Teraz Nyska Liga Bowlingowa dobrze prosperuje i ma się świetnie.

Od kilku sezonów nie brakuje chętnych do gry. Rozgrywki zaczynają się pod koniec września i kończą przed wakacjami.

Poza grą „na poważnie” nyscy bowlingowcy spotykają się na luźniejszych imprezach.

Kręgle w Nysie od razu zdobyły gigantyczną popularność i podbiły serca mieszkańców miasta. Na turnieje organizowane w pubie przychodziło coraz więcej ludzi, a zainteresowanie wzrosło do tego stopnia, że w kilka tygodni od otwarcia kręgielni powstała amatorska liga. I to nie byle jaka. Bo na „dzień dobry” do regularnych rozgrywek zgłosiło się czterdzieści zespołów. Dzisiaj w amatorskich rozgrywkach bierze udział 46 drużyn. Każda z nich może mieć maksymalnie do 10 osób. Choć do każdego meczu wystawiany jest zespół składający się z trzech graczy. Wszystkich, którzy w lidze grają, jest niemal 500!

- W skali kraju pobiliśmy chyba rekord. Nie wydaje mi się, żeby w Polsce działała druga tak duża liga sportu amatorskiego - szacuje Krzysztof Centner.

To chyba prawda, bo gdziekolwiek by w Nysie rzucić kamieniem, tam trafić można na zawodnika Nyskiej Ligi Bowlingowej. W 45-tysięcznym mieście grają przedstawiciele praktycznie wszystkich zawodów. Swoje drużyny mają restauracje, przedsiębiorstwa, biura nieruchomości, jest nawet drużyna składająca się z rodziców i dzieci. Są prawnicy i lekarze, radni i budowlańcy. Aż dwie drużyny wystawili drogowcy, którzy przychodzą na kręgle zagrać, kiedy tylko zejdą z placu budowy obwodnicy Nysy.
Zakazana przez królów

Historia kręgli sięga czasów starożytnych. Faraonowie grali w grę, w której wykorzystywali kule i kamienne kręgle. Taki właśnie ekwipunek sprzed kilku tysięcy lat znaleźli w jednym z egipskich grobowców archeolodzy. W XIV-wiecznej Anglii kręgle były tak popularne, że aż zakazane.

Królowie Edward II i Ryszard II trzeci uważali, że kręgle odciągają poddanych od bardziej pożytecznych zajęć, jak np. łucznictwo. To jednak nie przeszkodziło popularności gry i ta forma rozrywki rozwijała się w Europie dynamicznie. Na tyle, że szturmem podbiła Amerykę i inne kolonialne obszary. Już w wieku XVIII zaczęły powstawać pierwsze kryte kręgielnie, a pod koniec XIX wieku w Nowym Jorku został zawiązany Narodowy Związek Kręglarstwa, który zrzesza ok. 100 państw. To właśnie w Stanach Zjednoczonych wyklarowała się najpopularniejsza obecnie na świecie odmiana kręgli, czyli bowling. Wiek XX to bardzo dynamiczny okres rozwoju tej dyscypliny sportu. W drugiej dekadzie tego stulecia zostaje zarejestrowany w Saint Louis Międzynarodowy Kongres Bowlingu Kobiet, a od połowy wieku ustawianiem kręgli nie zajmują się już tzw. pin-boys. Gra jest zautomatyzowana. Od lat 50. w USA powstają też stacje telewizyjne specjalizujące się w transmitowaniu tylko i wyłącznie zawodów bowlingowych i programów poświęconych grze w kręgle. Mimo ogromnej popularności kręglom do tej pory nie udało się podbić olimpijskich aren.

Ciągle biją rekordy

Gra nie tylko Nysa, ale też cała okolica. Na turnieje przyjeżdżają zawodnicy z sąsiednich miejscowości. Próg nyskiej kręgielni systematycznie przekraczają mieszkańcy Niemodlina, Prudnika, a nawet Dzierżoniowa. Zarządzanie i skoordynowanie tak dużej liczby graczy to nie lada wyzwanie. Cała kolejka rozgrywek planowana jest z dużym wyprzedzeniem. Zacięte mecze toczą się w trzech grupach, na które podzielona jest liga. W każdej startuje 16 zespołów. Zawodnicy z ligi spotykają się na torach w wyznaczone dla ich grupy dni. I tak najlepsza liga gra we wtorki, walczący o wejście do grona najlepszych obstawiają poniedziałek, a zespoły nowe w całej lidze swoje mecze rozgrywają we środy. Zazwyczaj mecz trwa około godziny. Każda trójka zawodników stara się rzucić jak najwięcej punktów w 10 rundach. Każdy ma w rundzie dwa rzuty. Za strącenie każdego kręgla przyznawany jest jeden punkt. Na końcu toru ustawionych jest ich 10. Najlepiej, kiedy wszystkie kręgle upadną w pierwszym rzucie. Kto strąci większą liczbę, ten wygrywa.

Na ścianie kręgielni wiszą ustanowione przez zawodników rekordy. W miarę rozwoju Nyskiej Ligi Bowlingowej cały czas rośnie jej poziom, a zawodnicy poprawiają najlepsze wyniki. Choć z czasem jest coraz trudniej. Mimo że na tor nie przychodzą profesjonalni gracze, to i tak nie mają czego się wstydzić i jest się czym pochwalić. Oddzielną listę rekordów mają panie i panowie.

- Kiedy zaczynaliśmy i ktoś rzucił w meczu 150 punktów, to nam się wydawało, że to jest rekord nie do pobicia - wspomina Krzysztof Centner.

Dzisiaj przy nazwisku Krzysztofa Janika, mistrza nyskich rozgrywek w kręgle, widnieje liczba 224. W kategorii pań najwyżej sytuowana jest Małgorzata Leśniak z wynikiem 197 rzuconych punktów.
Na kręglach, jak w domu

Zawodnicy, którzy tworzą Nyską Ligę Bowlingową, na każdym kroku podkreślają, że wszyscy są jak jedna wielka rodzina. Kręgle to nie tylko sport i rywalizacja. To sposób na spędzanie czasu ze znajomymi i przyjaciółmi. Na kręgle przychodzi się na spotkania, porozmawiać, a nierzadko omówić interesy czy dobić targu. Wszystko z kręgami w tle.

- Czujemy się tu jak u siebie, bo właściwie kręgielnia jest naszym drugim domem. Panuje świetna atmosfera, której brakuje w innych miejscach. Przychodzą świetni ludzie, a właściciel jest bardzo życzliwy. To przede wszystkim przyjaźni ludzie tworzą niepowtarzalny klimat tego miejsca i gry w kręgle - mówią Małgorzata Leśnik i Iwona Kosmal, koleżanki z drużyny Magnolia-Malina.

- W żadnej innej kręgielni na Opolszczyźnie ma takiej atmosfery. Wiem, co mówię, bo na zawody jeździłem do Wrocławia i Opola - przekonuje Janusz Leśnik, drużynowy kolega Małgorzaty i Iwony. - Niesamowite jest to, że podczas gry w kręgle da się poznać ogrom ludzi. Gramy tutaj z przyjaciółmi - dodaje.

- Wszyscy się tutaj znamy - przyznaje Krzysztof Centner. - Spotykamy się na ślubach, czasem na pogrzebach - mówi.

Żeby wziąć udział w rozgrywkach Nyskiej Ligi Bowlingowej, nie trzeba być wcale bowlingowym mistrzem. Wszystko, co jest potrzebne, to przede wszystkim chęć dobrej zabawy. Najpierw trzeba skrzyknąć znajomych, żeby założyć zespół. Ten może mieć minimalnie 3 osoby, a maksymalnie 10. Załogi, które są wystawiane do meczów w kolejce, muszą być mieszane, kobieco-męskie, np. dwóch mężczyzn i kobieta albo odwrotnie. W porównaniu z kosztami startów w innych ligach bowlingowych, w Nysie jest wyjątkowo tanio. Zamiast 2000 zł za start, drużyny dzięki sponsorom poszczególnych grup graczy płacą 300 zł za cały sezon obejmujący kilka kolejek.

Mimo że atmosfera rozgrywek jest przyjacielska, to gracze nie zapominają, że mecze toczą się o wysoką stawkę i na torze nikt nie zapomina o rywalizacji. Ta jest szczególnie widoczna, kiedy ważą się losy liderów ligi albo kiedy drużyny walczą o awans lub utrzymanie pozycji w grupie, kiedy grozi im spadek do niższej. Mimo sportowego zacięcia nikt nie może mówić, że nyskie kręgle są pozbawione rozrywki.

- Od dwóch lat robimy turnieje karnawałowe. Przebieramy się w różne, dziwaczne nieraz stroje. Wtedy idzie się nie po to, żeby wygrać, ale żeby zrobić dobre wrażenie - opowiada Janusz Leśnik, który na jednym z karnawałowych balów pojawił się w damskiej sukience. - Przy rzucie trzeba było kieckę podnosić do góry, ale na tym polegała cała zabawa. Podobało się wszystkim - wspomina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska