MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Świerki usychają na potęgę, mszyca wykończyła tysiące drzew

Jarosław Staśkiewicz
– Drzewka już spryskałem i mam nadzieję, że jeszcze odżyją - mówi Sławomir Kołodziej.
– Drzewka już spryskałem i mam nadzieję, że jeszcze odżyją - mówi Sławomir Kołodziej. Klaudia Pokładek
Na ratunek jest już za późno, ale to przestroga dla wszystkich właścicieli drzewek. Mszyca świerkowa zaatakowała głównie na południu Polski, w tym na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie. Dopadła tej wiosny setki jeśli nie tysiące drzewek, m.in. w powiecie nyskim.

Zaatakowane świerki zamiast być ozdobą ogródków i działek, wyglądają dziś jakby to były ich ostatnie dni.

- Szkoda mi tych drzewek, zwłaszcza, że są związane z naszymi dziećmi. O, tutaj rośnie Zuzia, a tam Jola - mówi Sławomir Kołodziej z Nysy, jeden z mieszkańców, który odczuł inwazję szkodnika. - Przykro człowiekowi, jak widzi, że chorują i nie wiadomo, czy nie trzeba będzie ich wyciąć w pień.

Zaatakowane świerki zamiast być ozdobą ogródków i działek, wyglądają dziś jakby to były ich ostatnie dni

Niestety, na ratunek jest już za późno. - Mszyca żeruje najdalej do pierwszej dekady maja - tłumaczy dr Janusz Mazurek, właściciel portalu Wirtualna Klinika Roślin.

Teraz widzimy tylko skutki ich żarłoczności. Szkodnik zaatakował drzewka głównie na południu województwa, m.in. w gminach Nysa i Paczków. Rozwojowi mszycy sprzyjała słaba zima.

Urzędnicy z obu wymienionych gmin dostali mnóstwo zgłoszeń od właścicieli drzewek, na których owad dokonał spustoszenia. Nierzadko razem z informacją przychodziły wnioski o zgodę na wycięcie drzewek.

Część osób sięgnęło też po preparaty owadobójcze.

- Gorzej już chyba nie będzie, a może akurat pomoże - mówił pan Sławomir Kołodziej z Nysy. - Tym bardziej że przecież końcówki gałązek najwyraźniej zielenią się jeszcze i rosną.

Jednak zdaniem specjalistów opryski już na niewiele się zdadzą, a mogą raczej zaszkodzić. Kiedy efekt żerowania elatobium abietinum, czyli mszycy świerkowej staje się dostrzegalny, szkodnik już praktycznie kończy swoją działalność.

Mszyca świerkowa atakuje w różnych miejscach i nieregularnie, więc nie da się przewidzieć, kiedy znowu się pojawi

- Od połowy maja następuje gwałtowny spadek populacji mszyc, a równocześnie notujemy wzrost aktywności wielu pożytecznych organizmów w postaci różnych drapieżców, m.in. biedronek - tłumaczy dr Janusz Mazurek z Wirtualnej Kliniki Roślin. - Masowego opadania igieł nie powstrzymamy, a możemy tylko doprowadzić do ograniczenia naszych naturalnych sprzymierzeńców.

Co więc pozostaje? Wszystko wskazuje na to, że... wyciągnięcie wniosków.

Specjaliści radzą, by gałązki dokładnie obejrzeć już pod koniec lutego i robić to do kwietnia. A w przypadku dostrzeżenia szkodnika, który żeruje na dolnej stronie igieł, trzeba jak najszybciej zacząć walkę z nim z pomocą preparatów lub spryskując świerki silnym strumieniem wody.
Jeżeli tego nie zrobiliśmy i igły giną na potęgę, można spróbować je wzmocnić dbając o nawadnianie i nawożenie.

- Niestety, mszyca świerkowa atakuje w różnych miejscach i nieregularnie, więc nie da się przewidzieć, kiedy znowu się pojawi - dodaje dr Mazurek.

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska