Święto sportu, a nie koksu

Ryszard Rudnik
Ryszard Rudnik
Nocną porą (czasu polskiego) rozpoczęły się igrzyska w Rio. Niestety, tym razem w cieniu wielkiej afery z udziałem sportowców rosyjskich, którym Światowa Organizacja Antydopingowa udowodniła 643 przypadki podmiany próbek z moczem do antydopingowych badań.

Najpierw była decyzja, że Rosja w ogóle nie wystawi reprezentacji do Rio, a w końcu MKOl zamiótł sprawę pod dywan, dyskwalifikując jedynie sportowców, u których doping ujawniono, czyli tych, których próbek nie zdążono podmienić. A po zamiataniu MKOl umył ręce, pozostawiając poszczególnym federacjom tydzień na decyzje co do reszty.

Tak więc igrzyska ledwo się zaczęły, a już wiadomo, kto na nich przegrał: jako pierwsza - idea olimpizmu, szlachetnej rywalizacji. Pierre de Coubertin, któremu nowożytne igrzyska zawdzięczamy, przewraca się w grobie. A na powierzchni - flaki uczciwych sportowców, którzy zmuszeni są rywalizować z pospolitymi oszustami, co marnują ich wysiłek, miesiące, czasem lata przygotowań. Może już nadszedł czas, by zmienić kolejność tego widowiska - najpierw analiza moczu, a dopiero potem fanfary, podium, hymny i sława. Bo koksiarze zdobywają medale w blasku fleszy, a odsyłają cichaczem, pocztą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska