Święto Wojska Polskiego w Opolu [zdjęcia]

Redakcja
Sławomir Mielnik
Tysiąc litrów grochówki przygotowano na wojskowy piknik w Opolu.
Opolanie świętowali razem z żołnierzami

Święto Wojska Polskiego w Opolu

Agnieszka Drozd na uroczystości z okazji Święta Wojska Polskiego przyszła z 6-letnim wnukiem Przemkiem.

- Chcę żeby zobaczył wojsko, nasze sztandary, posłuchał komend, popatrzył na szwadron kawalerii, bo to jest nasza tradycja - mówi pani Agnieszka. Przemek stał dzielnie tuż za kompanią honorową i nie bał się, nawet gdy huknęła salwa. Tylko na chwilę zatkał uszy.

Płk Mirosław Karasek, dowódca Garnizonu Opole, podziękował władzom za klimat dla wojska w mieście i w regionie i zapewnił, że pojęcia: Bóg, honor, ojczyzna wciąż są bliskie jego żołnierzom.

- Polska przeżywa teraz dobry czas - mówił - ale wolności nikt nie dał nam na zawsze. Ona może od nas jeszcze wymagać wyrzeczeń.

Obchodzone w rocznicę bitwy warszawskiej 1920 r. święto było okazją, by uhonorować odznaczeniami i awansami czynnych oficerów i żołnierzy (wręczono m.in. Gwiazdy Iraku i Afganistanu), jak i kombatantów. Ci ostatni przeżywali pewnie tę uroczystość najbardziej.

- To jest dla mnie wielki dzień, święto wojska i patriotów - przyznaje Janina Rosiak, pokazując opaskę Szarych Szeregów na rękawie munduru. - Miałam 12 lat, jak założyłam ją pierwszy raz w Przemyślu. Pomagaliśmy Armii Krajowej walczyć przeciw Niemcom, a potem przeciw Ukraińcom. Byłam łączniczką. Z bronią w ręku się nie biłam, ale narażałam się bardzo.

Kiedy przebrzmiały życzenia marszałka województwa, wojewody i władz miasta dla żołnierzy, a pod pomnikiem złożono już kwiaty, tłum przeniósł się na wojskowy piknik. Nikomu nie zabrakło wojskowej grochówki - przygotowano jej tysiąc litrów. Dawne wojskowe pojazdy i uzbrojenie interesowały dzieci i dorosłych.

- Takim właśnie BRDM-em dowodziłem w manewrach Orion '89 w Żaganiu - opowiada Dariusz Tokarz. - Tylko tamten jeszcze miał działko. Piknik, na którym można dotknąć samemu wojskowego sprzętu, też jest szkołą patriotyzmu. Tak samo ważną jak flagi i przemówienia.

Piotr Andres bawił się przy wojskowym gaziku z 6-letnim Kubą. - Jego pradziadek zakończył wojnę w Berlinie. Więc niech i on dotknie wojska własnymi rękami - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska