Świnka nie zawsze jest badana, kiedy trafia pod nóż

Tomasz Kapica
Wiele opolskich rodzin wciąż decyduje się na to, aby - zwłaszcza przed świętami - zakupić prosiaka prosto od gospodarza. Niestety, nie zawsze mamy pewność, czy mięso było przebadane.
Wiele opolskich rodzin wciąż decyduje się na to, aby - zwłaszcza przed świętami - zakupić prosiaka prosto od gospodarza. Niestety, nie zawsze mamy pewność, czy mięso było przebadane. Piotr Krzyżanowski
Według Najwyższej Izby Kontroli brakuje odpowiedniego nadzoru nad ubojem na własne potrzeby. Pojawiła się więc propozycja, by zakazać tego w gospodarstwach.

Ubój zwierząt hodowlanych co do zasady odbywa się w  wyspecjalizowanych zakładach będących pod stałą kontrolą weterynaryjną, ale dopuszcza się go także poza nimi. Chodzi o produkcję mięsa na użytek własny.   Jest to  możliwe wtedy, kiedy gospodarz ma w domu kilka cieląt bądź prosiąt i chce pozyskać mięso, które trafi do jego lodówki bądź  obdarowana nim zostanie jego rodzina.

W takich wypadkach należy co najmniej na 24 godziny przed dokonaniem uboju poinformować o tym fakcie powiatowego lekarza weterynarii.  Ponadto posiadacz zwierzęcia ma obowiązek złożenia,w biurze powiatowym Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa lubprzez  internet, zgłoszenia uboju zwierzęcia w gospodarstwie. Wszystko po to, aby chronić ludzi przed groźną chorobą - włośnicą.

Sęk w tym, że ubój domowy nie zawsze jest zgłaszany. Wówczas do konsumpcji trafia mięso nieprzebadane. Mało tego, nierzadko mięso „na własny użytek” trafia do sprzedaży, co jeszcze powiększa zagrożenie epidemiologiczne.

Najwyższa Izba Kontroli przyjrzała się sprawie. Z jej ustaleń wynika, że w latach 2013-2014 nie objęto badaniami weterynaryjnymi ok. 2,5 mln świń i ok. 100 tys. tusz dzików w całym kraju. Wg NIK aż 95 proc. ubijanych w gospodarstwie cieląt trafiło pod nóż poza kontrolą weterynaryjną.

Na Opolszczyźnie co roku zgłaszanych jest około 1000 przypadków uboju na potrzeby własne. - W drugim kwartale tego roku było ich 200 - precyzuje Barbara Chmiel-Szkudlarek, wojewódzki inspektor weterynaryjny ds. bezpieczeństwa żywności  z Opola. - W przypadku Opolszczyzny przypadki niezgłaszania uboju mogą się zdarzać, ale to margines.

Dodaje jednak, że inspektorzy nie mają uprawnień, które pozwoliłyby im na chodzenie po gospodarstwach i sprawdzanie, czy gdzieś nie odbywa się nielegalny ubój, choćby na niewielką skalę. Jeśli w poprzednich latach wykrywane były takie przypadki, to co najwyżej po anonimowych donosach.  NIK zaproponował senackiej komisji rolnictwa wprowadzenie obowiązku uboju zwierząt na użytek własny w rzeźniach pozostających pod pełną kontrolą służb sanitarno-weterynaryjnych. Rolnikom się to nie podoba.

- Każda sztuka bydła czy trzody chlewnej w gospodarstwie musi być zgłoszona do agencji, więc państwo ma wiedzę na temat tego, kto co posiada. Mówienie o tym, że jest jakaś szara strefa to przesada - mówi Józef Kołpa z Kędzierzyna-Koźla.

Nielegalny obój to przestępstwo wynikające z ustawy o ochronie zdrowia zwierząt oraz zwalczaniu chorób zakaźnych. Za jego popełnienie grozi kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat 3. Ściganiem tego typu przestępstw zajmują się policja i prokuratura.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska