Świński dołek coraz głębszy, bo rolnik na tuczniku nie zarobi

Krzysztof Świderski
Hodowla trzody chlewnej na Opolszczyźnie, tak jak i w całym kraju, jest zbyt rozdrobniona, przez co mało opłacalna. Na kilkunastu lub kilkudziesięciu świniach nie da się dziś zarobić.
Hodowla trzody chlewnej na Opolszczyźnie, tak jak i w całym kraju, jest zbyt rozdrobniona, przez co mało opłacalna. Na kilkunastu lub kilkudziesięciu świniach nie da się dziś zarobić. Anna Arent
Pod koniec lat 80. ubiegłego stulecia hodowano na Opolszczyźnie około 1,3 mln tuczników. Dziś o połowę mniej. – Branża zmierza do kryzysu – ostrzegają fachowcy.

 

Produkcja trzody chlewnej przez lata była najważniejszą gałęzią produkcji rolniczej w Polsce. Jeszcze w 2000 roku stanowiła 37,6 proc. towarowej produkcji zwierzęcej i 23,5 proc. towarowej produkcji rolniczej.

 

- Niestety, począwszy od 2007 roku pogłowie tuczników systematycznie spada - przyznaje Piotr Polok, koordynator regionalny Polskiego Związku Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej POLSUS. - W najlepszym okresie w całym kraju produkowano ich ponad 20 milionów, obecnie o połowę mniej. Na razie końca tej tendencji nie widać i branża zmierza do kryzysu.

 

Zdaniem Piotra Poloka polskie gospodarstwa są zbyt małe i słabe, by przeciwstawić się konkurencji z Zachodu.

 

- Działamy na wspólnym rynku Unii Europejskiej i wszystko, co znajdzie się na nim, także np. z USA, może następnie być w swobodnym obrocie - wyjaśnia Polok. - Tuczniki skupują dziś w Polsce cztery duże koncerny z zagranicznym kapitałem, których nie obchodzi, skąd pochodzi surowiec.

 

- Na początku lat 90. polikwidowaliśmy wiele ubojni tylko dlatego, że były państwowe - dodaje Herbert Czaja, prezes Izby Rolniczej w Opolu. - Upadły regionalne przetwórnie. Zakłady Mięsne w Opolu są tego najlepszym przykładem. W rezultacie monopoliści dyktują ceny, a produkcja trzody staje się coraz mniej opłacalna.

 

Polskie gospodarstwa są zbyt małe i słabe, by przeciwstawić się konkurencji z Zachodu

 

Kolejnym ważnym powodem spadku hodowli był afrykański pomór świń.

W 2012 roku eksport polskiej wieprzowiny praktycznie nie istniał, embargo rosyjskie obowiązuje do dziś. A właśnie na rosyjski rynek trafiała większość podrobów czy tłuszczu.

 

Coraz więcej rolników rezygnuje z utrzymywania loch, także zarodowych. Wcałym województwie opolskim u 11 hodowców jest ich obecnie około 400 sztuk.

Producenci przechodzą na tzw. system nakładczy i kupują warchlaki do odchowu - głównie w Danii i Holandii.

 

- A wyjściem ze świńskiego dołka może być tylko kumulacja, powiększanie stad z własnym potencjałem zarodowym - podkreśla Piotr Polok. - Dziś u nas minimum zapewniające jaką taką opłacalność to stado z 50 lochami. A tendencje europejskie są jeszcze wyższe, w Danii mówi się nawet o pięciuset.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska