Syn oskarża personel strzeleckiego szpitala o złą opiekę nad matką

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
- Mam dowody na to, że moja mama nie miała w szpitalu odpowiedniej opieki - tłumaczy Jan Maksymiak. - Będę walczył w tej sprawie w sądzie.
- Mam dowody na to, że moja mama nie miała w szpitalu odpowiedniej opieki - tłumaczy Jan Maksymiak. - Będę walczył w tej sprawie w sądzie.
Jan Maksymiak oskarża personel strzeleckiego szpitala, że źle opiekowali się jego matką. Ciężko chora kobieta dostała odleżyn, a niedługo potem zmarła.

Matka Jana Maksymiaka trafiła do lecznicy w Strzelcach Opolskich w związku z postępującą cukrzycą.

86-letnia kobieta cierpiała ponadto na niewydolność nerek, chorobę płuc i miała poważne problemy z krążeniem. Została przyjęta do szpitala w czerwcu br.

Po 10 dniach leczenia, medycy wypisali ją do domu. Ponieważ pacjentka była osłabiona, została przewieziona karetką do Piotrówki, gdzie mieszkała.

- Szpital przywiózł mamę do domu bez żadnego uprzedzenia - denerwuje się Jan Maksymiak, syn pacjentki. - Najgorsze zobaczyłem jednak, gdy zabrałem się do jej przebrania. Na pośladkach i w okolicy krzyżowej zauważyłem dwie rozległe odleżyny. To wyglądało strasznie.

Pan Jan twierdzi, że zanim matka trafiła do szpitala, to nie miała ran na ciele. Na dowód tego pokazuje kartę informacyjną leczenia szpitalnego, w której rzeczywiście lekarz nie odnotował odleżyn. Zrobił zdjęcia ran i jeszcze tego samego dnia wezwał ponownie karetkę, bojąc się, że odleżyny doprowadzą do zakażenia. Chirurg po obejrzeniu pacjentki uznał, że nie trzeba leczyć ran operacyjnie, a wystarczą opatrunki. Takie zalecenia wydał rodzinie, a po trzech dniach pacjentka została ponownie wypisana ze szpitala.
- Gdy pojechałem do Strzelec Opolskich wyjaśnić, kto doprowadził moją matkę do takiego stanu, dowiedziałem się, że gdy trafiła do szpitala to miała już odleżyny - dodaje Maksymiak. - Twierdzę, że to perfidne kłamstwo!

Lekarze poinformowali, że wystawiona wcześniej karta leczenia szpitalnego miała braki. W związku z tym wydali panu Janowi nową - uzupełnioną o informacje o odleżynie.

Zbigniew Brachaczek, ordynator w strzeleckim szpitalu broni przy tym personelu, który zajmował się 86-latką.

- Wpisu o odleżynach nie było w karcie, bo pacjentka została do nas przyjęta w sprawie zaniedbanej cukrzycy - tłumaczy. - To było istotą leczenia. A odleżyny powstały jeszcze w domu.

Ordynator Brachaczek dodaje, że Jan Maksymiak od samego początku miał do lekarzy mnóstwo pretensji. Raz z jego powodu personel musiał wezwać nawet policję. - Obrażał pracowników, a nawet im groził - mówi.

Jan Maksymiak przyznaje, że jest wściekły na medyków, dlatego nie przebierał w słowach. Jego zdaniem odleżyny przyczyniły się do pogorszenia stanu zdrowia jego matki. Kobieta zmarła kilka tygodni później. Teraz złożył skargę na szpital do Narodowego Funduszu Zdrowia. Zgłosił też sprawę do prokuratury.

- Czekamy na jej wyjaśnienie, bo mamy już dość oskarżeń ze strony syna pacjentki - dodaje Zbigniew Brachaczak. - Niech prokuratura i biegli zbadają tą sprawę. My nie mamy sobie nic do zarzucenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska