Syndrom Jedwabnego

Redakcja
Prof. Adam Suchoński jest dyrektorem Instytutu Historii Uniwersytetu Opolskiego, gdzie kieruje katedrą dydaktyki historii. Jest ministerialnym recenzentem podręczników historii oraz ekspertem ds. podręczników Międzynarodowego Stowarzyszenia Dydaktyków Historii. Przebadał podręczniki historii 70 krajów świata.
Prof. Adam Suchoński jest dyrektorem Instytutu Historii Uniwersytetu Opolskiego, gdzie kieruje katedrą dydaktyki historii. Jest ministerialnym recenzentem podręczników historii oraz ekspertem ds. podręczników Międzynarodowego Stowarzyszenia Dydaktyków Historii. Przebadał podręczniki historii 70 krajów świata.
Z prof. Adamem Suchońskim, historykiem, rozmawia Iwona Kłopocka

- Niedawno Instytut Pamięci Narodowej ogłosił wyniki śledztwa w sprawie zbrodni w Jedwabnem, wskazujące, że to Polacy, z niemieckiej inspiracji, dokonali mordu na Żydach. Natychmiast Instytut Yad Vashem wezwał do zmiany napisu na tablicy pomnika ku czci ofiar i uzupełnienie go o wskazanie sprawców mordu. Prezydent Aleksander Kwaśniewski zaapelował: "wykażcie nieco zrozumienia i pewnej wrażliwości". Skąd ten pośpiech i niecierpliwość strony żydowskiej?
- Z jednej strony są one zrozumiałe. Skoro dowiadują się czegoś o swojej przeszłości, to chcą mieć to w pełni udokumentowane, formalnie zatwierdzone i upamiętnione. Z drugiej strony ten pośpiech wynika z tego, że strona żydowska poszukuje argumentów dla potwierdzenia lansowanej u siebie tezy o polskim sprawstwie zbrodni na Żydach - nie tylko w Jedwabnem, ale i w skali całego holocaustu. Autorom żydowskim, a zwłaszcza Instytutowi Yad Vashem, który patronuje historycznej stronie podręczników szkolnych i ma na nie duży wpływ, zależy, by funkcjonująca od lat 80. teza o polskim sprawstwie holocaustu została udokumentowana. Autorzy podręczników historii w Izraelu są krytykowani za jednostronne interpretowanie historii Polski, ale gdyby mieli taki tekst na pomniku, zaraz zostałoby to wykorzystane w materiałach edukacyjnych.
- Ta sprawa to element szerszego zagadnienia - modelu wychowania młodego pokolenia w Izraelu. Jaki on jest?
- Kiedyś wzorem była postawa 960 obrońców twierdzy Masada, którzy w 73 roku, wobec niemożności dalszego oporu przez Rzymianami popełnili zbiorowe samobójstwo. Przez wieki dla Żydów był to akt godny naśladowania. Jednym z ostatnich tego przejawów było getto i Mordechaj Anielewicz, który wysadził się w powietrze ze współpracownikami, żeby nie oddać się w ręce Niemców. Po wojnie nastąpiła zmiana etosu. Obowiązującym hasłem stało się: "Trzeba zwyciężać, a nie umierać". O holocauście nie uczono, bo uważano, że nie jest to wzór godny do naśladowania. Ofiary holocaustu szły na rzeź, nie broniąc się, co było niegodne. Dopiero na przełomie lat 70. i 80. o tej tematyce zaczęto szerzej dyskutować i wprowadzono ją do szkół. Od początku lat 80. uczeń w Izraelu zdaje maturę z problematyki holocaustu. Został on podniesiony do rangi jednego z najważniejszych tematów.
- Jak o nim mówią? Co jest dla nich najważniejszym zagadnieniem?
- Obecnie jest to problem sprawstwa, czyli tego, kto jest winien zbrodni holocaustu.
- Jak to kto? Dla nas odpowiedź jest oczywista: Niemcy.
- Dla ucznia w Izraelu też jest to oczywiste: Niemcy i Polacy, albo Polacy i Niemcy, bo niektórzy autorzy tak widzą proporcje. Sprawstwo Polski jest mocno eksponowane. W każdym podręczniku pojawia się kwestia: dlaczego najwięcej obozów i najwięcej Żydów zginęło na ziemiach polskich. I odpowiada się - "bo Hitler wiedział, że Polacy będą współpracować w dziele zagłady i praktyka wojny to potwierdziła".
- Co na to komisja podręcznikowa Polska-Izrael? Czy polskim historykom ta teza nie była znana?
- Wiedzieliśmy, że taka teza tam obowiązuje, ale komisja nie dawała odpowiedzi na pytania o to. Koledzy z Izraela twierdzili, że wszystko jest w porządku, a obraz Polski sprawiedliwy. Dwa lata temu, w kwietniu 2000 roku, został jednak przygotowany przez niezależnych ekspertów izraelskich raport - "Polski temat" na stronicach izraelskich podręczników do historii (dla szkół średnich). Ministerstwo Edukacji przez ambasadę polską w Tel Awiwie zleciło jego wykonanie dwóm izraelskim nauczycielom historii, którzy przed wielu laty wyjechali z Polski - Yaronowi Beckerowi i Aleksowi Danzigowi.
- Co stwierdzili ci badacze?
- Że izraelskie podręczniki nauczają historii Żydów w Polsce, ale bez historii Polski. Że historia Polski utożsamiana jest z opisem krzywd żydowskich. I że demonizuje się odpowiedzialność Polaków za zagładę Żydów, co utrudnia zrozumienie i poznanie głównego czynnika sprawczego, jakim był nazizm.
- Minęły dwa lata od powstania raportu, ale do tej pory nie został on opublikowany. Dlaczego?
- Czeka się na jego weryfikację, gdyż Israel Gutman, przewodniczący komisji podręcznikowej Polska-Izrael, a zarazem dyrektor Yad Vashem, nazwał ten raport nieprawdopodobnym. Zarzucił m.in. autorom, że analizowali podręczniki sprzed wielu lat, co jest nieprawdą, bo omawiane są podręczniki także z końca lat 90. Teraz kontrekspertyzę przygotowują katedry judaistyki w Krakowie i Warszawie. Ja zrobiłem to samo na własny użytek i moje spostrzeżenia są identyczne, jak te autorów raportu. Nasze władze są jednak ostrożne i chcą to sprawdzić, czemu trudno się dziwić, bo niektóre sformułowania w podręcznikach są takie, że wymagają natychmiastowych wyjaśnień komisji, a niektóre wręcz proszą się o noty dyplomatyczne.
- Czego uczą się o holocauście izraelscy nastolatkowie?
- Ta problematyka jest bardzo różnie przedstawiana w podręcznikach i nie ma jednakowego obrazu holocaustu. Jest jednak bardzo wiele bulwersujących tez. Np. sam Israel Gutman wraz z Cheimem Shackierem w książce "Holocaust i jego znaczenie" - która uchodzi za bardzo obiektywną - pisze, że "nawet w obozach dla jeńców wojennych Polacy domagali się, żeby ich oddzielić od Żydów". To absurd. Nigdzie takiego przypadku nie było. Inny cytat: "Żydzi, którzy ocaleli z pożogi wojennej stali się po powrocie do kraju obiektem nienawiści i morderczej pasji polskich nacjonalistów". Z kolei Schula Inbar w książce "Walka Izraela wśród narodów świata" pisze: "Jedynym Polakiem, który współczuł Żydom jest Jan Karski". Dawid Shachar, autor dzieła "Od diaspory do niepodległości" pisze: "Nie jest przypadkiem, że właśnie na polskiej ziemi powstały wielkie getta, a potem obozy zagłady. Większość ludności polskiej kolaborowała z mordercami, przyjmując obojętną postawę wobec losu mordowanych Żydów lub pomagając im czynnie poprzez oddawanie Żydów w ręce niemieckie". Ciekawy jest podręcznik Nili Keren, jeden z najnowszych, wydany w 1999 "Shoah - podróż w wymiarze pamięci". W trzech czwartych jest to książka bardzo obiektywna. Autorka protestuje przeciwko imputowaniu i upowszechnianiu tezy, że obozy koncentracyjne w Polsce powstały dlatego, że Hitler liczył na polską pomoc w eksterminacji Żydów. Uważa, że to absurd i nonsens. Pokazuje ludzkie postawy - np. kolejarza, który ukrył Żydów i został rozstrzelany z całą rodziną, ale zaraz obok opisuje przykład polskich służących bogatych Żydów, którzy ich wydali Niemcom, żeby przejąć majątek. Mimo tego obiektywizmu, Nili Keren zrobiła rzecz niedopuszczalną w podręczniku szkolnym. Dla opisania postawy Polaków posłużyła się Emanuelem Ringelblumem, historykiem getta, który po wojnie napisał książkę "Polacy i Żydzi w czasie II wojny światowej". Przytoczyła niesłychanie ostry cytat i zostawiła go bez komentarza. Cytat brzmi: "Polski faszyzm, sprzymierzeniec antysemityzmu, opanował większość polskiego społeczeństwa. I dlatego właśnie my oskarżamy o to, że w akcji ratowania Żydów Polska nie zajęła miejsca identycznego z państwami Zachodu. Tępota polskich antysemitów, którzy niczego się nie nauczyli, winna jest śmierci setek tysięcy Żydów, których można było uratować nawet wbrew woli Niemców. To na ich głowy spadnie wina za to, że dziesiątki tysięcy żydowskich dzieci, które można było ukryć w rodzinach chrześcijańskich albo w różnych instytucjach, nie uratowało się. Ich wina polega na tym, że Polska stała się schronieniem tylko dla jednego procenta Żydów prześladowanych przez Hitlera". To bardzo ciężkie oskarżenia, a z drugiej strony trudno znaleźć w podręcznikach oficjalne informacje - jakie są np. w podręcznikach amerykańskich - dotyczące kwestii sprawstwa i współwiny. Do 1941 naziści zezwalali Żydom na opuszczenie Europy, ale niewiele krajów chciało ich przyjmować. Amerykanie się do tego przyznają, ale autorzy izraelskich podręczników bardzo rzadko to dostrzegają.
- Muszą jednak dostrzegać fakt, że to Polacy stanowią najliczniejszą, bo ponadsześciotysięczną rzeszę nagrodzonych medalem "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata", przyznawanych przez komisję działającą przy Yad Vashem.
- Dyrektor tego instytutu, Israel Gutman, w swoim podręczniku nawet o tym nie napomyka. W rozdziale o "sprawiedliwych" pisze jedynie, że medale otrzymali przedstawiciele wielu narodów. Inni autorzy mówią o bohaterskich Polakach, ale dla równowagi natychmiast przytaczają generalną tezę o naszej odpowiedzialności za holocaust.
- Takie nauczanie raczej nie służy ani zrozumieniu i wybaczeniu win przeszłości, ani budowaniu przyszłości?
- Kształtuje ono i umacnia stereotyp "Polaka-antysemity", przeciwstawionego stereotypowi "Żyda - ofiary" oraz wzmacnia żydowską tezę, że "cały świat był i jest przeciw nam".
- Czy młodzież obu narodów ma szansę wyjaśnić sobie, jak było i jest naprawdę, choćby wtedy, gdy młodzi Żydzi przyjeżdżają do Oświęcimia na "Marsze Żywych"?
- Sądząc z instrukcji, w jakie są zaopatrywani na wyjazd, nie mają szans. Są zresztą bardzo izolowani. Rozmawiałem z jednym z nauczycieli historii z Oświęcimia. Wielokrotne próby zaproszenia młodych uczestników marszu do polskiej szkoły paliły na panewce. Żydowscy opiekunowie nie pozwalają młodzieży na kontakty. A w instrukcji, z jaką ci przyjeżdżają do Polski, są właśnie informacje wyjęte z podręczników. Wszystkie wzmianki o Polsce i Polakach mają wydźwięk negatywny, podkreślają współczesny i historyczny antysemityzm Polaków. Pisze się tam np., że "w obozach koncentracyjnych byli tylko Żydzi i jeńcy radzieccy", że "nieprzypadkowo wybrał Hitler Polskę, żeby prowadzić w niej zagładę" i że "nawet polska partyzantka pomagała w mordowaniu Żydów".
- W Jedwabnem, jak ustalił IPN, naprawdę Polacy mordowali Żydów. Czy zapisanie tego faktu na tablicy pomnika to powód do obaw?
- Jeśli dotychczasowe ustalenia śledztwa zostaną podtrzymane i ukaże się nowa wersja napisu, wskazująca na nasze sprawstwo, to należy to przyjąć z pokorą. Ale jednocześnie mamy prawo żądać, ażeby to wydarzenie nie było podstawą do uogólnień. Takich uogólnień, jakie są dokonywanie już teraz - że Polacy, obok Niemców, są głównymi sprawcami holocaustu. Jedwabne to na szczęście jeden z nielicznych przykładów polskiej niechlubnej postawy. Nie tak jednak wyglądały stosunki polsko-żydowskie, nie tak wyglądał dzień okupacyjny. Dlatego nie możemy pozwolić, żeby te wyjątkowe przypadki były uogólniane, żeby potwierdzały dawno sformułowaną tezę o polskim antysemityzmie i współodpowiedzialności za wymordowanie sześciu milionów Żydów.
- Czy polskim podręcznikom do nauki historii nie można nic w tej kwestii zarzucić?
- W polskich podręcznikach problematyka holocaustu jest przestawiona obiektywnie, nie ma w nich cienia antysemityzmu, ale to i tak za mało dla właściwego wychowania. Teksty są nudne, nasycone faktografią. To nie dociera do młodzieży. Fakty są potrzebne, ale tylko te podstawowe, a poza tym powinno się oddać głos ofiarom - autorom pamiętników, zwłaszcza rówieśnikom współczesnych uczniów. Tragedię holocaustu uczniowie mogą pojąć tylko przez utożsamienie się z ofiarami. Chodzi o to, by potem umieli dyskutować o kwestii zasadniczej: jak to się mogło stać, że Niemcy - jeden z najbardziej kulturalnych narodów - postanowiły zniszczyć inny naród, żydowski, przy milczącej zgodzie reszty narodów? I czy coś takiego może się zdarzyć ponownie? Bo w nauce historii przeszłość trzeba łączyć z przyszłością.
- Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska