Szaleniec regularnie terroryzuje mieszkańców opolskiego Metalchemu

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
123RF
Mężczyzna bezkarnie niszczy samochody albo na oczach obsługi wynosi towar ze sklepu. Ludzie często nie zgłaszają spraw policji z obawy przed zemstą. Funkcjonariusze mówią, że mają związane ręce.

- Zróbcie coś z tym, bo u nas w końcu dojdzie do tragedii - prosi jeden z mieszkańców ul. Złotej w Opolu. - Ten człowiek jest chory psychicznie, dlatego nie wiem, co przyjdzie mu do głowy. Mam dzieci i boję się o ich bezpieczeństwo. On potrafi wpaść w szał i bez powodu niszczyć samochody. A co jeśli kiedyś złapie za siekierę i zaatakuje ludzi?

Mężczyzna prosi, by nie podawać nawet jego imienia. Obawia się, że agresywny sąsiad mógłby się na nim zemścić.

- To trwa od kilku lat. On potrafi wejść do sklepu z krzyżem albo potłuczoną butelką, ostentacyjnie zabierać alkohol czy inne produkty i bez płacenia wychodzić (ze względu na niewielką wartość towarów był za to karany mandatami ) - relacjonuje jeden z naszych rozmówców. - Raz jest lepiej, raz gorzej. Gdy ma ostrzejszą fazę proszę żonę, aby nie chodziła z dziećmi po osiedlu.

Mężczyzna ma około 30 lat i jest doskonale znany w okolicy.

- Nie można mu zwrócić uwagi, bo jak mu ktoś podpadnie, to wybija szyby. Mi kilka lat temu zniszczył samochód - opowiada mieszkaniec osiedla. - Nie zgłosiłem sprawy policji. Straty pokrył ubezpieczyciel, a ja nie chciałem z nim zadzierać, bo wiedziałem, że będzie się mścił.

Funkcjonariusze również dobrze znają mężczyznę, którzy uprzykrza życie mieszkańcom Metalchemu.

Ten człowiek ma zaburzenia psychiczne, więc każda interwencja kończy się tym, że karetka zbiera go do szpitala, ale on szybko wychodzi - przyznaje anonimowo jeden z policjantów. - Problem zaczyna się wtedy, gdy nie bierze leków albo łączy je z alkoholem.

Policjanci przyznają, że sprawa jest trudna.

- Groźby karalne czy uszkodzenie mienia nie są przestępstwami ściganymi z urzędu, więc bez zgłoszenia pokrzywdzonego mamy związane ręce - mówi st. asp. Karol Brandys z KWP w Opolu. - Dzielnicowy miał sygnały na temat zdarzeń, do których dochodziło na osiedlu i na własną rękę ustalał pokrzywdzonych, ale żaden z nich nie chciał złożyć zawiadomienia. Pierwsze takie oficjalne zawiadomienie wpłynęło pod koniec czerwca. Dotyczyło zniszczenia klatki schodowej, a zawiadamiającym była wspólnota mieszkaniowa. Wyjaśniamy tę sprawę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziwne wpisy Jacka Protasiewicz. Wojewoda traci stanowisko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska