Każdy, kto zjawi się na ulicy Jaronia w opolskiej dzielnicy Groszowice, będzie wiedział, dlaczego jej mieszkańcy od kilku lat ślą pisma do urzędu miasta i własnej administracji. Cztery bloki tam stojące wybudowała kilkadziesiąt lat temu cementownia "Groszowice". Od tamtej pory żaden z budynków nie był remontowany. Ze ścian odpada tynk, z nieszczelnych rynien kapie woda. W narożnych mieszkaniach pojawił się już grzyb. Wokół bloku jest chodnik, a raczej jego pozostałości. Na środku podwórka, gdzie kiedyś rosła trawa, teraz można zobaczyć olbrzymią kałużę.
- Tutaj kiedyś bawiły się dzieci, ale teraz teren ten został rozjeżdżony przez ciężki samochód, który codziennie przyjeżdża opróżniać szambo. Jakiś czas temu znaleziono inną drogę do szamba i wóz już nie jeździ, ale koleiny i dziury zostały - mówi pani Jadwiga, jedna z mieszkanek.
To nie pomyłka - szambo na ulicy Jaronia zastępuje kanalizację. Spływają do niego ścieki ze wszystkich czterech bloków, czyli kilkudziesięciu mieszkań. To właśnie szambo jest teraz głównym zmartwieniem mieszkańców. Mimo tego, że od jakiegoś czasu wywożone jest codziennie, nieczystości zalewają piwnice.
- Kiedy jest ciepło, tam nie da się wejść, tak śmierdzi. Sąsiadowi zamokło całe drewno, które trzymał w piwnicy. Najgorzej jest w suszarni, tutaj na podłodze jest jedno wielkie bagno. Staramy się to spłukiwać, ale niekiedy już nie mam siły - mówi Juta Suworow, mieszkanka bloku.
Nieczystości z szamba zalewają nie tylko piwnice, ale również pobliskie torowisko. W piątek kilka metrów od bloków, między torami utworzyła się olbrzymia śmierdząca kałuża. Od strony podwórka nie było jej widać, bo tory obrośnięte są krzakami. O istnieniu kałuży świadczył smród roznoszący się po podwórku.
- Każdy z nas dba o swoje mieszkanie. Remontujemy, malujemy, ale to na nic, kiedy otoczenie jest takie - mówi jedna z lokatorek.
Mieszkańcy ulicy Jaronia nie mają nie tylko kanalizacji, ale również gazu i centralnego ogrzewania. Czynsz, który płaci pani Suworow za swoje mieszkanie, to 170 złotych. Do tego dochodzi jeszcze opłata za podwórkową komórkę (o którą sama musi dbać) i oczywiście wywóz nieczystości.
- W piecu mogę sobie napalić, bez gazu i ciepłej wody też da się żyć. Mamy przecież prąd. No, ale bez kanalizacji chyba w dzisiejszych czasach już nie można - mówi.
Administracja osiedla rozkłada ręce - robią tylko tyle, na ile pozwalają opłaty czynszowe wnoszone przez mieszkańców. Wystarcza na niewiele - bieżące łatanie dachu, czy przycinanie trawy. O budowie nowego szamba nie może być mowy - w przyszłym roku ma ruszyć w Groszowicach budowa kanalizacji. Inwestycja ma zostać sfinansowana z unijnego funduszu SAPARD.
- Do tego czasu utoniemy w brudzie - mówią lokatorzy.
Stanisław Głębocki, naczelnik wydziału inżynierii miasta, obiecał, że jeszcze raz zbada problem mieszkańców ulicy Jaronia.
- Prowadzimy stałą korespondencję z administracją tego osiedla. Nakazaliśmy objęcie szczególną opieką urządzeń kanalizacyjnych na tej ulicy. Skoro ten problem nie został rozwiązany, jeszcze raz go zbadamy - mówi naczelnik.
Do kłopotów zapomnianej przez wszystkich ulicy Jaronia, na pewno wrócimy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?