Szarża Macierewicza

Mirosław Olszewski [email protected] - 077 44 32 577

Wiceminister MON Antoni Macierewicz oskarżył w Telewizji Trwam ministrów spraw zagranicznych III RP o to, że "w większości byli sowieckimi agentami". Oczywiście wybuchł skandal, ministrowie kolejno określali zarzut mianem oszczerstwa, domagali się dowodów, w przeciwnym razie grozili sądem. Minister nie odwołał jednak swoich słów, nie ujawnił dokumentów, na podstawie których zdecydował się na tak mocne oskarżenie.
Po jego wizycie u premiera sytuacja stała się jeszcze bardziej trudna do zrozumienia. Macierewicz uznał sprawę za zakończoną, bowiem "gospodarzem" jego wiedzy stał się od tego momentu sam premier. Premier zaś nie zdecydował się na jakąś reakcję. Ani ministra nie odwołał, ani go publicznie nie pochwalił. Sprawa wydaje się powoli wycichać. Tym bardziej że politycy PiS powtarzają teraz w różnych wariantach myśl rzuconą przez rzecznika rządu, który wypowiedź Macierewicza od razu określił mianem "słownej szarży".
Gdyby przyjąć, że minister miał podstawy do szarży, należałoby zgodzić się z następującym rozumowaniem: Rosji musiało być na rękę wejście Polski do UE i NATO. Tu jednak kłopot z wytłumaczeniem, dlaczego. Czy Rosja liczyła na to, że Polska stanie się w tych organizacjach "elementem zakłócającym" ich działanie? Ale jak wytłumaczyć interes Rosji w tym, by oplątana przez ich agenturę nasza dyplomacja skutecznie wynegocjowała restrukturyzację długów w zachodnich bankach? Po co?
Jest drugie, prostsze tłumaczenie tej sprawy: Macierewicz to człowiek przepełniony obsesjami. Udzieliły się one także premierowi. A to wygląda już groźnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska