Szczepionka na COVID-19. Dlaczego nauka przegrywa z zabobonem? Prof. Tomasz Grzyb: Ludzie wietrzą spiski, bo tak łatwiej im zrozumieć świat

Piotr Guzik
Piotr Guzik
Antyszczepionkowcy i osoby negujące pandemię organizowały manifestacje w Polsce, m.in. w Warszawie i Zielonej Górze. Pojawiali się też kontrmanifestanci
Antyszczepionkowcy i osoby negujące pandemię organizowały manifestacje w Polsce, m.in. w Warszawie i Zielonej Górze. Pojawiali się też kontrmanifestanci Krystian Dobuszyński
- Nauka w pewnym sensie stała się własnym gwoździem do trumny. Ludzie nie wierzą w działanie szczepionek, bo nie widzą chorób. Stąd kwestionowanie idei przyjmowania tych preparatów - mówi prof. Tomasz Grzyb, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu.

Piotr Guzik: W sieci bez problemu można znaleźć twierdzenia, że szczepionka przeciwko koronawirusowi to w istocie zastrzyk z ampułką zawierającą arszenik aby każdego można było zgładzić w dowolnym momencie oraz mikroprocesor opracowany na zlecenie Billa Gatesa aby móc śledzić ludzi, kontrolować umysły bądź modyfikować DNA. Brzmi jak piramidalna bzdura, ale ktoś w to jednak wierzy.
Prof. Tomasz Grzyb: W oko wpadł mi doskonały mem bazujący na kadrze z "Rejsu" Marka Piwowskiego z niezapomnianym Janem Himilsbachem, który pyta, czy ten mikrochip Microsoftu można zamienić na Apple'a, bo chciałby, aby był zgodny z jego telefonem. To pokazuje, że nie brak ludzi, którzy obnażają idiotyzm takich twierdzeń. Trzeba też pamiętać, że jeśli poszukuje się takich treści, to bez problemu się je odnajdzie. Nie jest to jednak równoznaczne z ich powszechnością. To jeden z największych problemów, jakie mamy w sieci – nasze przecenianie powszechności zjawisk i skrajnych poglądów. Zaś to, że pojawiają się teorie, iż cała pandemia jest w istocie "plandemią", której celem jest wprowadzenie do naszych organizmów mikrochipów umożliwiających kierowanie nami przedstawicielom rządu światowego, jest w istocie kolejną formą funkcjonującej od wieków teorii spiskowej.

Co to za teoria?
- Zakłada ona, że istnieje jakaś tajna, potężna organizacja, która wszystkim steruje i dąży do całkowitej kontroli ludzkości. Czasy się zmieniają, zmienia się rzeczywistość, ale mechanizm pozostaje ten sam. Jak już wspomniałem, nie oznacza to jednak, że pogląd ten w jego obecnej formie jest jakoś bardziej niż kiedy indziej rozpowszechniony. Aczkolwiek widać wyraźnie, że ludzi, którzy chcą się szczepić, ciągle jest mało. Udało mi się znaleźć wyniki badań amerykańskich i polskich. Wynika z nich, że w Stanach Zjednoczonych osoby chcące się zaszczepić stanowią około 50 proc. społeczeństwa. W Nigerii odsetek ten wynosi 78 procent. W Polsce jest to około 36-40 proc.

Z czego wynika ta niechęć do szczepienia przeciwko koronawirusowi?
- Powodów jest kilka. Zacznijmy od tych związanych ze spiskowymi koncepcjami. Warto bowiem zadać sobie pytanie skąd bierze się ich popularność. Prób wyjaśnienia tego zjawiska jest wiele, ale wszystkie w gruncie rzeczy sprowadzają się do zaspokojenia trzech podstawowych potrzeb człowieka. Pierwszą jest potrzeba pełnego zrozumienia świata i tego, co dzieje się dookoła mnie. Cały problem ze światem i jego złożonością polega na tym, że wiele rzeczy dzieje się po prostu przypadkiem, będąc owocem wielu zmiennych znajdujących się w skomplikowanych relacjach. Jednak przyznanie przed samym sobą, że coś dzieje się przypadkiem, to jednocześnie przyznanie, że nie ma się na coś wpływu. W przypadku epidemii koronawirusa wszystko wskazuje na to, że kilku ludzi nie dopilnowało swoich obowiązków, kilka osób nie umyło rąk, wreszcie kilka osób zjadło coś, czego raczej nie powinno jeść i mamy to, co mamy. To nam jednak trochę przeszkadza, więc lepiej wytłumaczyć sobie, że ktoś tym wszystkim steruje, bo wtedy łatwiej zrozumieć, co się dzieje.

By mieć poczucie jakiejś kontroli?
- To jest drugi czynnik, ściśle związany z tym pierwszym. Przekonanie, że rozumie się to, co dzieje się na świecie, daje właśnie wrażenie kontroli, fałszywie rozumiane też jako poczucie wpływu na rzeczywistość. To z kolei prowadzi nas do czynnika trzeciego, którym jest potrzeba czucia się kimś specjalnym. Wszyscy jesteśmy próżni. Wszyscy chcemy myśleć o sobie, że wiemy więcej, niż inni oraz że rozumiemy rzeczywistość lepiej, niż wszyscy wokół, którzy - cytując piewców teorii spiskowych - nie wyłączyli telewizora i nie włączyli myślenia. Biorąc te trzy elementy pod uwagę i spoglądając na teorię o "plandemii", choćby na ten jej element, który zasadza się na przekonaniu, że nie szuka się leku na COVID-19, bo ten byłby adresowany do niewielkiej części populacji, podczas gdy wielkie koncerny farmaceutyczne mają więcej zarobić na masowych szczepieniach, sceptycy otrzymują "piękne" wytłumaczenie tego, co się dzieje.

Ten sceptycyzm nie jest jednak w pewnym stopniu uzasadniony? Nad szczepionkami pracuje się przecież przez lata, tymczasem tutaj mamy gotowy preparat, podawany już ludziom, w niecały rok po pierwszej fali epidemii.
- Czy prawdą jest, że szczepionka powstała w czasie krótszym, niż rok? I tak, i nie. Pewne mechanizmy, zakładające oparcie szczepionki o mRNA, były w opracowaniu od lat. Należy tu nadmienić, że mechanizm ten jest zupełnie odmiennym sposobem budowania odporności organizmu, niż miało to miejsce do tej pory. Nie zakłada umieszczania zalążka choroby w organizmie, a jedynie elementu jej kodu genetycznego, który umożliwi naszemu systemowi immunologicznemu błyskawiczne rozpoznanie intruza zanim narobi szkód. Ludzie w laboratoriach mieli już więc opracowany nowatorski model produkcji szczepionek. I na ten model nałożono wiedzę zdobytą faktycznie w sposób błyskawiczny. Wystarczyły dwa tygodnie badań nad tym koronawirusem, aby rozpracować cały jego genom. I teraz ktoś może powiedzieć "Aha! Za szybko!". Tylko czy prace miały być spowalniane tylko dlatego, by ktoś sobie tego nie pomyślał? Oczywiście, że nie!

To źle, że ludzie zadają pytania?
- Powinniśmy zadawać pytania. Ale powinniśmy być też otwarci na odpowiedzi, przyjmować argumenty nie tylko po to, aby je obalić. Warto zwrócić tutaj uwagę, jak potrafią działać antyszczepionkowcy. Twierdzą, że nie można wierzyć lekarzom, ponieważ są oni opłacani przez firmy farmaceutyczne. Po czym pojawia się jedna lekarka, która przekonuje, że pandemia to fikcja, że COVID-19 nie istnieje. I nagle oni zaczynają twierdzić, że oto jest jedyna sprawiedliwa. To w końcu wierzymy tym lekarzom, czy nie wierzymy? To przykład na selektywny wybór faktów, dokonywany tylko po to, aby potwierdzić swoją teorię.

Mamy problem z otwartością na fakty?
- Jeśli rozumieć myślenie krytyczne jako doszukiwanie się wszędzie drugiego dna i kwestionowanie wszystkiego, to wychodzi nam ono znakomicie. Antyszczepionkowiec jest przekonany, że myśli krytycznie, patrząc na świat własnymi oczami zamiast przyswajać papkę, którą ktoś dla niego przygotował. To trochę jak jazda autostradą z założeniem, że inni uczestnicy ruchu dzielą się na dwie kategorie: pędzących wariatów i ślimaczących się niedzielnych kierowców, a tylko my jesteśmy rozsądnymi mistrzami kierownicy. Ludzie kwestionujący sensowność szczepień i dorobek nauki uważają, że tylko oni mają rację i nie są otwarci na nowe informacje, które mogłyby zachwiać ich światopoglądem.

Skąd jednak bierze się agresja w dyskusji o szczepieniach? Szczególnie widoczna jest ona w mediach społecznościowych, gdzie osoby mające na swoich fotografiach profilowych ujęcia z uśmiechniętą latoroślą i Matkę Boską na zdjęciu w tle internetowego profilu potrafią życzyć śmierci osobom, które myślą inaczej i uważają szczepienia za słuszne.
- W mediach społecznościowych zazwyczaj prezentujemy bardzo skrajny obraz siebie. Pozytywnym tego wyrazem są wszelkie internetowe akcje pomocowe, kiedy ludzie potrafią dzielić się apelami o zbiórkę pieniędzy w szczytnym celu i błyskawicznie gromadzić imponujące sumy. Ale ten medal ma też drugą stronę. W sieci potrafimy też pokazać swoje najgorsze oblicze. Problem polega na tym, że znowu przeceniamy powszechność tego zjawiska. Z szeregu w miarę umiarkowanych komentarzy zapamiętamy te absolutnie wulgarne i wykraczające poza wszelkie normy. Co więcej, koncentrując się na takich komentarzach nakręcamy pewną spiralę. Tymczasem internetowych trolli nie można karmić. Osoby, które lubują się we wzniecaniu konfliktów i obrzucaniu błotem powinno się po prostu ignorować.

Takim dyskusjom często towarzyszy powoływanie się na wolność słowa, a wszelkie próby blokowania rozpowszechniania treści przeczących rzeczywistości określane są atakowaniem tej wolności.
- Osobiście jestem przekonany, że każdy ma prawo mówienia takich głupot, jakie przychodzą mu do głowy. Nie ma tutaj sensownej drogi do wprowadzania ograniczeń. Im bardziej będziemy administracyjnie blokowali możliwość mówienia takich rzeczy, tym większą popularność będą one zdobywać. Działa tu prosty mechanizm, w myśl którego wszystko, czego się ludziom zakazuje, zyskuje na atrakcyjności. To nie jest dobra droga. Myślę, że ciekawe rozwiązanie tego problemu znalazł pewien portal internetowy, który wprowadził system oceniania komentarzy na nim zamieszczanych przez innych użytkowników. Jeśli dana wypowiedź zyska odpowiednią liczbę ocen negatywnych, jest ukrywana – ale nie usuwana, ciągle można ją przeczytać, wystarczy kliknąć. To chyba najlepsze rozwiązanie, jakie można przyjąć.

Ale czy na pewno powinniśmy poznawać ludziom wypisywać w sieci cokolwiek? Rozumiem, że gdyby ktoś wykrzykiwał takie rzeczy na ulicy, to przechodnie by się tylko popukali w czoło. Tymczasem w internecie okazuje się, że osób myślących podobnie jest więcej, a głosiciel szkodliwych teorii zyskuje poklask.
- Wyobraźmy sobie, co by się działo, gdyby ktoś sądownie wywalczył zakaz twierdzenia, że szczepionki są płynnym roztworem mikrochipów przygotowanym w laboratorium Billa Gatesa. Przecież olbrzymia część naszych rodaków stwierdziłaby, że to najlepszy dowód na to, że to jest prawda, ponieważ zabrania się mówienia takich rzeczy. W ten sposób dajemy tylko stronie przeciwnej kolejne argumenty utwierdzające je w ich przekonaniach. Popatrzmy na casus niesławnego Jerzego Zięby. On nie jest ścigany za to, że twierdzi, iż może wyleczyć zawał za pomocą wykałaczki, tylko za to, że za ciężkie pieniądze sprzedaje ludziom ciemnotę sugerując, że to są produkty medyczne. Moment, w którym państwo powinno interweniować, jest wtedy, gdy ktoś wyciąga od ludzi pieniądze łamiąc prawo.

Jak z mężczyzną z USA, który został zatrzymany po tym, jak zainkasował blisko pół miliona dolarów na handlu maścią, która miała ograniczać rzekomy negatywny wpływ sieci 5G na ludzi.
- Badanie "Pulsu Biznesu" wykazało, że Polacy w skali roku wydają 2 miliardy złotych na wróżki i usługi wróżbiarskie. To sygnał, że jako społeczeństwo jesteśmy w stanie zapłacić wiele za rzeczy, które są niewiele warte. Bierze się to z kwestii, o których mówiliśmy na początku. Jeśli ktoś obawia się skutków promieniowania sieci komórkowej i kupi sobie foliową czapeczkę, która ma go przed nim chronić, to zyskuje święty spokój i poczucie kontroli.

Swobodny dostęp do wszelkich informacji sprawił, że nawet najbardziej absurdalne teorie potrafią trafić na podatny grunt?
- Stanisław Lem przewidywał, że w dobie powszechnego dostępu do internetu problemem nie będzie dostęp do informacji, tylko dostęp do właściwej informacji. Nadal uczymy się tej selekcji, odrzucania informacji pozbawionych podstaw naukowych.
Dlatego nauka od dłuższego czasu przegrywa w sieci z zabobonem?

- Informacje możemy z grubsza podzielić na dwa rodzaje. Pierwszy to informacje naukowe, które nie są jednak jednoznaczne.
Nauka jest ciągłym zwątpieniem i zaznaczaniem, że dana rzecz jest prawdą w pewnych warunkach bądź przy zachowaniu pewnych zasad. Dlaczego? Ponieważ w innych warunkach nie była jeszcze sprawdzona. Przykładem pytanie, czy szczepionka na COVID-19 powstrzyma transmisję koronawirusa. Logika nakazuje myśleć, że tak. Ale naukowcy przyznają, że nie mają na to dowodów, ponieważ nie przeprowadzili jeszcze badań pod tym kątem. Na razie mają dowód na to, że jeśli człowiek, który poprawnie się zaszczepi, przyjmując dwie dawki preparatu w odpowiednim odstępie czasu, zyska odporność na poziomie 90 procent. Przy obecnym stanie wiedzy nie mogą jednak z całą pewnością potwierdzić, że szczepionka powstrzymuje transmisję.

To woda na młyn dla przeciwników szczepionki.
- Oni odczytują to jak przyznanie się, że w istocie szczepionka nie działa. To jest istotna różnica w komunikacji wiedzy naukowej, zawsze obarczonej pewnymi zastrzeżeniami i sygnalizującej konieczność dalszych analiz, z zero-jedynkowym przekazem drugiej strony. Tam język jest prosty, a czytelnik zyskuje poczucie uzyskania stupocentowo pewnej odpowiedzi. To kłopot, z którym musimy się zmierzyć, ale rozwiązania na razie brak.

Za pomocą tradycyjnej nauki da się dotrzeć do ludzi, którzy obecnie - delikatnie mówiąc - mocno w nią wątpią?
- Jeśli chodzi o szczepionki, to nauka w pewnym sensie stała się własnym gwoździem do trumny. Ludzie nie wierzą w działanie tych preparatów, bo nie widzą chorób. Nie zetknęli się z osobą chorującą na krztusiec czy z kimś, kto umarł z racji konsekwencji polio. Szczepionki usunęły te schorzenia z naszego widoku. Stąd kwestionowanie idei szczepienia się. Jest tu jednak jeszcze jeden ciekawy wątek, dotyczący przytaczanego już badania mojego kolegi Adriana Wójcika, z którego wynikało, że tylko 36 proc. Polaków chce się zaszczepić przeciw COVID-19. W badaniu tym zadano też inne pytanie: co by sprawiło, że dana osoba chciałaby się zaszczepić. Blisko połowa z tych, którzy byli negatywnie nastawieni do szczepienia przyznało, że byłaby to premia finansowa. To moment, w którym ręce opadają. Pokazuje, że my jesteśmy strasznie antysystemowi i mocno trzymający się własnych przekonań do momentu, gdy do gry wchodzą pieniądze. To smutne, ponieważ dowodzi, że zapomnieliśmy, po co to wszystko jest: dlaczego naukowcy w pocie czoła przygotowali szczepionkę, dlaczego rządy chcą ją tak szybko dystrybuować i dlaczego tak wiele osób staje na rzęsach, aby ten preparat był tak dostępny. Właśnie dlatego, żebyśmy mogli jak najszybciej wrócić do normalnego życia.

Wrócę jeszcze do kwestii wolności. Na nią powołują się nie tylko ci, co nie chcą się szczepić przeciw COVID-19. Pod tym szyldem kwestionuje się też zasadność zakładania maseczek, które przecież nie mają nas chronić przed innymi, tylko innych przed nami. Czy przez egoizm nie pojmujemy wolności błędnie? Wolność to przecież także odpowiedzialność za drugiego człowieka.
- Jeśli ktoś uzna, że w imię wolności osobistej nie wpuści do swojego domu kontrolera szczelności instalacji gazowej albo będzie jeździł samochodem na kompletnie łysych oponach, to uznamy, że łamie prawo. Nie dlatego, że jesteśmy przeciwnikami wolności osobistej, ale dlatego, że jego czy jej zachowanie grozi innym ludziom. Dokładnie tak samo jest z noszeniem maseczek – nie znam nikogo, kto lubiłby to robić, jednak w zdecydowanej większości rozumiemy, że to jest koszt, który powinniśmy ponieść. Bo wszyscy jesteśmy za swoje bezpieczeństwo nawzajem odpowiedzialni.

Zaszczepi się pan przeciw koronawirusowi?
- Kilka tygodni temu przeszedłem infekcję koronawirusową – szczęśliwie udało mi się powrócić do zdrowia bez pobytu w szpitalu, choć nie nazwałbym mojej choroby skąpoobjawową. Teoretycznie zatem przynajmniej przez kilka miesięcy powinienem być „bezpieczny”. Nie mam jednak wątpliwości, że przyjęcie szczepionki jest najlepszym znanym nam sposobem dającym nadzieję na powrót do normalności. Na otwarcie restauracji, przywrócenie możliwości podróżowania, szansę pójścia do muzeum. Tęsknię za tym wszystkim i dlatego zaszczepię się w pierwszym możliwym terminie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska