Szczerbata Polska. 90 procent Polaków ma zepsute zęby

sxc.hu
90  proc. dorosłych nawet nie umie fachowo posługiwać się szczoteczką. W przypadku dzieci jest to powszechne, bo w domu nie ma ich kto tego nauczyć.
90 proc. dorosłych nawet nie umie fachowo posługiwać się szczoteczką. W przypadku dzieci jest to powszechne, bo w domu nie ma ich kto tego nauczyć. sxc.hu
Podobno 3,8 mln osób w ogóle nie myje zębów, a 800 tysięcy nie ma nawet szczoteczki. Przeciętny rodak, dobiegający siedemdziesiątki, ma już tylko siedem własnych zębów.

Szokujące dane o stanie uzębienia Polaków wynikają z raportu ogłoszonego niedawno przez Ministerstwo Zdrowia.

- Wszystko się zgadza, obserwuję to na co dzień - mówi dr Anna Maria Kowalska-Baron z NZOZ Anident w Opolu. - Mało który pacjent ma wszystkie swoje zęby, a wynika to z braku profilaktyki i nieprawidłowej techniki ich mycia. Poza tym w naszym społeczeństwie pokutuje przekonanie, że jak się ma jeden czy dwa zęby mniej, to nic strasznego się nie stanie. Ludzie potrzebują zębów, ale tylko przednich, od trójki do trójki, żeby móc bez skrępowania się uśmiechać. Do pozostałych nie przywiązują większej wagi.

Ze spostrzeżeń opolskiej dentystki wynika, że ludzie używają tych samych szczoteczek przez dwa, trzy, a nawet cztery lata i są zdziwieni, gdy słyszą, że powinni je wymieniać już po 3-4 miesiącach. Okazuje się, że 90 proc. dorosłych nawet nie umie fachowo posługiwać się szczoteczką. W przypadku dzieci jest to powszechne, bo w domu nie ma ich kto tego nauczyć. Wśród wielu rodziców panuje też błędne przekonanie, że "mleczaki" są nieważne, bo i tak wypadną. Tymczasem należy o nie tak samo starannie dbać, gdyż ma to istotny wpływ na zęby stałe i późniejszy zgryz.

- Wiele osób myje zęby tylko rano lub wieczorem, a powinny to robić minimum dwa razy dziennie, najlepiej po każdym posiłku - podkreśla lek. stom. Barbara Hamryszak, konsultant wojewódzki ds. stomatologii w Opolu. - Jeśli nie chcemy brać do pracy pasty ani szczoteczki, to możemy stosować łatwe w użyciu płukanki, zamiast szukać wymówki. Ważny wpływ na uzębienie ma też prawidłowe odżywianie. Gdy pytam dzieci, co dostają na drugie śniadanie do szkoły, to po usłyszeniu odpowiedzi nie pozostaje nic innego, jak załamać ręce.

Czarna lista stomatologów

Aż 91,8 proc. piętnastolatków ma zaawansowaną próchnicę. U dwunastolatków wykryto w trakcie ostatnich badań po 4 zęby chore, a 30-40-latkowie mają od 13 do 19 takich zębów.

Próchnicy sprzyja szczególnie jedzenie cukierków, żelków, chipsów i picie coca-coli. Na liście przekąsek słodko-chrupiących, które są poważnym zagrożeniem dla zębów i dziąseł u najmłodszych, jak i u dorosłych, należy też umieścić: popcorn, chrupki kukurydziane, orzeszki, lizaki, różnego rodzaju ciągutki oraz wielosmakowe sucharki. Zdaniem stomatologów - powinny być zakazane!

- W rankingu produktów, które najczęściej powodują próchnicę zębów, są chipsy, wytwarzane z ziemniaków, czyli na bazie węglowodanów - ostrzega lek. stom. Marta Kabarowska, specjalista stomatologii dziecięcej z Opola. - One bowiem najdłużej przyklejają się do szkliwa zębów, więc najdłużej fermentują. A zęby niszczy właśnie fermentacja.

- Chipsy są niebezpieczne zwłaszcza wtedy, jeśli ktoś wkłada do ust nie pojedynczy plasterek, tylko całą garść - dodaje lek. stom. Dariusz Wilisowski z Centrum Stomatologii Luxdentica. - To tak, jakby włożyć do ust garść żyletek. Uszkadzają one szkliwo, podrażniają przestrzenie międzyzębowe, wbijają w dziąsła i powodują ich krwawienie.

Czołowe miejsce na czarnej liście stomatologów zajmuje też coca-cola. - Jej składu, podobnie jak pepsi-coli, nie znamy - mówi dr Marta Kabarowska. - Ale nie jest już tajemnicą, że właśnie tego napoju używa się przy rozkręcaniu złączy metalowych. Nie wymaga to więc chyba komentarza…

Przykładowo w Szwecji próchnica praktycznie nie istnieje, ale tam profilaktyka stoi na najwyższym poziomie. Dzieci tylko w wyznaczone dni mogą jeść słodycze. Tymczasem w Polsce o profilaktyce dużo się mówi, sporządza kolejne raporty i najczęściej na tym się kończy. Niewiele z tego wynika.

Myjemy zęby byle jak

Jak wynika z badań przeprowadzonych przez portal Dentysta.eu, w których wzięło udział 40 tys. losowo wybranych osób, Polacy poświęcają coraz mniej czasu na higienę jamy ustnej. Aż 8 proc. ankietowanych w ciągu ostatnich 3 lat zrezygnowało z 3-minutowego szczotkowania zębów, zalecanego przez stomatologów, poświęcając tej czynności tylko minutę lub dwie. Myjemy zęby zbyt szybko i niedokładnie. Natomiast 3,8 mln rodaków nie myje zębów wcale, a 9 proc. poświęca higienie jamy ustnej nawet mniej niż minutę dziennie, co zupełnie mija się z celem. Bo to nie wystarczy, aby dokładnie usunąć bakterie z jamy ustnej. I tak pozostaną.

- Polacy żyją w pędzie i w podobny sposób dbają o swoje zęby - podkreśla lek. stom. Marcin Krufczyk, autor badań. - Większość z nas przekonana jest o tym, że dba o higienę jamy ustnej, bo w ogóle myje zęby. Tymczasem to tylko złudzenie.

Świadczą o tym też kolejne dane. Otóż ponad 42 proc. ludzi przyznało się, że myjąc zęby, zamiast się na tym skupić, parzy w tym czasie kawę, przegląda pocztę, czyta gazetę, chodzi po mieszkaniu ze szczoteczką w ustach, a 14 proc. pisze SMS-y. Dlatego efekt jest potem, jaki jest.

- Próchnica nie pojawia się nagle, z dnia na dzień, tylko rozwija się przez dłuższy czas, dlatego można jej zapobiec, jeśli się chce - zaznacza dr Barbara Hamryszak. -

Najbardziej intensywnie atakuje ona młodzież do 16. roku życia. Natomiast u dorosłych największym problemem są choroby przyzębia. Żadnego z tych schorzeń nie można bagatelizować, bo nie chodzi tylko o to, że zrobi się duża dziura w zębie i będzie bolało. Choroby jamy ustnej mogą poważnie szkodzić całemu organizmowi.

Zostało już udowodnione, że mogą one wywoływać choroby serca, stawów, przyczynić się do rozwoju cukrzycy, doprowadzić do sepsy (czyli do zakażenia całego organizmu, grożącego nawet śmiercią), jak też spowodować przedwczesny poród. Ludzie na ten temat jednak ciągle zbyt mało wiedzą.

- Z jednej strony mamy dziś największy wybór past, płynów, szczoteczek, irygatorów, nici dentystycznych, ale z drugiej - niestety nikt nie uczy, jak tego używać - ubolewa lek. stom. Wojciech Fąferko z Centrum Implantologii i Ortodoncji Dentim Clinic. - W szkołach brakuje edukacji w tym zakresie, a więc jesteśmy przekonani o tym, że rewelacyjna pasta i szczoteczka z reklamy załatwi za nas problem higieny.

Po upublicznieniu raportu natychmiast w internecie pojawiły się dziesiątki komentarzy na ten temat. "Za tzw. komuny w każdej szkole był dentysta, który robił systematyczne przeglądy zębów uczniów - pisze jedna z internautek. - Wezwanie przez dentystę zwalniało z lekcji, co było bardzo fajne, ale poza tym każdy uczeń miał systematycznie badane i leczone zęby. Teraz, jak zwykle, bogaci sobie poradzą, a co z biednymi, których nie stać na prywatnego dentystę?

"Ja przyznaję, że chodzę do dentysty tylko wtedy, kiedy już nie mogę wytrzymać z bólu - to kolejny wpis. - Bo zwyczajnie mnie nie stać. Zepsute mam praktycznie wszystkie zęby, choć do trzydziestki jeszcze daleko".

Plomba nie dla każdego

Tymczasem dentystów przybywa. Według GUS jest ich w Polsce 36 tysięcy. Najwięcej stomatologów pracuje w woj. mazowieckim - 6466 i śląskim - 3926. Na Opolszczyźnie przyjmuje ich 720. Nie ma to jednak żadnego przełożenia na stan uzębienia Polaków. Bowiem, mimo kolejnych zmian w służbie zdrowia, w stomatologii niewiele się zmieniło. Zakres bezpłatnych usług jest nadal ubogi. W gabinecie dentystycznym, mającym kontrakt z NFZ, pacjent jest traktowany po macoszemu, gdyż za darmo może liczyć na założenie białej, porządnej, plomby tylko w zębach przednich: jedynkach, dwójkach i trójkach. W pozostałych - musi go zadowolić plomba amalgamatowa. Za wypełnienie materiałem lepszej jakości trzeba zapłacić. Niemało.

- Wiadomo, że amalgamat nie ma nic wspólnego z estetyką, gdyż są to bardzo ciemne wypełnienia - twierdzi dr Anna Maria Kowalska-Baron. - Należy wtedy "wybrać" większą ilość zęba, żeby taka plomba się trzymała. Natomiast plomba światłoutwardzalna niewiele różni się odcieniem od zęba, gdyż można jej kolor odpowiednio dobrać. Jest to metoda minimalnie inwazyjna.

- To przykre, że ludzi z mało zasobnym portfelem traktuje się w publicznym gabinecie stomatologicznym jak pacjentów gorszej kategorii - mówi anonimowo pani stomatolog, pracująca w ośrodku zdrowia na południu Opolszczyzny.

- Oni też chcieliby liczyć na coś lepszego, lecz są bezbronni wobec cen obowiązujących w prywatnych gabinetach. Pacjenci zwierzają mi się nieraz, że muszą sobie czegoś odmówić lub wziąć pożyczkę, aby mieć plombę z lepszego materiału. Część z nich wyjeżdża do pracy do Niemiec, gdzie są oni niestety "eksponatami" ze swoimi zębami. Dopiero, jak coś zarobią i wrócą na urlop do domu, to od razu zgłaszają się do stomatologa. Chcą ponownie pojechać do pracy już z nowym uzębieniem, którego nie będą się musieli wstydzić.

Jak twierdzi Jolanta Smerkowska-Mokrzycka, kierownik Wojewódzkiej Przychodni Stomatologicznej i Szczękowo-Twarzowej WCM w Opolu, członek komisji stomatologicznej przy Naczelnej Radzie Lekarskiej, zarówno długie kolejki do dentystów, przyjmujących w ramach kontraktu, jak i bardzo skromny zakres bezpłatnych usług, wynika z dużego niedofinansowania stomatologii.

- Zaczęło się to jeszcze za czasów kas chorych i z roku na rok kryzys się pogłębia - twierdzi pani doktor. - Kontrakty nie odzwierciedlają zapotrzebowania społecznego, wiem od kolegów, że na ten rok już są prawie wyczerpane. A np. kolejki do poradni ortodontycznych czy protetycznych są nawet 2-letnie. My od samego początku walczyliśmy, żeby budżet na stomatologię był zwiększony. Padają jednak argumenty, że bez serca nie można żyć, a bez zęba tak. Może nie wprost, ale w sposób zawoalowany daje się nam do zrozumienia, że inne dziedziny, np. kardiochirurgia, kardiologia czy onkologia, są ważniejsze. My to rozumiemy, ale nasi pacjenci też są ważni.
Często przeciętny Kowalski nawet nie wie, co mu się bezpłatnie u dentysty należy.

- Mieliśmy pacjentkę, która została do nas skierowana z powodu silnego stanu zapalnego dwójki i doznała szoku, gdy okazało się, że w ramach ubezpieczenia należy ten ząb usunąć - opowiada dr Jolanta Smerkowska-Mokrzycka. - Nie mogliśmy jej zaoferować nic innego. Nieraz człowieka boli serca, gdy pacjent wyznaje, że nie stać go na kanałowe leczenie czwórki, którą można by jeszcze uratować i decyduje się na jej wyrwanie. Bezpłatne leczenie jest bowiem tylko od jedynki do trójki. Obawiam się, że będziemy mieć społeczeństwo, które ma tylko zęby przednie.

Bogatego stać

Doszło do paradoksalnej sytuacji. Wprawdzie Polacy coraz mniej czasu poświęcają na higienę jamy ustnej, to - jak podaje Dentysta.eu - ponad połowa z nas przynajmniej raz w roku zgłasza się do stomatologa. Przeważnie idziemy do gabinetu prywatnego, bo nie trzeba długo czekać na przyjęcie. Są to jednak głównie wizyty wymuszone, spowodowane nagłym bólem zęba, dużym ubytkiem czy złamaniem, gdy trzeba nagle ząb ratować. Pacjent, który przychodzi tylko na przegląd zębów, profilaktycznie, jest nadal rzadkością.

Ale też jest grupa pacjentów specjalnych, którzy bardzo dbają o swoje uzębienie i potrafią na nie wydać choćby ostatnią złotówkę. Często jednak nie mają innego wyjścia, bo obecnie nawet do supermarketu nie przyjmą bezzębnej kasjerki, nie mówiąc o sekretarce czy zwykłej urzędniczce.

Stomatologia prywatna już od dobrych kilku lat opiera się w dużej mierze na nowinkach z Zachodu. Tutaj nikt na niczym nie oszczędza, sprowadza się np. sztuczne zęby z Niemiec czy Włoch, gdyż za wszystko płaci pacjent, a im zasobniejszy ma portfel, tym wymyślniejsze są jego wymagania. W prywatnym gabinecie widać najlepiej, na co biedak nigdy sobie nie pozwoli. Pacjentowi leczącemu zęby w ramach ubezpieczenia musi wystarczyć zwykła plomba. Bogaty może sobie np. zażyczyć ozdobienia ich diamentem.

- Zdarza się, że pacjenci przychodzą ze zdjęciem gwiazdy filmowej i mówią: Pani doktor, chcę mieć takie zęby - mówi Anna Maria Kowalska-Baron. - Staramy się spełniać ich oczekiwania.

W Niemczech problem profilaktyki rozwiązano w ten sposób, że pacjent dwa razy w roku powinien się zgłosić do stomatologa na przegląd zębów. Jeśli opuści dwie wizyty, to wtedy automatycznie całe leczenie stomatologiczne przestaje być refundowane.

- Powinniśmy zacząć od wdrażania profilaktyki, techniki mycia zębów już u przedszkolaków - uważają opolscy stomatolodzy. - Wtedy za kilkanaście lat wychowamy sobie pokolenie Polaków, które nie będzie się wstydziło szeroko uśmiechać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska