Szczęśliwy ten, kto poznał siebie

Redakcja
Z Marią Monetą-Malewską, psychoterapeutką, autorką książki "Dla siebie i dla innych", rozmawia Sabina Kubiciel

- Ludzie obsesyjnie dążą od osiągnięcia szczęścia. Mówią - będę szczęśliwy, gdy kupię nowy samochód, dom, zakocham się. Czym jest szczęście? Czy kończy się na osiągnięciu tych jednostkowych celów?
- Dla każdego oznacza coś innego. Człowiek ma wyobrażenie, że jeśli coś osiągnie, zdobędzie, to wtedy będzie szczęśliwy. To szczęście warunkujące - będę szczęśliwy, jeśli.... Takie szczęście jest krótkie, bo jeśli już nasz cel osiągniemy, to cieszymy się nim zwykle parę godzin, czasem dobę. Później rozglądamy się co dalej. To stan nietrwały, chwila, która daje nam trochę radości. Moim zdaniem szczęście to harmonia z całym światem. Szczęście zależy od nas. To jest to, jak my żyjemy na tym świecie. Nikt nam go nie da. To my musimy dać mu w sobie rozkwitnąć. Są przecież ludzie, którzy mają dom, samochód, dzieci. I nagle dochodzą do wniosku, że ich już nic nie czeka. Przestają się cieszyć z tego, co mają. Wokół jest pustka, bo zapomnieli, że życie na dobrach materialnych się nie kończy.
- W takim razie, jeśli nowy samochód, miłość albo wygrana w totolotka nie dają nam pełnego szczęścia, to jak osiągnąć stan harmonii, o którym pani mówi? Dzisiaj ludzie nieustannie się spieszą, nie mają czasu na zastanowienie się nad sobą i otoczeniem.
- Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, gdzie czuję się dobrze, na miejscu, w otoczeniu jakich ludzi. Trudno, trzeba znaleźć tyle czasu, żeby odpowiedzieć sobie na pytania "co jest moim celem w życiu, do czego dążę i kim jestem". Z pośpiechu wiele rzeczy nam umyka - zachód słońca, pierwsze płatki śniegu. Nie dostrzegamy ich. Dopiero, kiedy się zatrzymamy, zaczyna nam się robić inaczej na duszy. Dopuszczamy do głosu naszą głębię.
- Dla wielu osób szczęście zależy od znalezienia partnera na całe życie. Jak na ironię, szczególnie w miastach rosną rzesze singli. Jak to się dzieje, że wśród tylu osób nie umieją trafić na swoją drugą połowę?
- To wynika z nieumiejętności nawiązywania kontaktów. Najpierw mówi się o karierze, a kiedyś tam, w dalekiej przyszłości, będę miał czy miała partnerkę albo partnera, urodzę dziecko, ożenię się. Teraz jeszcze nie, bo się nie wyszumiałem, muszę jeszcze zdobyć mieszkanie, samochód i posadę. W tym ogromnym zamieszaniu, parciu do przodu zapominamy o tym, że musimy także nawiązywać kontakty z innymi ludźmi. Coraz częściej ograniczają się do wypicia piwa ze znajomymi, pogadania, pójścia na mecz. To wszystko jest płytkie. Dlatego, kiedy się zdarza prawdziwy kontakt, taki, który mógłby się rozwinąć, okazuje się, że ludzie nie umieją ze sobą być, odgadnąć potrzeb tej drugiej osoby. Właśnie! Często swoich potrzeb nie znają, dlatego odkrycie cudzych jest niemożliwe. Dlatego kiedy przychodzi weekend, dwie grupy singli "biegają" - panowie umawiają się z dziewczynami na kilka godzin i odwrotnie, ale później dalej tkwią w samotności. Nie odgadują potrzeb drugiej osoby. Nie mają inteligencji emocjonalnej, czyli zdolności dostrzegania uczuć swoich i otaczających ich ludzi.
- Czyli osoby, które mają rozwiniętą inteligencję emocjonalną łatwiej osiągną szczęście?
- Tak, bo są bardziej świadomi swoich emocji, umieją nad nimi zapanować. Mało tego - są świadomi emocji innych ludzi. Dlatego kontakt z osobami o rozwiniętej inteligencji emocjonalnej to sama przyjemność. Przebywając z nimi ma się poczucie pewności. Okazało się, że kiedy badano ludzi, którzy odnieśli sukces życiowy, czy to na polu osobistym czy zawodowym, większość z nich miała ponadprzeciętnie rozwiniętą inteligencję emocjonalną. To ci, za którymi idą tłumy, którzy potrafią przekonać innych, mają w pełni zrealizowane życie. Pamiętajmy, ludzie tacy nie uczestniczą w wyścigu szczurów. Oni mają za sobą taką moc, że zawsze mogą powiedzieć - nie po drodze mi z tłumem. Mam w życiu inne sprawy.
- Jak możemy rozwijać w sobie inteligencję emocjonalną?
- Inteligencję emocjonalną w przeciwieństwie do IQ, czyli ilorazu inteligencji, można rozwijać w każdym wieku. Pierwszym krokiem jest koncentracja na sobie i trochę czasu. Trzeba odpowiedzieć sobie na pytania, co czuję i czy jestem w stanie nad tym zapanować. Czy umiem nazwać swoją emocję.
- Pani zdaniem szczęście osiągają tylko ci, którzy odnaleźli siebie. Jak w codziennej bieganinie, po kilkunastu godzinach w pracy spędzonych na wysłuchiwaniu klientów albo złośliwego szefa znaleźć ochotę na "pogaduszki" z samym sobą?
- Tylko dzięki chwilom ciszy możemy wypocząć. Trzeba je dla siebie znaleźć. Wieczorem można pójść do kina, pooglądać telewizję, poczytać książkę. Można też usiąść i zastanowić się, co w tym momencie czuję. Można przez dziesięć minut policzyć oddechy. Po prostu pobyć ze sobą w ciszy i spokoju. Jeśli będzie się takie ćwiczenia wykonywać regularnie, to okaże się zyskamy wewnętrzny spokój.
- A kiedy osiągniemy wewnętrzny spokój, to czy to już uczyni nas szczęśliwymi?
- Podam przykład moich znajomych. Mają dom na wsi. Zadziwiło mnie to, że kiedy u nich gościłam wspólnie z dziesięcioma innymi osobami, na balkon przyszły wiewiórki. Nie przeszkadzali im goście i ich gwar. Zastanowiłam się, jak ci moi znajomi żyją, że wyrobili niesamowitą ufność u tych bardzo płochliwych zwierząt, które w ogóle nie bały się obcych osób. W jakiej harmonii muszą żyć! Rzeczywiści są spokojni, uśmiechnięci, swobodnie mówią.
- I osiągnęli szczęście?
- Trzeba ich zapytać. Przypuszczam, że bywają szczęśliwi.
- Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska