Równo miesiąc pozostał do wyborów w Polskim Związku Piłki Siatkowej. Podjął Pan decyzję, czy będzie ubiegał się o stanowisko prezesa?
Tak, zdecydowałem się na kandydowanie.
Długo Pan się zastanawiał?
Bardzo długo, bo zarówno argumentów za, jak i przeciw jest naprawdę sporo. Funkcja prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej - skoro zdecydowałem się kandydować to wiadomo, że nie po to, by po prostu wystartować, a po to, że mam program dla rozwoju siatkówki i chcę go wdrażać - wymaga wielkiego zaangażowania. Wiadomo, że jest kilka spraw, które trzeba bardzo szybko uporządkować, bo z każdym tygodniem na nich tracimy.
Jakich?
Choćby poprawić wizerunek związku, który mocno ucierpiał w ostatnich latach. Trzeba zrobić wszystko, by nazwa Polski Związek Piłki Siatkowej kojarzyła się znów tylko z uwielbianym przez miliony Polaków sportem. Oczywiście zadań jest znacznie więcej, związanych choćby z faktem, że są w Polsce rejony, gdzie wielka siatkówka właściwie nie zagląda. Tak być nie powinno. Podobnie, jak to, że nie wszystkie głosy w polskiej siatkówce - czasem bardzo rozsądne - są słyszalne przez osoby, które podejmują decyzje. To są rzeczy, które łatwo można zmienić, jeśli się chce, ale jakoś w ostatnich latach niewielu chciało. Ja chcę.
Wiadomo, że w wyborach chcą kandydować m.in. członkowie obecnego zarządu, czyli - oprócz Pana - także Witold Roman i Jacek Kasprzyk. Będą też inni kandydaci?
Nie wiem, zobaczymy w piątek, bo tego dnia upływa termin zgłoszeń. Myślę, że będą.
Obawia się Pan rywalizacji?
Jestem tak długo w sporcie, że miałem wielokrotnie okazję doskonale nauczyć się jednej, chyba najważniejszej zasady - nie obawiaj się nikogo, ale szanuj każdego. I tak do tego podchodzę. Poza tym w przeciwieństwie do niektórych kandydatów ja mam bardzo dobrą pracę, w której naprawdę się spełniam, bo Skra Bełchatów od lat jest moim domem. To właśnie był jeden z tych argumentów na nie, bo jeśli wygrałbym wybory, musiałbym zostawić mój klub, w którym, w różnych rolach, jestem od wielu lat.
Kto będzie faworytem wyborów?
Za wcześnie o tym mówić. Myślę, że w tej chwili faworyta nie ma, co zresztą widać po toczącej się kampanii wyborczej w regionach oraz wynikach wyborów w regionalnych związkach. Zwróćmy uwagę, że obecnie rządzący w niektórych regionach albo przegrali, albo wygrali z wielkimi kłopotami. Z kolei Jacek Kasprzyk, czyli kandydat obecnego zarządu PZPS na nowego prezesa, na razie nie cieszy się poparciem swojego okręgu, bo nie uzyskał mandatu delegata na zjazd z Mazowsza. Widać, że jest wiele osób w siatkówce, które widzą potrzebę zmian. Sądzę, że żaden z kandydatów nie wygra tych wyborów samodzielnie, więc potrzebne będzie porozumienie, nazwijmy je koalicją. To akurat doskonała wiadomość, bo dzięki temu będzie można stworzyć program, który będzie zawierał najważniejsze tezy większej części środowiska. Tym samym jest to szansa po prostu na lepsze zarządzanie siatkówką.
Rozmawiał Paweł Hochstim
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?