Szewc ze Strzelec Opolskich błaga mieszkańców o wyrozumiałość

fot. Radosław Dimitrow
jest na etapie urządzania nowego zakładu.
jest na etapie urządzania nowego zakładu. fot. Radosław Dimitrow
Janusz Walczak próbuje stanąć na nogi po tym jak złodziej podpalił jego zakład. Ale nie wszyscy mu w tym pomagają. - Ludzie domagają się od mnie dużych odszkodowań za buty, które spaliły się w starym zakładzie - mówi.

Tragedia pana Janusza zaczęła się ponad miesiąc temu. Złodziej włamał się do zakładu szewskiego przy ul. Dąbrowskiego i ukradł stamtąd pieniądze. By zatrzeć ślady podłożył ogień.

Dla 130 złotych narobił kilkadziesiąt tysięcy złotych strat.

Po miesiącu od tragedii szewc ze Strzelec Opolskich pogodził się częściowo ze stratą. Zebrał siły i postanowił, że otworzy zakład w nowym miejscu. Pomaga mu wiele osób - zwykli mieszkańcy, a nawet konkurencja.

- My, rzemieślnicy musimy się trzymać razem - uważa Jacek Ferdynus, szewc, który zaproponował panu Januszowi wypożyczenie maszyn.

Ale są ludzie, który domagają się od niego dużych odszkodowań, za buty, które spaliły się w czasie pożaru.

- Niektórzy mówią “trudno, stało się", ale są też tacy, którzy dzwonią i żądają zapłaty po 300-400 złotych za buty, które przecież nie były nowe - mówi Walczak. - Ja rozumiem, że to dla nich strata, ale ja nie mam z czego im zapłacić.

Na półkach pana Janusza do naprawy czekało ok. 50 par. Udało się uratować zaledwie kilkanaście sztuk, które były na magazynie.

- Błagam ludzi o wyrozumiałość - dodaje Walczak. - Spalonych butów nie da się już odzyskać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska