Szkoda 'Biesa' na żyletki. Historyczny jacht wystawiony na sprzedaż

Archiwum Klubu Żeglarskiego Nysa
Zdaniem niektórych nysan historyczny już jacht mógłby stanąć jako pomnik, na przykład w parku przy stawie lub nad Jeziorem Nyskim przy klubie żeglarskim, który jest armatorem "Biesa”.
Zdaniem niektórych nysan historyczny już jacht mógłby stanąć jako pomnik, na przykład w parku przy stawie lub nad Jeziorem Nyskim przy klubie żeglarskim, który jest armatorem "Biesa”. Archiwum Klubu Żeglarskiego Nysa
Wybudowany w latach siedemdziesiątych w nyskich Zakładach Urządzeń Przemysłowych i wykańczany w Stoczni Gdańskiej "Bies" wystawiony został na sprzedaż. Radny Kazimierz Staszków zapowiada batalię o jacht.

- W ciągu czterdziestu lat, kiedy "Bies" pływał po morzach i oceanach, wychowały się na nim trzy pokolenia nysan. Nie wspominając już o tym, że konstruowali go i budowali ludzie związani z naszym miastem. To przecież kawał lokalnej historii, która należy ocalić od zapomnienia - mówi Kazimierz Staszków, regionalista i radny nyskiej gminy, który zapowiada, że sprawy nie zostawi ot tak, tylko zamierza zrobić wszystko, by wybudowany w Nysie jacht do niej powrócił na stałe.

- Nawet jeśli jego stan nie pozwala na użytkowanie, to przecież może stanąć jako pomnik gdzieś na przystani żeglarskiej w Głębinowie albo nawet przy którymś z nyskich stawów w parku miejskim - proponuje pan Kazimierz. - Z takim wnioskiem zamierzam wystąpić na najbliższym posiedzeniu komisji kultury, a następnie podczas sesji rady miejskiej. W końcu nysanie mają prawo i powinni zdecydować o jego losie...

Zwłaszcza, że sporo osób miało swój wielki wkład w powołanie "Biesa" do życia. Na kartach kroniki nyskiego klubu żeglarskiego z 1968 roku można przeczytać: "W lutym sekcja wystąpiła do czynników społecznych Zakładu oraz Dyrektora Naczelnego o pozwolenie zbudowania jachtu pełnomorskiego w czynie społecznym. Zgodę taką uzyskaliśmy u Dyrektora nadspodziewanie łatwo, pomimo krążących plotek, że obecny Dyrektor jest wrogo nastawiony do sportu, a co okazało się tylko plotką. Pierwsze wręgi zaczęliśmy ustawiać w lutym pod kierownictwem A. Biesiekierskiego, który sprawuje główny nadzór nad budową. Największy wkład pracy własnej dotychczas włożyli oprócz w/w J. Olesiak, M. Michalski, T. Kołodziej oraz wielu innych" (pisownia oryginalna - red.).
Również później, w trakcie budowy jachtu, wielu nysan pomagało żeglarzom w realizacji ich marzeń. Kadłub "Biesa" powstał na przykład w nieistniejących już dzisiaj Zakładach Urządzeń Przemysłowych.

"Z inicjatywy inż. Zbigniewa Gajderowicza Odlewnia wraz z modelarnią wzięły patronat nad budową deklarując wszelką możliwą pomoc. Jacht do dalszej budowy znalazł pomieszczenie na odlewni, gdzie prowadzi się dalszą budowę."

Później jacht przekazano do stoczni w Szczecinie celem finalnego wykończenia, a kiedy był już gotowy oddany został pod opiekę pierwszego bosmana, którym został Jerzy Kisielewski.

Radny Kazimierz Staszków ubolewa, iż dowiedział się ostatnio, że wyciągnięty z wody "Bies" dogorywa gdzież w Trzebieży. W dodatku wystawiony został na sprzedaż przez nyski klub żeglarski, który jest jego armatorem. - Nigdy nie byłem zapalonym żeglarzem, ale i mnie się łza kręci w oku - mówi. - A co dopiero mają powiedzieć ci, którzy go budowali, tworzyli, płynęli na nim w swój pierwszy morski rejs...

O pierwszym rejsie "Biesa", który miał miejsce w 1972 roku, można także przeczytać w starych kronikach klubu żeglarskiego: “Pierwszy rejs na naszym jachcie jest zaplanowany do Malmö w Szwecji i Kopenhagi. W rejsie tym uczestniczą członkowie naszej sekcji, którzy najbardziej przyczynili się do jego wybudowania. Rejs odbył się w bardzo łagodnych warunkach. Wszyscy członkowie dzielnie znosili trudy wyprawy. Zwiedzili Malmö, jego zabytki, sklepy oraz nie dokonali zakupów z prozaicznej przyczyny - braku dewiz, w które Polska bardzo słabo nas wyposażyła. Następnym miastem była Kopenhaga ze swymi powszechnie znanymi atrakcjami, z których z wyżej podanych powodów nie mogliśmy dostatecznie skorzystać, lecz to co widzieliśmy też może wystarczyć na dłuższy czas. Można było popatrzeć, gdyż na nic innego nie było nas stać."(...)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska