Szkoda pieniędzy na pomoc dla więźniów?

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
- Kazimierz Życki z Lewina Brzeskiego zapewnia, że szuka pracy i chce wrócić do normalnego życia. Póki co ze swojej gminy dostał pokój socjalny, zasiłek i darmowe obiady.
- Kazimierz Życki z Lewina Brzeskiego zapewnia, że szuka pracy i chce wrócić do normalnego życia. Póki co ze swojej gminy dostał pokój socjalny, zasiłek i darmowe obiady. Jarosław Staskiewicz
Na utrzymanie więzień Polska wydaje rocznie 2,4 mld zł. Na to, by ludzie tam nie wracali - sto razy mniej.

Pan Grzegorz spod Opola za jazdę po pijanemu trafił do więzienia na pół roku.

- Takich jak ja było tam z 70 procent, a do co drugiego z nich dotarło, że trzeba coś ze sobą zrobić, coś w życiu zmienić - opowiada. - Przy tym ciągle słyszeliśmy, że po wyjściu będziemy mieli pomoc prawną, pomoc na nowy start, na otwarcie własnej działalności itp. Ja sam sobie poradziłem, poukładałem swoje sprawy, ale najpierw sprawdziłem, jak te obiecanki działają w praktyce.

Zaraz po wyjściu z zakładu karnego pan Grzegorz przeszedł całą ścieżkę, którą zwykle przebywają opuszczający więzienie.

- Byłem u kuratora, napisałem do prezesa sądu, odwiedziłem opiekę społeczną. Cała pomoc to 50 zł w bonach do sklepu i możliwość uzyskania jednorazowego zasiłku w wysokości 80 zł.

Jeśli byli więźniowie szukają wsparcia, a ono ogranicza się do 50-100 zł, to prędzej czy później znowu zaczynają się kradzieże, alkohol, kolejne przestępstwa - uważa. - A jakby ta pomoc była inaczej zorganizowana, to może przynajmniej co drugi-trzeci wypuszczony na wolność ogarnąłby się, nie wracał za kraty.

Ogarnąć próbuje się właśnie Kazimierz Życki z Lewina Brzeskiego, który w więzieniach spędził pół życia, ostatnią odsiadkę zakończył w listopadzie 2013 roku.

Ma to szczęście, że gmina pomocy mu nie odmówiła, chociaż łatwo nie było. Zamiast mieszkania w centrum Lewina, które zajmował, zanim trafił do więzienia, dostał pokoik na skraju wsi Mikolin. Opieka funduje mu też obiady, tyle że żeby zjeść, musi chodzić kilka kilometrów w jedną stronę. I dostanie zasiłek, z którego - po opłatach - zostanie mu 100 zł miesięcznie.

- Nie lituję się nad sobą, muszę jakoś przetrwać, chociaż w urzędach woleliby chyba, żeby mi się noga powinęła i żebym wrócił do więzienia. Mieliby spokój. Ale ja się nie dam sprowokować - zapewnia.

- Nie mam wątpliwości, że to, co mówią ci panowie, jest prawdą, bo w naszym kraju nie ma właściwej pomocy postpenitencjarnej - przyznaje dr Arkadiusz Urbanek z Uniwersytetu Wrocławskiego, który specjalizuje się m.in. w resocjalizacji i więziennej pedagogice. - To efekt rzeczywistości społeczno-ekonomicznej, w jakiej żyjemy. Skoro dla rodziny z dziećmi zasiłek celowy wynosi 150 zł, to ile mamy dawać wychodzącym z zakładu karnego?

Co gorsza, obowiązek pomocy byłym skazanym spada głównie na barki samorządów, bo to one wypłacają zasiłki, płacą schroniskom, muszą zapewnić mieszkanie socjalne. Nic więc dziwnego, że gdy taki uciążliwy obywatel trafia za kratki, samorządowcy oddychają z ulgą, bo wtedy jego utrzymanie bierze na siebie państwo. I płaci za to 2,5 tys. zł miesięcznie. Ale skazany w końcu wychodzi i koło się zamyka.

- Dlatego największą szansę widzę w organizacjach pozarządowych, takich jak wrocławskie stowarzyszenie "Ludzie Ludziom", które w porozumieniu z gminami i powiatami oferują byłym skazanym resocjalizację przez pracę - mówi dr Urbanek. - Ich działalność przynosi efekty i powinna być w interesie każdego z nas.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska