Szkoła FREE w Opolu. Miejsce nauki szczęśliwych i spełnionych dzieci

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Szkoła FREE działa w Opolu drugi rok. Rozwija się i szuka nowego lokum.
Szkoła FREE działa w Opolu drugi rok. Rozwija się i szuka nowego lokum. Edyta Hanszke
Jesteśmy zdeterminowani, żeby zrobić coś ważnego i potrzebnego w społeczności lokalnej. Ale nie przeskoczymy tego, że nie mamy odpowiedniego lokum. Jeśli go nie pozyskamy, nie przyjmiemy nawet pół dziecka więcej - mówi Agnieszka Kossowska, prezeska Fundacji Edukacji Empatycznej FREE z Opola.

Szarobury pawilon w międzywalu przy korycie Odry nie przyciąga uwagi. Nawet dla przejeżdżających regularnie Krapkowicką jest stałym elementem krajobrazu. Miejsce może i dobre, powiedzmy, na serwis AGD, salon pielęgnacji zwierząt czy coś w tym stylu, ale że uczą się tu dzieci... trudno uwierzyć. Donica z jesiennymi kwiatami i pastelową tabliczką-kierunkowskazem na rogu to jaskółka zaskakującej odmiany.

Prowadzi do drzwi, za którymi jest długi, wąski korytarz (do połowy zastawiony butami i obwieszony kurtkami) z długą ławką (siedzi na niej młody mężczyzna o śniadej karnacji). W korytarzu kilkoro drzwi. Za jednymi trwają zajęcia indywidualne.

W drugim pomieszczeniu grupa dzieci w wieku 10-12 lat próbuje poznać tajniki origami pod okiem... rówieśnika. Karol cierpliwie instruuje, jak krok po kroku zrobić z papieru łódź. To jedna z lekcji talentów, podczas których uczniowie dzielą się z równolatkami tym, co potrafią i na czym znają się najlepiej.

Dorosły opiekun na zajęciach jest, ale jakby go nie było. Wydaje się, że raczej towarzyszy niż przewodniczy. Półgłosem chwali indywidualną pracę jednego z dzieci, które przerysowywało na kartkę ułożony wcześniej wzór z czerwonych korali. Pochwała motywuje do mocniejszego przyciskania kredki do papieru.

Następne zajęcia ma poprowadzić Milenka, z karaoke.

Otwierają się drzwi. Wchodzi napotkany wcześniej w korytarzu mężczyzna. Dołącza do grupy pracującej nad origami. Składa kartki i łamaną polszczyzną upewnia się, czy „dobrze”. Za chwilę pochodzący z Turcji Yunus, obecnie wolontariusz w Polsce, sam poprowadzi dla tych dzieci zajęcia o kosmosie - po angielsku.

Pół godziny obserwacji wystarczy ledwie na liźnięcie sposobu prowadzenia zajęć edukacyjnych pod szyldem opolskiej fundacji.

A różnic między tym tradycyjnym systemem nauczania (z pracami domowymi, sprawdzianami, klasówkami, ocenami) jest mnóstwo.

We FREE (z ang. wolny) dzieci uczą się, jak przygotować i śniadanie, i obiad, który same potem zjadają. W dużej mierze same decydują, na naukę czego mają dziś ochotę, choć od pewnego planu zajęć nie da się uciec, bo nauczyciel matematyki może pojawić się wtedy, kiedy nie ma lekcji w swojej macierzystej szkole, a nie wtedy, kiedy „wolnym uczniom” przyjdzie ochota na mnożenie czy dzielenie. Pani od fizyki też przychodzi dwa razy w tygodniu.

W tym roku w quasi-szkole - jak mówią o niej prowadzący - powstały trzy grupy wiekowe odpowiadające klasom 1-3 (z tym, że pierwszaki mają więcej pisania i czytania), 4-6 i 7-8.

- Budujemy plan tak, żeby dzieci mogły pracować modułowo: blokiem przyrodniczym, matematycznym, humanistycznym - mówi Agnieszka Kossowska, prezeska Fundacji Edukacji Empatycznej FREE z Opola.

Edukatorami są nauczyciele z opolskich szkół, którzy pracowali już w alternatywnych formach edukacji, stosują metody aktywizujące, kreatywni, lubiący uczyć. - Podziwiam ich, bo to jest wyzwanie, żeby w czasie jednych zajęć pracować na trzech poziomach na przykład z dziećmi z klasy 4, 5 i 6 i to jeszcze z różną percepcją, nierzadko problemami komunikacyjnymi - dodaje Aleksandra Sławek, wiceprezeska fundacji.

Agnieszka Kossowska: - Nasz cel to stworzenie miejsca wszechstronnego rozwoju dla naszych dzieci, w dziedzinach, które im się podobają, które ich pasjonują. W przypadku dzieci z niepełnosprawnościami to szczególnie ważne, żeby wychwycić ich pasje i talenty, bo na tym trzeba budować ich samodzielną przyszłość. Żeby potem jako dorośli nie siedzieli bezczynnie w domu ze starzejącymi się rodzicami. Ciąży na nas szczególna za nich odpowiedzialność.

Pospolite ruszenie rodziców

Fundacja Rozwoju Edukacji Empatycznej FREE działa formalnie w Opolu od lutego tego roku, ale zajęcia edukacyjne prowadzi od listopada 2018 roku.

- Po tym, jak osoba, która podjęła się uruchomienia prywatnej placówki nauczania dla naszych dzieci, zrezygnowała po dwóch miesiącach od rozpoczęcia roku szkolnego, bo oceniła to za nieopłacalne, nie było innego wyjścia, jak wziąć sprawy w swoje ręce, społecznie. Właściciel lokalu poszedł nam na rękę. Zwolnił na miesiąc z czynszu. To było pospolite ruszenie: każdy przyniósł, co miał - wspomina Agnieszka Kossowska, prezeska fundacji, wykładowca akademicki, niektórym opolanom znana też jako autorka książki objaśniającej świat dzieci z niepełnosprawnościami, blogerka, mama Franka - obecnie trzecioklasisty z FREE. Fundację założyło siedem rodzin, które posłały do tej placówki swoje dzieci.

Aleksandra Sławek: - Kiedy usłyszałam, że koniec ze szkołą, to pomyślałam, że wezmę dzieci i będę uczyć u siebie w kawiarni, ale dla rodziców pracujących w innych zawodach, którzy nagle zostali z dziećmi bez szkoły, w trakcie roku, to był dramat.

Podopiecznymi fundacji i uczestnikami zajęć edukacyjnych są dzieci pełnosprawne i niepełnosprawne. Ich rodzice (a nierzadko oni sami) uznali, że klasyczny system nie sprzyja ich rozwojowi. - W stosowanej w szkołach ogólnodostępnych integracji założenie jest takie, że jest norma, a rolą systemu jest dostosowanie dziecka do normy. Przy inkluzji, której jesteśmy zwolennikami, dziecko dostaje zadania na miarę swoich możliwości, jest nagradzane za wysiłek, bo dla niektórych z nich już samo bycie z grupą jest wyzwaniem - kontynuuje Kossowska.

I dodaje: - Franek, jako dziecko w normie intelektualnej, choć ze sprzężonymi niepełnosprawnościami, trafił na początku do tradycyjnej szkoły. Ale szybko posypał się tam zdrowotnie. Można by powiedzieć, że nie dał w szkole rady, ale ja uważam, że to szkoła nie dała rady sprostać jego potrzebom. Jedna ze szkół przepełniona uczniami, tuż po ostatniej reformie, z nowymi siódmymi klasami, proponowała synowi zajęcia indywidualne... w stołówce. Wylądował więc na nauczaniu indywidualnym w domu. I to było najgorsze pół roku w naszych ostatnich latach. Mieliśmy samotne, odcięte od rówieśników dziecko, a jako rodzina byliśmy naprawdę na skraju sił i wytrzymałości emocjonalnej. Weszliśmy więc w taką alternatywną formę edukacji, bo w Opolu nie było dla syna innej. A kiedy po dwóch miesiącach wszystko się rozsypało, poczułam, że musimy ratować nasze dzieciaki, bo to ktoś dorosły zawalił, obiecując im przyjazną edukację.

Nauka przez praktykę
Aleksandra Sławek, wiceprezeska Fundacji; we FREE ma dwoje dzieci: córkę w piątej klasie i syna - w ósmej, obydwoje o typowym rozwoju, po doświadczeniach nauki w szkole powszechnej.

- To ja miałam już dość, bo codziennie musiałam wypytywać, szczególnie córkę, czy odrobiła lekcje, czy się spakowała, czy zabrała wszystko na kolejny dzień. Odkąd obydwoje poszli do FREE, nie zapytałam o to ani razu, bo to edukacja bez obowiązkowych prac domowych, a prowadzona przez ludzi, którzy potrafią zarazić pasją do danej dziedziny, nie muszą pracować w szkolnych schematach, według konspektów i planów lekcji. Za to mogą pokazać, że uczenie się jest przyjemne, że przyda się w życiu i do czego się przyda. Uczą w sposób praktyczny, a nie szkolno-stolikowy - opowiada.

Dominika Foryś, mama dwóch synów: 11-letniego Konrada i 13-letniego Mirona; uczą się we FREE od września br.:

- Szukaliśmy miejsca dla młodszego syna, który ma zaburzenia ze spektrum autyzmu. Typowy system edukacji nie był dla niego najlepszy. Na etapie wczesnoszkolnym było jeszcze OK, ale w czwartej klasie pojawiły się problemy w relacjach społecznych. Po przenosinach do FREE łatwiej je dostrzec i wspólnie z edukatorami coś na nie zaradzić. Konrad ma szeroką wiedzę z geografii i historii, ale w tradycyjnej szkole nie miał sposobności, żeby się nią chwalić. Tu rozwija swoje talenty. Zaskoczyła nas też opinia, że tutaj dobrze radzi sobie z matematyką, ale nie wierzy w swoje możliwości, podczas gdy w poprzedniej szkole słyszeliśmy, że jest słaby i musimy z nim dużo pracować. Kiedy poszukiwaliśmy nowego miejsca do nauki dla Konrada, starszy syn zapytał, czy też może pójść do FREE. Większych problemów z nauką w poprzedniej szkole nie miał, poza orzeczoną dysortografią. Najbardziej żal mu było rozstania z kolegami, ale uznał, że może spotykać się z nimi poza lekcjami. Na początku we FREE był zaskoczony: brakiem zadań domowych, kartkówek i sprawdzianów.

„Wolna edukacja” nie oznacza edukacji samowolnej. Quasi-szkoła FREE działa pod skrzydłami niepublicznej placówki z Brzegu, a uczniowie z Opola muszą co roku zdawać egzaminy przedmiotowe na dowód, że opanowali materiał na poziomie wymaganym przez polski system edukacji powszechnej.

Aleksandra Sławek nie kryje, że bała się, jak jej dzieci, po wyjściu z tradycyjnej szkoły, zaliczą pierwszy rok w wolnej edukacji. - Wszyscy mieliśmy w głowie, że jak się nie powiedzie, to wrócą na stare tory. Zdali te egzaminy naprawdę bardzo dobrze. Takich ocen we wcześniejszej uczniowskiej historii nie mieli. Na zakończenie czwartej klasy córka zdawała egzaminy z polskiego, matematyki, historii, przyrody i angielskiego, a syn - na zakończenie siódmej: z polskiego, matematyki, biologii, historii, chemii, geografii, fizyki, angielskiego i niemieckiego.

Największym dla niej zaskoczeniem było to, że na egzaminie w maju dzieci pamiętały, czego uczyły się we wrześniu czy październiku, podczas gdy wcześniej w szkole wiedza wyparowywała im w kilka tygodni po sprawdzianie.

Potrzebne nowe lokum

Z dwanaściorga dzieci, które we wrześniu 2018 roku rozpoczęły naukę pod szyldem FREE, w tym roku szkolnym grupa uczniowska rozrosła się do dwudziestu jeden.

To i tak za dużo, jak na warunki lokalowe, którymi dysponuje fundacja. 120 wynajmowanych metrów kwadratowych w szaroburym pawilonie przy ulicy Krapkowickiej, pięć pomieszczeń, w tym jedno przechodnie. Za mało jak na obecne potrzeby trzech grup wiekowych oraz dzieci uczących się indywidualnie, które potrzebują osobnego miejsca do odpoczynku, gdy zmęczą się przebywaniem w grupie.

- Dzieci niepełnosprawne bardzo szybko przeciążają się sensorycznie. Dla nich sama obecność w grupie jest wysiłkiem wielokrotnie większym niż dla dzieci pełnosprawnych i jeśli chcemy im zapewnić to, czego naprawdę potrzebują, to muszą mieć przestrzeń - argumentuje Agnieszka Kossowska

Obecna lokalizacja perspektyw na rozwój nie daje. - A nie ma tygodnia, żebym nie miała kilku telefonów od zdesperowanych rodziców, którzy szukają miejsca edukacji spełniającego potrzeby ich dzieci. Czasami płaczemy razem do słuchawki, ale muszę odmawiać, bo nie mamy innego wyjścia - uzupełnia wiceprezeska Aleksandra Sławek.

Już teraz zdarzało się, że lekcje angielskiego odbywały się w kuchni, gdzie za plecami uczących się ktoś parzył sobie herbatę, a indywidualne zajęcia trzeba było prowadzić w bibliotece (to szumnie nazwany fragment korytarza, w którym stoi regał w książkami).

Agnieszka Kossowska: - Jako fundacja odnosimy krok po kroku kolejne sukcesy: utrzymanie naszej quasi-szkoły, sformalizowanie działalności, wyposażenie placówki na miarę naszych możliwości, kolejne projekty, dzięki którym udało się nam np. pozyskać obcojęzycznych wolontariuszy do prowadzenia zajęć językowych, zdobywanie kolejnych pieniędzy, m.in. na szkolenia nauczycieli, specjalistów i rodziców.

Największym sukcesem jest widzieć nasze dzieci spełnionymi i szczęśliwymi. Ale mamy też świadomość, że ten społeczny żar może zdusić się stłumiony problemami, którym nie będziemy w stanie sprostać.

A takim jest właśnie brak odpowiedniego lokum. Potrzebują go nasze dzieci, na przykład wyciszonych pomieszczeń do lepszej koncentracji podczas pracy indywidualnej, do uspokojenia się, ale też potrzebują go edukatorzy, żeby mieć miejsce do napicia się herbaty, przygotowania do zajęć.

Na „dzień dobry” fundacji przydałoby się 200 metrów kwadratowych. Zdobyte w jednym z konkursów 2 tys. euro społecznicy trzymają na koncie z nadzieją, że przydadzą się na rozpoczęcie remontu w wypatrzonym budynku po dawnej szkole w Winowie. Na to jednak potrzebna jest aprobata włodarzy miasta i pozytywna opinia rady dzielnicy. Fundacja ma nadzieję pozyskać jedno i drugie, plus zaufanie społeczności lokalnej.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Szkoła FREE w Opolu. Miejsce nauki szczęśliwych i spełnionych dzieci - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska