Te szkoły widzą problem, chcą odpowiadać na potrzeby rynku, kształcić tak, by młodzi ludzie znaleźli zatrudnienie. Wiedzą, że wypuszczanie kolejnych fryzjerów, sprzedawców czy mechaników samochodowych to prosta droga do zwiększania armii bezrobotnych.
Sęk w tym, że młodzież trudniej zmienić, niż kierunki kształcenia. Dotyczy to zresztą nie tylko wyboru szkoły zawodowej, ale i studiów, o czym świadczy rzesza bezrobotnych humanistów. Kiedyś poszli za pasją, za ambicją, a nie zwracali uwagi na tzw. zapotrzebowanie rynku. I zaliczyli twarde lądowanie. Mądrzy po szkodzie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?