Szkoła w Moszczance. Inna niż wszystkie

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Marzena Kędra ze swoimi uczniami. Oby każde dziecko mogło uczyć się w takiej szkole.
Marzena Kędra ze swoimi uczniami. Oby każde dziecko mogło uczyć się w takiej szkole. Krzysztof Strauchmann
To rzeczywiście jest inna szkoła - przyznają uczniowie podstawówki w Moszczance pod Prudnikiem. Szkoły, w której uczy Nauczyciel Roku 2012.

Wszystko zaczęło się od książki Haliny Semenowicz "Nowoczesna szkoła francuska Celestyna Freineta". Był rok 1986. Marzena Kędra, wtedy początkująca nauczycielka Szkoły Podstawowej nr 3 w Prudniku, przeglądała półki w bibliotece pedagogicznej.

- Rok wcześniej rozpoczęłam pracę pełna pomysłów i zapału - opowiada Nauczyciel Roku. - Szybko jednak przekonałam się, że moje wpojone na studiach wyobrażenia o pracy są zupełnie inne niż szkolna rzeczywistość. Wydawało mi się, że uczniowie będą okazywać respekt wobec nauczyciela, będą z nim rozmawiać, wykonywać jego polecenia. A to było tylko teorią. Zaczęłam się zastanawiać, co zrobić, żeby moje dzieci chciały się uczyć i pracować, chętnie przychodziły do szkoły, a ja żebym czuła satysfakcję z pracy. Żeby dla mnie samej to nie było nudne. Książka Haliny Semenowicz odpowiedziała na moje wątpliwości.

Zmarły w 1966 roku francuski pedagog Celestyn Freinet odszedł od używania w szkole podręczników. Zamiast nich propagował zdobywanie wiedzy przez własne doświadczenia dziecka i swobodne poznawanie świata.

- Zaczęłam przenosić techniki nauczania i wychowania Celestyna Freineta do mojej szkoły - opowiada nauczycielka. - To dało efekty. Przekonałam się, że dzieci są otwarte, twórcze, poszukują nowych rozwiązań.

Paweł z szóstej klasy: - Do szkoły w Moszczance przyszedłem w czwartej klasie. Wcześniej chodziłem do podstawówki w Prudniku. Tu faktycznie jest coś innego. Sposób nauki jest inny. Tam były nudne, żmudne lekcje, a jak nie zapamiętałeś, to dostałeś pałę. Pani dyktowała temat w zeszycie, siadaliśmy w ławkach równo. Tu uczymy się przez zabawę, często wychodzimy na podwórko. Odpytywanie mamy rzadko, a w starej szkole codziennie. Ostatnio jesteśmy częściej niegrzeczni, to i częściej nas pytają, ale nauczyciele wystawiają nam oceny za pracę na lekcji.

Eksperyment

Marzena Kędra podkreśla, że miała wielkie szczęście, trafiając na ludzi, którzy ją wspierali w innowacjach, zachęcali do eksperymentów i dzielenia się doświadczeniem z innymi. Jako pierwszy nauczyciel w Prudniku napisała własny program autorski pracy z dziećmi, inspirowany pedagogiką Freineta. W 1993 roku jej szkoła dała do miejscowego "Tygodnika Prudnickiego" ogłoszenie, że prowadzi nabór pierwszoklasistów do eksperymentalnej klasy autorskiej.

- Rodzice zgłosili 22 osoby z całego miasta. Byłam zdziwiona tak dużym zainteresowaniem - opowiada pani Marzena. - Nie musiałam nikogo przekonywać i namawiać. Po prostu omawialiśmy z rodzicami cały proces pracy, metody indywidualnego podejścia do dziecka i jego potrzeb. Po trzech latach realizacji programu zrobiłam badania, jaki wpływ na rozwój i osiągnięcia uczniów miała pedagogika Celestyna Freineta. Porównałam wyniki badania z podobną klasą z innej szkoły. Wypadło bardzo dobrze.

- W szkole czuliśmy się w pewien sposób wyróżnieni - wspomina Jarosław Tomaszewicz, uczeń pierwszej eksperymentalnej klasy Marzeny Kędry. - Nasza klasa była bardziej kolorowa, ławki były ustawione w podkowę, a nie standardowo w rzędy, czego nam zazdrościli rówieśnicy. Na zajęciach przy pomocy gier i zabaw łatwo przyswajaliśmy wiedzę i rozwijaliśmy indywidualne umiejętności. Zabawa to dla małego człowieka najprzyjemniejszy sposób rozwijania się.

- Pracę planujemy razem z dziećmi na najbliższy tydzień, czasem na 10 dni - odkrywa swoje sposoby nauczania Marzena Kędra. - Nauczyciel podaje zarys, czego się będziemy uczyli, na jaką wycieczkę pójdziemy, jakie doświadczenie wykonamy. Zbiera też pomysły uczniów. Dzieci mają specjalne karty do planowania pracy i każdy sam planuje, jakie zadania wykona. Po realizacji planu pracy następuje podsumowanie i samoocena. Każdy uczeń sam zastanawia się, co mu się udało, z czym miał trudność, czego nie zrobił.
Od pierwszej klasy dzieci są zachęcane do swobodnego wyrażania swoich myśli i uczuć, ekspresji literackiej, muzycznej, plastycznej.

Wiktoria, klasa IV: - Pamiętam, jak pierwszy raz pisaliśmy swobodne teksty. Napisałam o baloniku. Istniał sobie balonik… Wiem, że to zabawne… Spotkał drugi balonik. Nic innego nie mogłam wymyślić...

Marta, klasa IV: - Ja za pierwszym razem pisałam swobodny tekst o przyjaciołach. Inny temat nie wpadł mi do głowy, a w naszej klasie wszyscy jesteśmy przyjaciółmi. Nie pisałam o wszystkich, boby się na kartce nie zmieścili. Napisałam ogólnie. Pani nie czyta naszych swobodnych tekstów. Sami wychodzimy na środek i czytamy.

Martyna z klasy V: - Mamy zajęcia z kamerą i kręcimy film. Obmyśliliśmy sobie taką scenkę, że na oponach zaczepiają się dwie modnisie i jedna dziewczyna, która lubi grać w piłkę. Ja gram kłótliwą dziewczynę. Sama nie jestem kłótliwa. No, może czasami, bo jedna osoba w klasie wszystkich denerwuje. Udało nam się go trochę zmienić. Dawniej, jak nas zaczepiał, to się śmialiśmy. Teraz nie zwracamy na niego uwagi i on myśli, że to już nie jest takie śmieszne.

Uczniowie prowadzą gazetkę. W trzech rubrykach zapisują, komu i za co gratulują. Jakie mają życzenia i kogo i za co krytykują. - Każda wypowiedź musi być podpisana. Uczymy dzieci odpowiedzialności za swoje słowa, zapobiegamy bezpodstawnemu skarżeniu - tłumaczy Marzena Kędra. - Czasem wpisy krytykują nauczyciela, kolegę za niewłaściwe zachowanie. Niekiedy nauczyciel rozwiązuje problem od razu, ale zazwyczaj omawiamy to na cotygodniowych naradach.

Julia, klasa IV: - Ja napisałam kiedyś, że kolega mnie wkurzył, bo mnie szturchał. Siedzieliśmy w kole i to czytaliśmy, a pani to omawiała. Kolega dostał uwagę. On mnie dalej szturchał, choć teraz już nie.

Potrzebne akwarium

Na biurku dyrektora leży kartka. Wymyślony przez Wojtka i Seweryna projekt - zwierzątko w klasie. Chłopcy napisali: Potrzebne akwarium, grzałka, filtr, karma, żwir, 7 ryb, jeden rak. Akwarium będzie stało w kącie na stoliku. Odpowiedzialni - Wojtek i Seweryn.

- Chcą tylko zgody. I jak się nie zgodzić? - pyta retorycznie dyrektor Kędra. Pierwsze akwarium w Moszczance założył jeden z rodziców, żeby dzieci mogły karmić i obserwować rybki. Mają też szkolną hodowlę myszoskoczków.

- Pewnego dnia rano zaskoczył nas w szkole plakat, że dzieci zapraszają na poranek poetycki - opowiada Marzena Kędra. - Przed lekcjami o 7.30 szósta klasa będzie czytać swoje wiersze wszystkim zainteresowanym. Przyszli nawet rodzice. Innym razem na tablicy pojawiło się ogłoszenie, że będzie powołany klub mózgowca, dla tych, którzy lubią zagadki matematyczne. To też inicjatywa dzieci, ja im tylko wyznaczyłam opiekuna. Mamy konferencje, na których dzieci opowiadają o swoich pasjach, prezentują swoje zainteresowania. Jeśli jest ktoś chętny, dostaje miejsce w szkole, czas po lekcjach i ogłasza temat konferencji. Przychodzi kto chce, ale jeden pomysł rodzi nowy.

Pani dyrektor chętnie oprowadza po swojej szkole, pokazuje, tłumaczy, opowiada. Nie chce odpowiedzieć tylko na jedno pytanie: Jak ją traktują inni koledzy "po fachu". Tymczasem inni nauczyciele przekonywali się do nowych metod stopniowo. Najpierw w prudnickiej Szkole Podstawowej nr 3 powstał zespołowy program nauczania w klasach podstawowych. Potem dołączyli się nauczyciele klas IV-VI. W Zespole Szkolno-Przedszkolnym w Moszczance, gdzie Marzena Kędra dyrektoruje od siedmiu lat, w tym roku szkolnym po raz pierwszy każdy nauczyciel realizuje własny, autorski program pracy z dziećmi. Większość nie korzysta nawet z gotowych, drukowanych ćwiczeń. Przygotowują własne.

- U mnie pracują mistrzowie - mówi z dumą dyrektorka.

Julia: - Na przyrodzie na dworze wykopaliśmy łopatą dziurę w ziemi i pani nam pokazała, co tam jest - odłamki skał, obumarłe zwierzęta. A nie czytaliśmy podręcznika.

Paulina z klasy V: - Pani od historii, zamiast dyktować lekcje, sama pokazuje, jak się zachowywali prehistoryczni ludzie i istoty człekokształtne. Odgrywała przed nami taką scenkę. Niektórzy się śmiali.

Martyna: - W tamtym roku badaliśmy zwierzątka - łapaliśmy na podwórku pająki, owady, komary, muchy, koniki polne, żeby je z bliska obejrzeć, opisać i namalować. Kolega złapał bąka.

Swoje pomysły przynoszą do szkoły rodzice. W ubiegłym roku napisali profesjonalny projekt o edukacji przyrodniczej i ekologicznej "Leśne wrota wiedzy". Nadleśnictwo dołożyło trochę pieniędzy na jego realizację. Dzieci jeździły na wycieczki do lasu, spotkały się z leśniczym, w zimie chodziły dokarmiać zwierzęta.

- Mój syn Pawełek przyszedł kiedyś z zajęć literackich i oświadczył, że będzie pisał powieść - opowiada Violetta Kossowska, przewodnicząca rady rodziców. - I napisał powieść o mrówce. Na kółku historycznym przygotował pracę o Józefie Piłsudskim, za którą dostał trzecią nagrodę w ogólnopolskim konkursie. Za kilka dni jedziemy do Warszawy po nagrodę. Przygotował komiks o Piłsudskim. Trochę narysował, trochę wyciął z fotografii i powklejał. Bardzo szczegółowo wpisał rozmowy Piłsudskiego z generałami. Na kółku teatralnym sam odgrywał rolę marszałka. Dzieci zadawały mu pytania, a on opowiadał im o "swoim" życiu. Zajęć dodatkowych, kółek zainteresowań jest w Moszczance tyle, że dzieci nie potrzebują już korepetycji. Mój syn się uparł, że chce chodzić na wszystkie.

Każdy jest ważny

Marzena Kędra nie zamierza osiąść na laurach po otrzymaniu prestiżowej nagrody. Zresztą szkolna elewacja pełna jest tablic - pamiątek po udziale w programach, projektach i konkursach. Druga taka wystawka jest w gabinecie dyrektora.

- Freinet powiedział: Pokłoń się przeszłości, ale podwiń rękawy dla teraźniejszości. Więc ja zawijam rękawy - mówi dyrektor szkoły. - Przed nami nowy projekt: "Równym krokiem". Dostaliśmy 200 tys. z funduszu "Kapitał Ludzki". Zaczynamy od wyjazdów edukacyjnych do Pragi i na Jurę Krakowsko-Częstochowską. Latem będziemy mieli zieloną szkołę w Jastrzębiej Górze nad morzem. Do tego szereg innych wyjazdów, dodatkowe zajęcia językowe, matematyczno-przyrodnicze i humanistyczne.

Igor, szóstoklasista: - Fajnie jest. Będziemy mieli teraz wyjazd do Pragi, dotowany przez Unię, bo pani wygrała konkurs na najlepszego dyrektora.

Julia, klasa VI: - Pani z angielskiego już nas zaczyna przygotowywać do pisania listu do szóstoklasistów z Meksyku. Od paru lat każda klasa tak robi, odkąd pani dyrektor była w Meksyku. Każdy coś pisze o swoich zainteresowaniach, o tym, co się w szkole dzieje, a oni nam zbiorowo odpowiadają.

- U nas też są dzieci, które mają problemy w nauce, ale chcemy, żeby każdy czuł się ważny i potrzebny w jakiejś dziedzinie - mówi dyrektor Kędra. - Jeśli ma problemy z matematyki czy polskiego, to może jest dobrym opiekunek rybek?

- Oby każde dziecko mogło się uczyć w takiej szkole - życzy wszystkim matka Pawła z VI klasy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska