Szpital w Nysie chce mieć lądowisko dla helikopterów na dachu

fot. Klaudia Bochenek
- Wzmocniona konstrukcja dobudówki będzie w stanie podźwignąć do 3 ton ciężaru, a helikopter sanitarny waży 1,5 tony - mówi dyrektor Krajczy (z prawej). Na zdjęciu z szefem budowy Ryszardem Świetlikowskim.
- Wzmocniona konstrukcja dobudówki będzie w stanie podźwignąć do 3 ton ciężaru, a helikopter sanitarny waży 1,5 tony - mówi dyrektor Krajczy (z prawej). Na zdjęciu z szefem budowy Ryszardem Świetlikowskim. fot. Klaudia Bochenek
Dyrektor szpitala chce, by lądowisko dla śmigłowców sanitarnych znajdowało się na dachu szpitalnej dobudówki, a nie w pobliżu oddziału ratunkowego. Tak ma być taniej i wygodniej.

No i ciszej chyba przez to będzie. Bo już się martwiłam, jak my będziemy tutaj znosić ten huk lądujących helikopterów - mówi pani Janina, która mieszka tuż obok nyskiego szpitala i odpoczywa czasem na ławce na pobliskim Placu Paderewskiego, za którego niemalże płotem miało powstać lądowisko dla śmigłowców ratunkowych. Taka przynajmniej do niedawna była koncepcja.

Plany dyrektor Norberta Krajczego jednak się zmieniły tuż po tym, jak na własne oczy zobaczył, że w czeskim Ołomuńcu śmigłowce lądują na dachu od dobrych dziesięciu lat. Poza tym pozwoli na to technologia konstrukcji powstającej właśnie przy nyskim szpitalu dobudówki, której dach będzie mógł podźwignąć do trzech ton ciężaru. A śmigłowiec waży jakieś półtorej tony. Zatem teraz Krajczy już uwierzył, że przy odrobinie szczęścia uda mu się to, co zakładał jeszcze wiele lat temu.

- Wszystko zależy od zmiany przepisów dotyczących lądowisk - tłumaczy dyrektor. - Dawniejsze helikoptery potrzebowały przynajmniej pół kilometra nalotu. Ale te sanitarne wcale nie muszą go mieć, bo opadają pionowo na płytę. Zatem nie przeszkodzi im żadna kościelna wieża, ani tym bardziej drzewo.
W związku ze swoim odkryciem Krajczy zapowiada, że zarówno jako dyrektor Zespołu Opieki Zdrowotnej jak i senator RP będzie monitował do ministerstwa zdrowia i infrastruktury o zmiany legislacyjne. A przy najbliższej okazji złoży projekt na dofinansowanie takiego lądowiska.

- Na pewno wyniesie nas to taniej, niż gdybyśmy mieli budować je na ziemi od podstaw - twierdzi Krajczy, który oszacował, że dzięki temu w kieszeni zostanie mu jakieś pół miliona zł.
Dyrektor Krajczy nie jest jedyny w swoich zmaganiach. Z podobnymi problemami borykają się szpitale na Bielanach w Warszawie i w Akademii Medycznej w Gdańsku. Tam teoretycznie wyniesione na dach lądowiska już są, ale do czasu zmiany przepisów nie mogą być używane.

- Miejsce dla śmigłowców to dla nas ważny temat, bo na całej Opolszczyźnie nie ma bazy lotnictwa sanitarnego, a zgodnie z unijnymi wymogami do 2012 roku takie miejsca powinny zostać wytyczone - twierdzi Krajczy. - Powstają przecież nowe centra urazowe, do których pacjenci powinni być przewożeni jak najszybciej i wygodnie. Czyli właśnie takim helikopterem.

Zanim lądowisko na szpitalu stanie się faktem, musi zostać ukończona dobudówka, a ta najprawdopodobniej stanie do końca 2011 roku. Krajczy szacuje, że pół roku później na budynku będzie już płyta dla śmigłowców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska