Do stolicy Turkmenistanu udadzą się trzej zawodnicy: Arkadiusz Michalski, Krzysztof Zwarycz i Paweł Kulik oraz członek sztabu szkoleniowego Ryszard Szewczyk.
Choć nasi ciężarowcy wystartują dopiero w przyszłym tygodniu, to jednak do Azji wyruszą już 1 listopada. Tego dnia też pożegnamy się z dotychczasowymi rekordami krajowymi, kontynentów i świata. Wszak będą to pierwsze mistrzostwa świata w nowych kategoriach wagowych. I tak pierwszy z wymienionych wystartuje w limicie do 109 kg, drugi do 81 kg, a trzeci do 89 kg.
- Światowa federacja raz na kilka lat musi pokazać, że coś robi dla urozmaicenia tej dyscypliny i zmienia pewne rzeczy, będą choćby nowe rekordy, także zabawa niejako zacznie się od początku - wyjaśnia Bartłomiej Bonk, wiceprezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów i w przeszłości zawodnik opolskiego klubu. - Aczkolwiek dla naszych to są chyba zmiany na lepsze, bo np. Arek, gdy startował choćby do 105 kg to musiał zbijać wagę, a teraz to go nie dotyczy, trenuje w swojej normalnej wadze i jest mu mimo wszystko lżej. Na pewno będzie miał łatwiej choćby w podrzucie. Dla Krzyśka też powinna być to zmiana na lepsze, bo choćby jego najgroźniejsi rywale przenieśli się do wyższej wagi - wyjaśnia wielokrotny medalista największych światowych imprez.
Tak czy inaczej, jako pierwszy na pomost wyjdzie właśnie Zwarycz, który wystartuje w poniedziałek 5 listopada o godz. 13.30. Następnego dnia o godz. 10.25 swoje podejścia rozpocznie Kulik, a w piątek o godz. 13.30 walkę z ciężarami rozpocznie Michalski.
- Wiadomo, że pomost wszystko zweryfikuje, ale byłem na ostatnich treningach i widać, że chłopcy są naprawdę dobrze przygotowani - nie kryje Bonk. - Nie było żadnych kontuzji, mogli się skupić wyłącznie na pracy, harowali bardzo dobrze i ciężko, więc trzeba mieć nadzieje, iż będą tego efekty. Jeszcze jest parę dni przed zawodami każdego z nich, aczkolwiek teraz to już będą bardziej wypoczywać i zbierać siły - wyjaśnia.
Co ważne, zmagania w Turkmenistanie są jednocześnie pierwszymi, gdzie będzie można walczyć o punkty kwalifikacyjne do igrzysk olimpijskich w Tokio 2020. I tutaj też są pewnego rodzaju zmiany, bo każdy sztangista o bilet wstępu rywalizuje indywidualnie i „walczy na siebie”!
- To już jest na pewno krok w dobrą stronę, bo zawodnik walczy na własne konto - tłumaczy Bonk. - Kwalifikacje będą imienne, nie będzie dochodziło do sytuacji, że ktoś najpierw zdobywa miejsce, pracuje, stresuje się, a potem okazuje się, że nie jedzie na igrzyska. Nic nie będzie uzależnione od „widzimisię” prezesa czy trenera - podkreśla.
Bonk jest jednak przekonany, że zawodnicy tej klasy co Michalski i Zwarycz zapewnią sobie udział w największej sportowej imprezie świata.
- Spokojnie powinni sobie wypracować awans i są w takim wieku i zarazem na tyle doświadczeni, że powinni nie tylko pojechać do stolicy Japonii, ale i powalczyć tam o wysokie pozycje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?