Sztuka przetrwania na zasiłku

Redakcja
W 60-tysięcznej gminie Nysa w ubiegłym roku przyznano zasiłki stałe 356 osobom.
W 60-tysięcznej gminie Nysa w ubiegłym roku przyznano zasiłki stałe 356 osobom. Paweł Stauffer
Gdyby zrobić okienko życia dla dorosłych, większość z nich położyłaby się tam sama i nacisnęła dzwonek.

22 marca sklepowe w Nysie wyciągnęły zeszyty z zapisanymi "kredytami". Tego dnia opieka społeczna wypłacała biedakom zasiłki stałe. 444 złote na osobę.

W ośrodku kolejka do kasy od samego rana, choć płacić zaczynają od 9.00 Szczęśliwcy prosto z OPS pobiegli uregulować w sklepach stare długi.

Chleb na zeszyt

- Dla dziecka na zeszyt zawsze coś dostanę w sklepie - Magda (30 lat) opowiada o swoim 16-miesięcznym synku i 7-letniej córce. - Dzieci głodne nie chodzą, za to ja z mężem często jesteśmy głodni. Małemu sama jeszcze żadnej rzeczy do ubrania nie kupiłam. Wszystko dostał, wszystko po kimś donasza. Czasem w Caritasie dadzą też coś do jedzenia. Córka za rok idzie do Pierwszej Komunii i będzie nam bardzo trudno przygotować uroczystość.

Magda skończyła zawodówkę dla ekspedientek. Pracowała parę lat, ale po urodzeniu córki już do pracy nie wróciła. Mówi, że w Nysie nikt nie chce do pracy baby z dwójką małych dzieci. Obecny partner zrobił kurs magazyniera i kierowcy wózków widłowych, opłacony przez Ośrodek Pomocy Społecznej.

Chodzi po firmach i pyta o pracę. Wszyscy chcą pracownika ze stażem, wyszkolonego. - Jak ma zrobić staż, skoro nikt go nie chce przyjąć na początek? - pyta Magda. Pierwszy mąż i ojciec dzieci jest gdzieś w Anglii. Podała go rok temu do sądu o alimenty.

W październiku sąd postanowił, że go będzie szukać i tak szuka do dziś. Mieszkają w jednym pokoju u teściów, bez łazienki, z ubikacją na zewnątrz. Komunalnego mieszkania nie dostaną, bo nie mają formalnego ślubu.

- Pójdę zaraz oddać w sklepie 200 złotych i 200 u ciotki, a potem od nowa zacznę pożyczać. Nic się nie zmieni - mówi Magda. - Tak bym chciała pracować. Wynajęlibyśmy sobie normalne mieszkanie…

- Nie każdemu sprzedaję na zeszyt - przyznaje właściciel małego osiedlowego sklepu. - Mam swój wywiad, staram się wiedzieć o ludziach z sąsiedztwa, kto ma rentę czy stały zasiłek. Jak ktoś nie ma żadnych dochodów, to mu nie sprzedam, bo pogrążę też siebie. Innym pozwalam się zadłużyć do połowy wysokości zasiłku. Tak jest bezpiecznie. 80 procent z nich faktycznie w dniu wypłaty zasiłków pędzi, żeby oddać stare długi i następnego dnia znów bierze na krechę. 20 procent nie oddaje, czasem całe miesiące czy lata. Starają się mnie unikać, a ja co im mogę zrobić.

Skarby ze śmietnika

- Co tu ukrywać, chodzę po śmietnikach i zbieram puszki, bo inaczej z głodu bym umarł - przyznaje Ryszard (55 lat). W miejskich zbiorowych pojemnikach na śmieci rośnie konkurencja zbieraczy. Przychodzą na osiedla wieczorami, uzbrojeni w latarki czołówki i pogrzebacze, włażą do kontenerów na odpady, przegrzebują sterty śmieci, rozwalają przyniesione z domów worki.

Ryszard jest po dwóch zawałach. Wstawili mu zastawkę w serce, tylko że renty z ZUS nie dostał. Pracował 30 lat, jednak nie spełnił jednego z wymogów, żeby w ciągu ostatnich 10 lat przed chorobą przepracować w sumie 5 lat. Zabrakło mu czterech miesięcy. Więc żyje za 444 złote. Z puszek dozbiera miesięcznie kilka stówek. Pieniędzy musi starczyć też na bezrobotną córkę i jej dziecko.

- Czasem pod śmietnikiem ktoś starszy, zwłaszcza kobiety, wciśnie mi do ręki parę złotych - przyznaje mężczyzna. Ryszard ma dług, 8 tysięcy nie płaconego czynszu za mieszkanie. Za energię nie płaci od dawna więc mu odcięli prąd. Siedzą wieczorami przy świeczce.

- Nie biorę leków, bo mnie nie stać. Co jakiś czas biorą mnie na dwa tygodnie do szpitala, gdzie mnie trochę podreperują, ale tacy jak ja muszą iść do ziemi.

- Zdarza się, że pacjenci przyznają się czasem, że nie brali zapisanych leków z różnych powodów, także dlatego, że nie mieli pieniędzy. Na chirurgii to sporadyczne sytuacje, częściej występują na internie - komentuje dr Marek Szymkowicz, wicedyrektor nyskiego ZOZ. - W trudnych sytuacjach ośrodki pomocy społecznej pomagają dofinansować zakup leków.

Andrzej (45 lat) dorabia na pisaniu podań i odwołań innym biedakom z OPS-u. W życiu pracował w różnych miejscach, zajmował się komputerami, liznął trochę prawa. Za pisemko bierze 20 złotych.

Oprócz tego ma 153 złote zasiłku pielęgnacyjnego i tysiąc złotych emerytury 78-letniej matki, z którą żyje pod jednym dachem. Na utrzymaniu ma jeszcze 11-letniego syna. Dodatku mieszkaniowego nie dostał, bo powierzchnia jego mieszkania o 2,5 metra przekracza limit.

- Póki mama żyje, dajemy sobie radę - przyznaje. - Nie wyobrażam sobie, co będzie potem.

Andrzej miał wypadek w pracy. Dźwigał coś, dwa dyski mu wypadły, uszkodził kręgosłup.
Pracował na czarno, odszkodowania nie dostał. Operacja kręgosłupa się nie udała. Nie mógł ruszać nogami, choć po kilku miesiącach rehabilitacji władza w jednej nodze powróciła. Do dziś chodzi o kulach.

- W szkole dokuczają dzieciakowi, że ma takiego ojca. A mnie jeszcze sprawdza kurator sądowy, czy się wywiązuję z obowiązków rodzicielskich i czy nie trzeba mi odebrać syna. Kiedyś pracowałem, płaciłem składki i wierzyłem, że w trudnej chwili państwo mi pomoże. Spotkało mnie upodlenie - komentuje. - Część ludzi w tej kolejce to alkoholicy, zmarnowali życie na własne życzenie. Ale części przydarzyło się w życiu nieszczęście.

60-letni Grzegorz miał kiedyś świetnie prosperujący sklep w Nysie. Były lata, że płacił do ZUS potrójne składki. Lekarz z powiatowej komisji orzekania o niepełnosprawności przyznał mu znaczny stopień niepełnosprawności, ale ZUS ma swoją komisję, która jego choroby nie uznaje za przeszkodę w pracy. - Od pół roku nie płacę za mieszkanie. Grozi mi odcięcie prądu. Gdzie są moje składki ZUS? - pyta Grzegorz.

25-letni Darek pokazuje na zdeformowaną głowę. Ma za sobą dwie trepanacje czaszki po niefortunnym wypadku. Banał. Przewrócił się na ulicy, uderzył głową o krawężnik. Szczęście, że blisko szpitala i zdążyli go uratować. Komisja ZUS powiedziała mu, że może pracować w zakładzie pracy chronionej. - W Nysie nie ma takiego zakładu. Mam tylko zasiłek na życie.

- Pan się głupio pyta, jak sobie radzę - denerwuje się Maria (62 lata). - Na jedzenie mi nie starcza. Tu dostaję 444 złote, do tego przed zimą 150 na węgiel i czasem 60 złotych zapomogi. Dostałam niedawno rachunek za wodę i ścieki - 900 złotych zaległości. Już nie zapłacę.

Premier jest OK

W 60-tysięcznej gminie Nysa w ubiegłym roku przyznano zasiłki stałe 356 osobom. Wszyscy mają orzeczenia o niepełnosprawności. Jednocześnie nie mają renty z ZUS i ich dochody nie przekraczają 477 złotych dla osoby samotnej i 351 złotych na osobę dla żyjących w rodzinie.

- Z tej grupy odpadają starsi, kiedy nabywają praw do emerytury - tłumaczy Janina Jakubowska, dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej w Nysie. - Dla młodszych jedyną szansą na wyjście z tej sytuacji jest znalezienie pracy. Niektórzy na rok, pół roku, usamodzielniają się, pracują, zarabiają. I jak kończy się praca, wracają po zasiłek.

W ubiegłym roku w kolejce po zasiłek w nyskim OPS skrzyknęło się 15 niepełnosprawnych i zarejestrowali w starostwie Stowarzyszenie Obrony Osób Niepełnosprawnych. W grudniu złożyli w nyskiej prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez premiera rządu RP Donalda Tuska.

Dowodzą w nim, że ustawa o pomocy społecznej z 2004 roku nakazuje rządowi co trzy lata waloryzować, czyli podnosić tzw. próg dochodowy. To limit dochodów, do którego przyznaje się ludziom zasiłek stały.

477 złotych dla samotnych i 351 zł dla osób mieszkających w rodzinie. W 2010 roku komisja trójstronna wnioskowała do rządu o podniesienie tego progu do kwot 546 i 415 złotych. To i tak dużo mniej niż minimum socjalne, wyliczone w 2010 przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych na 927 zł dla samotnych i 753 zł na jednego członka rodziny.

Zdaniem nyskiego stowarzyszenia premier tym samym nie dopełnił swoich ustawowych obowiązków. Nyska prokuratura w styczniu przekazała sprawę do Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej wyjaśnia, że kryterium dochodowe rząd zweryfikował, ale go nie podniósł ze względu na trudną sytuację finansów publicznych.

- Zakończyliśmy sprawdzanie doniesienia. Odmówimy wszczęcia postępowania - mówi Zdzisław Kuropatwa, szef Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście. - Nie stwierdziliśmy przestępstwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska