Tabor Szynowy z Opola ma nowego właściciela

Artur Janowski
W styczniu br. sytuacja w firmie była tak zła, że zdesperowani pracownicy pikietowali biurowiec firmy.
W styczniu br. sytuacja w firmie była tak zła, że zdesperowani pracownicy pikietowali biurowiec firmy. paweł stauffer
Nowym właścicielem jest Grupa Leo Maks z Józefowa pod Kaliszem. Załoga nie wierzy, że tajemniczy inwestor może uratować firmę.

Tabor Szynowy to firma, która od ponad 100 lat produkowała i naprawiała w Opolu wagony. Niestety  od kilku lat miała coraz większe kłopoty finansowe, a w styczniu sytuacja była tak zła, że zdesperowani pracownicy pikietowali biurowiec firmy.

To wówczas usłyszeli, że właściciel firmy biznesmen Andrzej Świerczek, negocjuje sprzedaż Taboru Szynowego.

W tym tygodniu w firmie pojawiali się przedstawiciele nowego właściciela. Została nim nie firma z branży kolejowej - jak się powszechnie spodziewano -  ale Grupa Leo Maks z Opatówka pod Kaliszem, zajmująca się produkcja napojów i przetwórstwem owoców.

Jej przedstawiciele zapowiedzieli, że zamierzają nadal prowadzić dotychczasową działalność Taboru Szynowego. Chcą także spłacić długi i spróbują wyprowadzić zakład na prostą.    

- Trudno w to uwierzyć - przyznają pracownicy TS, którzy w większości siedzą teraz w domach i nadal nie wiedzą na czym stoją.

Nowym dyrektorem spółki został Zenon Sroczyński, który stworzył w Kaliszu od podstaw słynną firmę Helena, produkującą soki i napoje. Wczoraj Sroczyńskiego w firmie nie było, ale dziś bądź jutro ma się odbyć spotkanie z załogą firmy, w której wciąż zatrudnionych jest ponad 400 osób. Na spotkaniu pracownicy  mają poznać szczegóły planu ratunkowego.

- Co tu ratować, skoro nie mamy już  nic do roboty, poza naprawami gwarancyjnymi wagonów Intercity? - zastanawia się pracownik firmy. - Dlatego nikt z nas nie wierzy, że ktoś przyjdzie nagle z walizką pieniędzy i uratuje zakład, który ma długi szacowane na  kilkadziesiąt milionów złotych.

Dokładnie: ponad 40 milionów z czego około 30 milionów to długi wobec firm, a pozostałe dziesięć to należności wobec państwa m.in. podatki, które  nie wpłynęły do urzędu skarbowego.To właśnie skarbówka zawnioskowała o  upadłość likwidacyjną Taboru Szynowego, który obecnie jest już w upadłości układowej, co  umożliwia mu prowadzenie działalności.

- Rozprawa zaplanowana jest na 5 lutego i być może już wówczas sąd zdecyduje, czy do firmy wkroczy syndyk - informuje Ewa Kosowska-Kornika z Biura Prasowego Sądu Okręgowego w Opolu.

Takiego rozwiązania chcieliby pracownicy, z którymi rozmawialiśmy. - Żeby nasz zakład mógł ponownie zdobyć jakieś kontrakty, to trzeba go oddłużyć, a to można zrobić tylko poprzez upadłość - przekonują.

Bankructwo daje też możliwość wypłaty zaległych wynagrodzeń. To ważne, bo pracownicy Taboru po raz ostatni w całości pensje dostali w  październiku. W listopadzie była płacona w ratach, a  za  grudzień i styczeń nie dostali nawet złotówki.

Tymczasem syndyk może uzyskać pieniądze na zaległe pensje z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska