Tadeusz Jarmuziewicz: Jeszcze się nie pakuję

Archiwum
Archiwum
Rozmowa z wiceministrem infrastruktury.

- Wczoraj rząd Donalda Tuska odbył ostatnie posiedzenie. Jak ten ostatni dzień upłynął wiceministrowi infrastruktury?
- To był dla mnie bardziej dzień sejmowy niż rządowy. Lokowałem się na nowo jako poseł. Złożyłem wszystkie niezbędne oświadczenia i deklarację majątkową, zająłem miejsce w hotelu poselskim. Urzędnicza rutyna.

- Nie pakował się pan, by zwolnić ministerialny gabinet następcy?
- Jeszcze się nie pakuję. Odbyło się ostatnie posiedzenie, ale ciągłość państwa musi być zachowana. Wprawdzie 8 listopada cały rząd poda się do dymisji, a prezydent powierzy szefowi zwycięskiej partii misję tworzenia nowego gabinetu, ale póki jego skład nie zostanie ogłoszony, zostajemy na stanowiskach. Więc mimo piątkowego popołudnia wracam do ministerstwa. Nie, żeby się pakować, tylko nadzorować to, co mi podlega - sprawy związane z lotnictwem, transportem drogowym, budżetem.

- Coś mi się zdaje, że ten brak zapału do pakowania ma jeszcze jeden powód. Zostaje pan na stanowisku?
- Polska to jest silny kraj i to wytrzyma. A mówiąc serio, to się może zdarzyć. Jeśli potwierdzą się proroctwa, że szefem resortu będzie Grzegorz Schetyna, zostanę z całą pewnością. Przy innych konfiguracjach też mieści mi się to w głowie. Bez kokieterii. Po 14 latach w Sejmie jestem spełniony, nie muszę być ministrem. Jak premier uzna, że się nadam, jestem gotów.

- Jak wygląda pożegnanie podwładnych z ministrem i rządu z premierem?
- Nie wiem, bo to wszystko przed nami, a ministrem jestem pierwszy raz. Jak się żegnałem parę razy w Sejmie, w ramach klubu, to niekoniecznie piło się tylko kawę i herbatę. W czasie przyjęcia na stojąco.

- Co pan powie premierowi na pożegnanie?
- Podziękuję mu za szansę przeżycia 4 lat, w czasie których postarzałem się o 10. Premier postawił mi prosty warunek: albo terminal II na Okęciu, albo moja głowa. Praktycznie stamtąd nie wychodziłem i przez kilka tygodni zajmowałem się tym samym, co w mojej firmie, czyli instalacjami słabo-prądowymi, bo to było na lotnisku zdefektowane. Miałem nad wykonawcami przewagę, bo rozmawiali z inżynierem, a nie tylko z ministrem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska