Tadeusz Pieronek: Anonimy kazałem spalić

Redakcja
Tadeusz Pieronek
Tadeusz Pieronek Paweł Stauffer
Krąży taki kawał: Zmarł biskup Pieronek i z niewiadomych powodów został ulokowany w niebie. Drzwi są uchylone, święty Piotr w tle, przylatuje aniołek: "Tu dla polskich biskupów nie ma miejsca". To ja się speszyłem, jakoś skurczyłem. Św. Piotr to zauważył i mówi: "A, to ty, Tadziu. Chodź, co z ciebie za biskup..."

- Miejsce, w którym ksiądz biskup mieszka, ma coś z symbolu: stąd roztacza się widok na naszą historię i na to, co niesie dzień dzisiejszy. Myślę o wejściu do krypty, w której zostali pochowani Lech i Maria Kaczyńscy.
- To jeden z najświeższych akcentów historii Polski. Niestety, ujawnia się tu aspekt tragiczny, na Wawelu obecny zresztą od samego początku. Wystarczy sięgnąć do legendy, do Wandy, która nie chciała Niemca. To miejsce w kapsułce streszcza historię narodu: dni chwały i dni klęski, i bardzo trudnej okupacji, zrywów narodowych... Jest z czym się zetknąć i na czym oprzeć refleksję.

- Mówiąc o symbolu, miałam także na myśli osobę księdza biskupa, który postrzegany jest jako, przepraszam za zwrot, zwierzę polityczne.
- To już kwestia tych, którzy tak to oceniają. Nie ma możliwości - z jednej strony - odcinać się od polityki, a z drugiej - zabierać głos w sprawie zasad, którymi życie ludzkie powinno się kierować. Polityka jest częścią tego życia. Jeżeli mówi się o postępowaniach, które są albo nie są nakierowane na dobro wspólne, zawsze zostanie się jakoś zaszufladkowanym. Proszę jednak zwrócić uwagę, że bardzo rzadko wymieniam nazwy partii czy nazwiska. Odwołuję się do zasad, z którymi te partie lub osoby się identyfikują albo po-stępują wbrew nim.

- Jest ksiądz biskup osobą bodaj najbardziej krytykowaną z hierarchów. Na forach internetowych nie brakuje wpisów w rodzaju: "Biskup Pieronek to zwykły karierowicz. Hańba dla Kościoła". Byli działacze Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeże posunęli się jeszcze dalej: "Diabeł mówi Pieronkiem"
- Już się do tego przyzwyczaiłem. Kiedyś w moim gabinecie rektora Papieskiej Akademii Teologicznej otwarłem głęboką szufladę i co widzę? Pełno listów. Otwieram drugą - to samo. Pytam sekretarza: "Co to?". A on: "Anonimy, których nie warto czytać". "Na pewno?", spytałem. "Na pewno". "No to proszę spalić". Taki był los różnych donosów i kalumni, jakimi mnie obrzucano.

- Los przedmiotów. Ale wyrzucić z siebie żal pewno łatwo nie jest...
- Jeśli tego nie czytam, specjalnie nie rozczarowuję się z powodu tego, co ludzie o mnie myślą. Są tacy, którzy myślą źle, i są tacy, którzy myślą dobrze.

- Nie da się opróżnić szuflady, gdy wpisy pojawiają się na forach internetowych.
- Ich także nie czytam. Owszem, kiedyś kątem oka ze zdziwieniem dostrzegłem epitety jeszcze mi nieznane.

- Gazet też ksiądz biskup nie przegląda?
- W wyjątkowych przypadkach.

- Kościół ma tak bogate własne źródła informacji, że nie musi korzystać z podpowiedzi mediów?
- Środki masowego przekazu w dużej mierze zajmują się sprawami nieistotnymi i na ich lekturę szkoda czasu. Zaś co do źródeł... Mamy ich wiele w życiu wewnętrznym.

- Trzeba zauważyć, że ksiądz biskup zapracował na obraźliwe opinie, i to na kilku frontach. Mówiąc o Smoleńsku, zwracał uwagę, że nie był to zamach, lecz katastrofa, zaś ci, co zginęli nie byli męczennikami, lecz ofiarami.
- Zgodnie z prawdą. Mieliśmy do czynienia z tragicznym przypadkiem i nie można wyciągać wniosku, że lecieli bohaterowie. Takie myślenie to krok do upolitycznienia sprawy, które odbiera chwałę tym, którzy zginęli.

- Tak po jednej, jak i po drugiej stronie?
- Przedstawicielom wszelkich opcji. Wśród ofiar znaleźli się partyjni, znaleźli się księża, wojskowi i cywile. Zostawmy klasyfikacje. Nie mają one żadnego uzasadnienia w obliczu śmierci.

- Żydzi zgłosili do księdza biskupa pretensje za wypowiedź, że "pamięć o Holokauście jest wykorzystywana jako broń propagandowa, i to w celu osiągnięcia nieuzasadnionych korzyści. W obozach umierali często Żydzi, ale na liście są także Polacy, Cyganie, Włosi i katolicy".
- Podpisuję się pod każdym słowem tego tekstu. Nie wolno zawężać pola widzenia. Moi krewni też zginęli w Oświęcimiu, więc mam prawo spojrzeć na tę tragedię własnymi oczyma. Dla każdego jest ona dramatem bez względu na to, czy opłakuje jednego człowieka, czy całą rodzinę.

- Mieszkał ksiądz biskup pod Oświęcimiem w czasie okupacji...
- Często w Kętach, mieście odległym od Oświęcimia o kilka kilometrów, jako ministrant chowałem na cmentarzu rzekome prochy zmarłych w obozie.

- Dlaczego rzekome?
- Nie wierzę w to, by którykolwiek z Niemców zdobył się na to, by w stercie prochów znaleźć te właściwe.

- Wśród krytykowanych przez księdza biskupa znalazło się także Radio Maryja.
- Między innymi za antysemickie akcenty, które w ogóle nie powinny wystąpić, a już w szczególności w medium katolickim.

- Nie wahał się ksiądz biskup zaatakować także własnego środowiska, że powołam się choćby na stwierdzenie, że "Biskupstwa w Polsce to dwory", czy "Episkopat jest upolityczniony, zadymiony PiS-em".
- Jedno i drugie jest bolesną prawdą. Trzeba zejść z piedestałów i poczuć się jednym z tych, którzy nie jeżdżą, lecz chodzą ulicami. Mam obowiązek nie zgodzić się z pewnymi postawami, z przekonaniem, że ktoś ma rację, a ktoś inny jej nie ma nawet w części.

- Stwierdzenie o zadymieniu Episkopatu PiS-em nie wynika z założenia, że racja jest po drugiej stronie?
- A gdzie tu ocena? Chyba, że "zadymienie" odbiera się jako pejoratywne określenie.

- Jest inaczej?
- Jeśli występuje w tym zarzut, to dotyczy jedynie upolitycznienia.

- Skąd stwierdzenie o dworach?
- Proszę spróbować dostać się do któregoś biskupa.

- Próbowałam, do biskupa Nossola. Nie było problemu.
- Niech pani spróbuje gdzie indziej.

- Czy aby negatywne cenzurki, wystawiane przez księdza biskupa, nie ośmielają tych, którzy Kościoła nie kochają, do wysuwania zarzutów? "Niech złodzieje biskupi oddają skradzione majątki" - napisał jeden z internautów.
- Najpierw trzeba by zwrócić, co im ukradziono. Ileż było zgiełku w związku z działalnością komisji majątkowej, ile nienawiści, wylanej w ostatnich miesiącach. I czym to się skończyło? Wszyscy zostali zwolnieni z zarzutów, o czym, nawiasem mówiąc, w ogóle się nie pisze. Wiem o tym, bo przez dobrych parę lat byłem przewodniczącym komisji majątkowej. Cisza pokrywa i uwiarygodnia kłamstwa, wypowiedziane przez pewne środowiska partyjne, które chcą na nich zbić kapitał polityczny. Urabia się fakty, że Kościół to instytucja niesprawiedliwa, złodziej i grabieżca, nie zważając, że w dużej mierze odzyskana własność służy społeczeństwu. Uważa się, że jeżeli Kościół daje, to z obowiązku, ale jeśli bierze, to wbrew prawu.

- Wracając do poprzedniego wątku: może jest jakiś sens w myśleniu, że należy go oszczędzać w imię wyższych racji?
- Kościół powinien się szanować sam, respektując własne prawo. Jeżeli ktoś je narusza, to wskazanie tego naruszenia nie jest krytyką, lecz wyrazem troski.

- Jak wykazały badania przeprowadzone tuż przed beatyfikacją Jana Pawła II - 66 proc. Polaków ufa Kościołowi i aż 29 nie darzy go zaufaniem. Tak źle jeszcze nie było...
- Współczesne czasy obdarzyły nas mitem wiary w statystyki, tymczasem dziś statystyka mówi tak, a jutro inaczej. To doskonały materiał dla polityków, którzy węszą, gdzie można podnieść słupki notowań. Prawda o Kościole leży głębiej. Ma on obowiązek patrzeć na człowieka poprzez racje jego istnienia i przeznaczenia, nie zaś konkretnych interesów.

- Gołym okiem widać, że wiernych w kościołach nie przybywa. W moim środowisku wielu młodych od niego odeszło.
- Może i dobrze. Niech się to przesieje, bo zbierać byle co, żeby się cieszyć ilością, nie jest wielką chwałą. Większy pożytek z jednego człowieka poważnie traktującego religię, żyjącego wiarą, niż z tysięcy dewotów.

- Gdyby nie krytycyzm księdza biskupa wobec Kościoła, być może rozmawiałabym dzisiaj z sekretarzem generalnym Episkopatu Polski.
- No nie wiem. Pierwsza kadencja już mi się skończyła. Co prawda, przeszkód formalnych do wyboru na drugą nie było, ale stanowisko moich kolegów biskupów, zwłaszcza krytycyzm jeśli chodzi o moje kontakty ze środkami przekazu był tak daleko posunięty, że nie miałbym szans. Jestem przekonany, że Kościół musi być dziś otwarty na środki przekazu. Wszystko powinno się robić z odsłoniętą twarzą.

- Innego zdania był pewien ksiądz z opolskiego kościoła, który "nie pamiętał" nazwy ani numeru telefonu sąsiedniej parafii, kiedy się okazało, że chcę rozmawiać z tamtejszym kapłanem. Tłumaczył, że do tego jest potrzebna zgoda kurii diecezjalnej.
- To nieprawda. Myślę, że taka postawa jest dziedzictwem po PRL-u, kiedy księża nie mieli możliwości swobodnej wypowiedzi.

- Jak to jest być biskupem bez diecezji?
- Tak samo, jak rolnikiem bez roli. Z tą różnicą, że posługę biskupią pełnię, natomiast nie podejmuję decyzji, co przypomina sytuację wspinania się pod górę bez plecaka.

- Jak ksiądz biskup z tym się czuje?
- O wiele lepiej niż wówczas, gdy ten plecak musiałem nosić. Korzystniej jest słuchać niż rozkazywać; nigdy nie entuzjazmowałem się władzą.

- Ksiądz biskup wciąż pozostaje jedną z najwyrazistszych postaci w polskim Kościele.
- Przed przejściem na emeryturę starałem się zabezpieczyć pewne pola działalności. Z biegiem lat się zmniejszają, ale wciąż mam tyle zajęć ile chcę. Jest to pomoc duszpasterska, pisanie, wyjazdy tam, gdzie mnie oczekują.

- Na konferencjach Episkopatu ksiądz biskup się nie pojawia.
- Jestem na nie zapraszany, ale nie mam obowiązku uczestniczenia. Nie jestem członkiem Konferencji Episkopatu.

- Tym bardziej ucieszyła mnie możliwość tego spotkania, że powszechnie znana jest przychylność księdza biskupa względem dziennikarzy. Krąży nawet dowcip, że kiedy Pan Bóg na moment opuścił tron, wdrapał się nań biskup Pieronek i nie chciał zejść. Na nic zdały się prośby aniołów, cherubinów i serafinów. Dopiero kiedy mały aniołek wyszeptał biskupowi coś do ucha, ten zerwał się i pobiegł. "Co powiedziałeś?" - nie kryli ciekawości mieszkańcy nieba. "Że właśnie rozpoczy-na się konferencja prasowa".
- Szanuję pracę dziennikarzy. Oczywiście nie zawsze są to kontakty do końca miłe, sama pani widzi. Muszę stawać przed zarzutami, przed...

- ... trybunałem.
- Ano właśnie.

- Wieść niesie, że w mieszkaniu księdza biskupa na Wawelu nie brakuje gości...
- Dom jest także od tego, żeby do niego zapraszać, a znajomych, w tym świeckich, w tym młodszej generacji, mam niemało. Dzięki temu mocno trzymam się ziemi. Oczywiście zamknięcie się w celi jest jakąś ochroną i może ogromnie wzbogacić wewnętrznie, ale niszczy zdolność kontaktu ze światem.

- Goście mają dodatkowe powody do radości. Podobno świetnie ksiądz biskup gotuje?
- Nieraz wolę sam coś zrobić, niż korzystać z posługi innych. Ale po części to już przeszłość, bo sytuacja się zmieniła. Kiedy nie było możliwości wyjazdu za granicę, a ja jeździłem, kawałek parmezanu to była wielka radość, wielka atrakcja.

- Parmezan lub dobra oliwa...
- Pamiętam, jak w czasie stanu wojennego taszczyłem z włoskiej wsi 25-litrową bańkę oliwy tłoczonej na zimno. Rozeszła się w ciągu kilku minut.

- Czy to wypada biskupowi pichcić?
- A co w tym złego? Przypomina mi się powiedzenie Ireny Kwiatkowskiej: "Jestem kobietą pracującą, żadnej pracy się nie boję". A poza tym... Krąży taki kawał: Zmarł biskup Pieronek i z niewiadomych powodów został ulokowany w niebie. Drzwi są uchylone, święty Piotr w tle, przylatuje aniołek: "Tu dla polskich biskupów nie ma miejsca". To ja się speszyłem, jakoś skurczyłem. Św. Piotr to zauważył i mówi: "A, to ty, Tadziu. Chodź, co z ciebie za biskup...".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska