Tajemnice gotyckiej świątyni w Nysie

fot. Klaudia Bochenek
Nyska bazylika dziś.
Nyska bazylika dziś. fot. Klaudia Bochenek
O pracowitości pierwszego powojennego proboszcza Nysy do dziś krąży w mieście powiedzenie: Pracuj, pracuj! Kądziołka tego za ciebie nie zrobi!

23 sierpnia arcybiskup Alfons Nossol ogłosi uroczyście decyzję watykańskiej kongregacji o przyznaniu kościołowi św. Jakuba i św. Agnieszki w Nysie tytułu bazyliki mniejszej. Bez księdza Józefa Kądziołki nie byłoby odbudowy kościoła św. Jakuba.

Przyjechał do Nysy w październiku 1947 roku z dwiema parami koni i potężnymi wozami z niedalekiej parafii w Starym Lesie, gdzie trafił bezpośrednio po wojnie. Wokół gotyckiej, halowej świątyni o największym w Europie dachu zastał wielkie gruzowisko - pozostałość po walkach o miasto w marcu 1945 roku.

39-letni ks. Kądziołka miał zastąpić pierwszego polskiego administratora, ks. Czajkowskiego, który nie dawał sobie rady z ogromem zniszczeń i prac. Z urodzenia sądecki Lach z Biegonic miał w charakterze góralski upór. Sprostał zadaniu.

- Ks. Kądziołka był osobą bardzo przedsiębiorczą - wspomina następca prałata, ks. proboszcz Mikołaj Mróz. - Zaraz zorganizował wywożenie gruzów konnymi wozami, jakie przywiózł ze sobą. Zawiązał się komitet odbudowy kościoła św. Jakuba. W całej diecezji przeprowadzono dwie albo trzy kolekty ten cel.

Ks. Mróz podkreśla, że rozpoczęte przez ks. Kądziołkę starania o odbudowę zabytku były całkowicie sprzeczne z tym, co robiły ówczesne władze miejskie. Nysa, jak wiele śląskich miast, dostała zadanie dostarczenia 2 milionów cegieł na odbudowę zniszczonej Warszawy. Wszystkie kamienice, nawet częściowo wypalone, zaczęto rozbierać. Dostawy cegieł miały być dla gminy dochodowe, ale ostatecznie do całej akcji rozbiórkowej trzeba było jeszcze dołożyć.

- Przypuszczam, że odbudowa kościoła zmieniła mentalność miejscowych władz - opowiada ks. Mróz. - Zaczęto myśleć o odbudowie miasta.

Prałat - oddnowiciel

Prałat okazał się przy okazji zręcznym politykiem. Dzięki swojemu znajomemu pisarzowi Janowi Dobraczyńskiemu znalazł bezpośrednie dojście do ministerstwa kultury w Warszawie. Nie przeszkadzało mu nawet polityczne zaangażowanie Dobraczyńskiego i jego przyjaciół w stowarzyszenie PAX i w budowę socjalizmu w Polsce.

- On sam opowiadał mi, że umawiał się z Dobraczyńskim i jechał do Warszawy. W antyszambrach ministerstwa umawiali się z przedstawicielami władz - wspomina ks. Mróz. - W efekcie załatwił ogromne dotacje ministerstwa kultury na odbudowę kościoła. Wiele ówczesnych milionów.

Prałat przez rok prowadził dziennik, w którym skrupulatnie i szczegółowo zapisywał wszystko, co robił. Opisał, jak kiedyś zabrakło gwoździ papiaków do papy, którą przykrywano prowizorycznie dach kościoła, żeby ściany nie zamakały. Musiały być miedziane. Wydzwaniał po całej Polsce, żeby zdobyć 500 kg gwoździ. Sam wystawał w kolejkach po przydziałowe materiały do budowy.

- To były pionierskie czasy, wszystkiego brakowało. Pierwsza papa na dachu się rozleciała po jednym sezonie. Musieli zakładać od nowa. Na każdy worek cementu trzeba było mieć zezwolenie. Ks. prałat zdobywał to na "przewałkę", po partyzancku, albo na gwałt - wspomina ks. Mróz.

Po czternastu latach odbudowy, 15 sierpnia 1959 roku kardynał Stefan Wyszyński ponownie poświęcił nyską świątynię. Bazyliką kościół stanie się w 50. rocznicę tamtego wydarzenia. Prałat Józef Kądziołka na zawsze znalazł swoje miejsce w odbudowanej świątyni.

W 1987 roku spoczął w krypcie pod baptysterium. Na jego tablicy nagrobnej następca kazał napisać po łacinie: Reaedificator Ecclesiae s. Jacobi. Odnowiciel kościoła św. Jakuba. U siebie w kościele będzie mu lepiej niż w alei zasłużonych cmentarza Jerozolimskiego, gdzie wieczny spoczynek proponowały dla ks. Kądziołki ówczesne władze miejskie.

- Mój poprzednik okazał się też prorokiem - śmieje się ks. Mróz. - Już wiele lat temu kazał wydrukować papiery parafialne z nagłówkiem "Parafia przy bazylice św. Jakuba"! Przydadzą się teraz.

Oddajcie nasze ołtarze

Kościół to nie tylko mury. Na ścianach zbito stare tynki i odsłonięto surową cegłę, co zresztą jest sprzeczne z wymogami stylu gotyckiego. Zasługą ks. Józefa Kądziołki jest odnalezienie i sprowadzenie do Nysy większości wyposażenia świątyni.

W marcu 1945 roku, gdy front zbliżał się do miasta, ówczesny proboszcz ks. dr Karl Wawra wysłał swojego wikarego ze zdemontowanymi ołtarzami bocznymi do odległego o 30 kilometrów Javornika. Po wojnie czeskie władze oddały zabytki władzom polskim, a te umieściły nyskie skarby w państwowych muzeach w Pszczynie i Bytomiu.

Ks. Kądziołka kilkanaście lat starał się, naciskał, pisał o ich zwrot do Nysy. Udało mu się. Do kościoła św. Jakuba wrócił m.in. XVI-wieczny cenny tryptyk "Ukrzyżowanie". Stanął na głównym ołtarzu, bowiem wcześniejszy ołtarz neogotycki został zniszczony w czasie wojny.

- Kiedyś miałem tu pielgrzymkę czy wycieczkę z Pszczyny - wspomina ks. Mróz. - Oprowadziłem ich po kościele i nagle ktoś mówi: To jest nasz ołtarz. Jaki wasz?! Myślałem, że ze zdumienia skamienieję. Ukradziony! Musieliście go oddać. Ale widać, że tam się pamięć o zabytku zachowała.

W muzeum w Pszczynie poddano ołtarz czyszczeniu i konserwacji. Kiedy 8 lat temu, już w Nysie, ponownie zabrali się do niego konserwatorzy zabytków, ujawnili że czyszczenie w Pszczynie zostało wykonane bardzo niefachowo, wręcz brutalnie.

Skarby bazyliki

Nyska bazylika dziś.
(fot. fot. Klaudia Bochenek)

Jednej tajemnicy ks. prałat Kądziołka nie wyjawił swojemu następcy. Księdzu Mrozowi pozostają tylko domysły i detektywistyczna dedukcja. Ze starych, powojennych fotografii z archiwum parafialnego wiadomo, że zaraz po wojnie msze święte odprawiano w Nysie, używając naczyń mszalnych z innych kościołów.

Jest też w parafii fotografia z 1959 roku przedstawiająca ks. Kądziołkę w jadalni, wśród rozłożonych na stołach monstrancji, kielichów, relikwiarzy. Kiedy w latach 80. ks. Mróz przyjechał do Nysy, bezcenne wyroby nyskich złotników były już pochowane w skarbczyku w kościele czy na plebanii. Tak, jakby nigdy nic się z nimi nie stało.

- Przyszedł do mnie kiedyś starszy mężczyzna - wspomina ks. Mikołaj Mróz. - Powiada, że jest już stary, niewiele życia przed nim, więc chciałby wyjawić coś, co gryzie mu sumienie. Niedługo po wojnie, jako młody człowiek był pomocnikiem gospodyń prałata Kądziołki.

One go często posyłały do kościoła do piwnicy pod ołtarzem. Tam był jakiś magazyn, składowano futra, materiały, puszki z jedzeniem. On musiał przynosić stamtąd różne rzeczy, a przy okazji coś sobie przywłaszczał. Już dłużej nie chciał się gryźć tym wspomnieniem.

Poszliśmy do kościoła, pokazał, gdzie była piwnica, wejście jest dziś już niewidoczne. Skojarzyłem tę piwniczkę z informacjami o skarbie. Zadzwoniłem do Związku Nysan w Niemczech. Oni opublikowali w swojej gazecie moje przypuszczenia. Po artykule odezwała się siostrzenica pani Preisnitz, która była członkiem rady parafialnej za ostatniego niemieckiego proboszcza Nysy, ks. Karla Wawry. Jej ciotka zostawiła przed śmiercią kartkę z informacją, że razem z ks. Wawrą i dyrektorem muzeum zamurowali te naczynia liturgiczne pod ołtarzem.

Najprawdopodobniej ks. Kądziołce informację o ukrytych skarbach zdradził dr Franciszek Bomba, dyrektor miejskiego muzeum w Nysie, który po przejściu frontu pozostał w mieście. Wyjechał z rodziną na stałe do Niemiec dopiero w latach pięćdziesiątych.

- Domyślam się, że te rzeczy w latach 1956-57 zostały wyciągnięte i zwrócone prałatowi - mówi ks. Mróz. - W okolicach I wojny światowej we Wrocławiu odbyła się wielka wystawa złotnictwa śląskiego, na które pojechała cała kolekcja z Nysy.

Z tej wystawy zachował się katalog. Zgodnie z tym katalogiem na 70 pozycji złotnictwa nyskiego mamy obecnie 68, m.in. relikwiarze, kielichy, lichtarze. Brakuje jednej monstrancji i tzw. szklanki św. Jadwigi, która jest w nyskim muzeum. Tajemnicą do dziś pozostaje tylko, co się stało z tą monstrancją.
Do pomieszczenia pod ołtarzem do dziś nikt nie wchodził. Jest zamurowane, być może zasypane i pewnie dokładnie opróżnione.

Brakuje jeszcze tronu

Ks. Mikołaj Mróz też ma swój udział w odkrywaniu skarbów nyskiego kościoła. Już za jego proboszczowania, w 1987 roku na strychu przypadkowo odnaleziono 400-letni żyrandol kościelny, który ofiarował ks. kanonik Tinzmann na 400-lecie poświęcenia świątyni. Na 800-lecie kościoła żyrandol po konserwacji znów zawisł w środku.

18 lipca 2003 roku przy plebanii obok kościoła ks. Mróz spotkał dwie pary starszych turystów z Niemiec. Zaczęli rozmawiać. Okazało się, że obaj mężczyźni to bracia, synowie szewca, który z rodziną mieszkał w tym budynku do frontu w 1945 roku.

Przyjechali z żonami do Nysy pierwszy raz od czasów wojny i chcieli obejrzeć miejsce swojego dzieciństwa. Ks. proboszcz oprowadził ich po plebanii. Wtedy zdradzili mu rodzinną tajemnicę. W 1945 roku w budynku mieszkały dwie familie. Gdy walki zaczęły zbliżać się do miasta, mieszkańcy ukryli swoje najcenniejsze rzeczy w piwnicy, w niewielkim schowku pod schodami, który zamurowali, aby wyglądał jak inne ściany.

Proboszcz przemyślał sprawę. Po dwóch tygodniach zorganizował ekipę i przeprowadził prace badawcze. W ścianie najpierw wywiercono niewielki otwór, przez który spenetrowano pomieszczenie. W kilka godzin schowek został odsłonięty, a wszystkie "skarby" wydobyto na zewnątrz.

Rodzinne pamiątki, resztki warsztatu szewca, nie wytrzymały próby czasu. Zbutwiały z wilgoci. Zachowała się stuletnia porcelana firmy Rosenthal, kryształy, szkło, srebrna zastawa stołowa. I do tego przedmioty ewidentnie pochodzące z kościoła; 3 monstrancje, 2 puszki na komunikanty, 2 kielichy, relikwiarze, kustodia, niektóre jeszcze z XVIII wieku.

Świętemu Jakubowi pozostał jeszcze jeden skarb do odzyskania. XVII- wieczny tron, który w prezbiterium przy ołtarzu kazał umieścić biskup Essen. Tron zachował się, jest gdzieś w Nysie, a proboszcz Mróz toczy rozmowy o jego zwrot do kościoła.

- O szczegółach na razie nie mogę nic powiedzieć - uśmiecha się tajemniczo ks. Mróz. - Tron jest własnością parafii, ale nie jest w naszym posiadaniu. Mam nadzieję, że wróci do kościoła jako pamiątka historyczna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska