Tak, był atak, ale trzeba żyć dalej...

Fot. Danuta Tuczyńska
W piątek mieszkańcy Londynu powrócili do normalnego życia.
W piątek mieszkańcy Londynu powrócili do normalnego życia. Fot. Danuta Tuczyńska
Dzień po zamachu był w miarę zwyczajny. O tragicznych zdarzeniach ludzie rozmawiali jak o pogodzie czy stanie dróg. - "Hello, jak się masz?" wymieniali tradycyjne powitania i ruszali do pracy - opowiada Darek Czywilis z Opola.

Za tydzień wracam do Londynu

Za tydzień wracam do Londynu

Hilary Randall, wicedyrektor ds. studiów w szkole językowej ILS w Opolu:
- Odebrałam mnóstwo telefonów od znajomych z Opola, jestem wdzięczna, że byli ze mną w tych trudnych chwilach po zamachu. Na szczęście moi rodzice mieszkają na południowych przedmieściach Londynu, więc byli bezpieczni. Szczerze mówiąc, chyba każdy z londyńczyków gdzieś z tyłu głowy nosił myśl, że terroryści w końcu uderzą. Kwestia tylko, kiedy i gdzie. Częste ataki IRA w latach 80. wytworzyły w nas specyficzne reakcje obronne. To dlatego na stacjach naszego metra nie ma koszy na śmieci, a londyńczycy wyglądają dziś na tak opanowanych.
Po ataku Al-Kaidy na Nowy Jork, a później na Madryt, wiedzieliśmy, że jesteśmy następni na liście. Czwartkowy atak przeżyłam tym bardziej, że wybuch na Tavistock Square, gdzie eksplodował autobus, był bardzo blisko uniwersytetu, na którym studiowałam.
Szczyt G-8 w Edynburgu i radość Londynu po ogłoszeniu, że będziemy organizatorem igrzysk, był dla terrorystów najlepszym momentem. Londyn się odsłonił i na chwilę osłabił czujność. Ale jest w nas brytyjski duch - coś, co istniało od II wojny światowej - teraz ożywa. Trzymamy się razem, nie damy się złamać ekstremistom.
Do Londynu wracam w przyszłą sobotę. Tak zaplanowałam na dzień przed atakiem. Teraz moja mama sugeruje, bym jeszcze została w Opolu, przeczekała. Może podczas lotu nie będę się czuła tak pewnie jak wcześniej, ale jestem przekonana, że dotrę szczęśliwie do domu.
Art

W feralny czwartek o 8.30 angielskiego czasu Darek pracował w biurowcu przy Liverpool Street. Zaledwie pięć minut piechotą od stacji metra, gdzie doszło do jednego z wybuchów.
- Gdy usłyszeliśmy, że były jakieś eksplozje w metrze, rzuciliśmy się do okien. Zobaczyliśmy w powietrzu mnóstwo helikopterów ratunkowych - relacjonuje Darek. - Byłem pod wrażeniem, jak dobrze angielskie służby są przygotowane do takiego ataku. Akcję obserwowaliśmy z bliska.

Do domów na piechotę
Strach, że to jeszcze może nie być koniec zamachów, przyszedł po dwóch godzinach. Darek i jego koledzy skończyli więc pracę już o 11.00. Ewakuowali się z biurowca. Budynek zamknięto. Komunikacja miejska stanęła. Wszyscy ruszyli piechotą do domów. Darek wędrował dwie godziny, jego koledzy nawet cztery, pięć.
Artur Kaczorowski w Londynie jest od pięciu lat. Pracuje w firmie budowlanej. Gdy centrum miasta zawrzało, on właśnie przykręcał szafkę kuchenną. Pierwszymi informacjami się nie przejął. Eksplozje w metrze się zdarzają - z różnych przyczyn. Że to atak terrorystyczny, dotarło do niego w momencie, gdy wybuchła bomba w autobusie.
- To nie pierwszy zamach w Londynie. Stolicę atakowała przecież IRA, więc Anglicy byli przygotowani - mówi Artur. - Zarówno firmy, jak i osoby prywatne były szkolone na treningach ewakuacyjnych. Londyn stanął na wysokości zadania. Czy się bałem? O siebie nie. Przeleciały mi przez głowę myśli o 11 września w Nowym Jorku, gdy padły budynki World Trade Centre. I to, żeby zadzwonić do znajomych, czy są bezpieczni.
A po południu już był spokój...
Adam Orzechowski z Opola pracuje i mieszka na przedmieściach Londynu. O ataku na stolicę dowiedział się dopiero o 15.00... przez telefon od roztrzęsionej dziewczyny z Polski. Odsypiał po nocnej zmianie. Gdy wyszedł na ulicę, panował już spokój.
- Wszystkie markety były czynne, ludzie robili zakupy. W dzielnicy West Sutton nie było śladu tragedii, która się rozegrała rano w centrum - opowiada Adam. - Spodziewałem się, że na ulicach zaroi się od policji. Tymczasem spotkałem zaledwie dwa patrole. Dopiero, gdy wszedłem do biblioteki, poinformowano mnie, bym trzymał przy sobie wszystkie rzeczy osobiste. Wiadomo, każda torba czy pakunek są podejrzane.
Magdalena Podgórska wraz z mężem w Londynie prowadzi firmę. Czwartek miał być normalnym dniem - spotkania z klientami, interesy, biuro. Zamach wywrócił wszystko do góry nogami.
- Miałam umówionych dziesięć spotkań z klientami. Wszystkie, oprócz jednego, zostały odwołane. Komunikacja siadła, nie wszędzie można było dojechać nawet samochodem - tłumaczy Magda. - Po południu działały jednak telefony, ludzie zaczęli wychodzić z domów.
Wczoraj wszystko wróciło do normy. Przez cały dzień Magda biegała na spotkania biznesowe. Odżył cały Londyn, nie tylko ona.

Wszyscy patrzą sobie w oczy
Wojtek Tuczyński z Kędzierzyna-Koźla pracuje w dzielnicy City. Wczoraj rano pierwszy raz nie pojechał do pracy metrem. Większość londyńczyków wsiadała do czerwonych piętrowych autobusów. Jeśli ktoś nie miał drobnych na bilet, kierowcy pozwalali jechać za darmo. Tak opowiada o swoich wrażeniach:
- Wszyscy patrzyli na siebie podejrzliwie. Prosto w oczy. Czułem się, jakbym był bohaterem jakiejś strategicznej gry komputerowej, w której ktoś ma zabić, a inni muszą przeżyć. Ale życie toczy się normalnie. Są otwarte sklepy, puby. Ludzie rozmawiają, jakby nic się nie stało. Tylko od czasu do czasu ulicami przejeżdżał wczoraj jakiś wóz strażacki, karetka albo policja na sygnale. Przypominały, że coś strasznego wydarzyło w czwartek. Podobnie czarne czołówki angielskich gazet.

Londyn był przygotowany
W piątkowy ranek o 7.00 Adam Orzechowski wracał z pracy do Sutton. Opowiada, że na przystankach i dworcach wszyscy ludzie rozmawiali o zamachu. Ale spokojnie.
- Na nocnej zmianie tylko Polacy się emocjonowali, Anglicy sprawiali wrażenie totalnie opanowanych - podkreśla Adam. - To nie było takie zaskoczenie, jak podczas ataku na Nowy Jork. Londyn do zamachu terrorystycznego przygotowywał się od trzech lat. Ludzie na ulicach się cieszyli, że to "tylko" bomby, a nie broń biologiczna czy chemiczna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska